Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Kinia

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Kinia

  1. Poznałam go w styczniu ubiegłego roku. Zakochałam się bardzo. Czułam się bardzo szczęśliwa, byłam przekonana, że w końcu znalazłam tego jedynego, z którym mogę porozmawiać, pośmiać się, zrelaksować. Po jakimś czasie miesiącach wprowadziłam się do niego. Chciałam go uszczęśliwić. Był dla mnie najważniejszy. W listopadzie mi się oświadczył. Od tego momentu częściej zaczęliśmy się częściej kłócić. O pierdoły, o życie codzienne. Potem mieliśmy coraz bardziej życie obok siebie. Ja zabiegałam o niego, jetem optymistką, która jest gadatliwa, widzi dużo dobra i piękna. Jednak przestało go interesować co mówię, wpatrywał się w TV lub smartfon, często łapałam go na tym, że tylko udaje, że mnie słucha. W jednej z wypowiedzi stwierdził, że w sumie nie interesuje go moja praca i to, co w niej robię, że on się na tym nie zna, więc nie za bardzo chce o tym słuchać. Podobne sytuacje się zdarzały coraz częściej. Niestety przy każdej tracił w moich oczach - nie znałam go od tej strony. Osoby w ogóle nieempatycznej, zainteresowanej głównie sobą i swoimi problemami / pracą / przemyśleniami. Zamknął się na mnie. Próbowałam do niego dotrzeć - mówiłam, jak się czuję, że jestem traktowana jak współlokatorka. On jednak nie rozumiał o co chodzi i wręcz obrażał się na mnie - jak ja mogę tak mówić, albo testować go, czy mnie słucha czy nie...Było coraz gorzej. Potem całkowicie się odciął - teraz twierdzi (wcześniej nie wiedział, że to jest problem) że przez pracę i COVID. Zachowywał się egoistycznie, nie zwracał na mnie uwagi, wciąż mówił o sobie i problemach, mimo, że tłumaczyłam, że najważniejsze, że jesteśmy razem, że są plusy, bo możemy zrobić randkę w domu, że możemy spędzić ze sobą więcej czasu i się poznać - wg. niego na takie rzeczy nie było klimatu...Przez ostatnie miesiące pokazał mi się jako całkowicie inny człowiek. Obcy. Nieznany. Nietolerancyjny, nierozmowny, skoncentrowany na sobie, ciągle na coś / kogoś narzekający. Mój optymizm przygasł. W ogóle cała po tych kilku miesiącach przygasłam...Wypaliłam się. Moje działania, by ratować nas, by pokazać światełko w tunelu, by pomyśleć o sobie nawzajem nie przynosiły żadnego skutku, a ja sama wpadałam w coraz większą rozpacz. I pewnego dnia jakby nagle - uświadomiłam sobie, że już nie chcę być z tym człowiekiem. Że on jest całkiem inny niż wtedy, gdy go poznałam, że jest między nami tak wiele różnić w poglądach, w ocenie ludzi, w pojmowaniu tego, co jest ważne...Dałam nam szansę, ale on twierdzi, że wtedy nie wiedział, że jest aż tak źle, że myślał, że martwię się o niego i o rodziców...że moje sygnały były zbyt niezrozumiałe i powinnam zrobić tak a tak i wtedy by wiedział,...Przez ostatnie 3 tygodnie bardzo się starał. Zmienił się znów nie do poznania. Nagle chciał rozmawiać, chciał częściej wychodzić, chciał słuchać co u mnie, stał się weselszy... Był taki jak dawniej. Jednak ciągle naciskał, bym się określiła, bym z nim pogadała, co ja czuję, co się dzieje w mojej głowie. Powiedziałam, że potrzebuję czasu, że go kocham,ale nie wiem czy chcę z nim być. Mimo tego wypytywał. wiem, ze poczuł wtedy zagrożenie, ale ja już na swój stan i moje myślenie nic nie potrafiłam poradzić. Czułam się oszukana. Że najpierw był inny, potem inny, a po kilku miesiącach gdy powiedziałam, ze jest źle - znów inny. Że już nie wiem jaki on jest naprawdę. Wyprowadziłam się, co on odczuł bardzo boleśnie - na swoje ego - niemal jako zdradę, bo mówił, zę dla niego prawdziwa miłość jest na dobre i na złe...Czy ja go nie kochałam? byłam z nim na złe przez wiele miesięcy. POcieszałam, wspierałam, wysłuchiwałam, przytulałąm, byłam obok. A on przestał mnie zauważać. nie powinniśmy wtedy też być razem? Czuje, że nie powinniśmy być razem, z drugeij strony mam teraz mnóstwo złych , negatywnych emocji do niego i boję się, że jeśli powiem definitywnie koniec - to może się okazać, że one miną i zrobiię głupotę, przekreślę miłość. Zaproponowałam mu spotykanie się. Ale takie, by zobaczyć jacy jesteśmy naprawdę - by nie ukrywać, nie udawać kogoś kim nie jesteśmy. Do tej pory były 3 spotkania. Jednak on wciąż wraca do przeszłości. Czy to ma sens?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.