W tym co piszesz, tak jak to rozumiem, przewijają się co najmniej trzy motywy: odczuwana pustka, pytanie "Po co to wszystko, skoro i tak...", pytanie "Czemu nie jestem szczęśliwa, skoro mam przysłowiowe 'wszystko' ".
To co opisujesz, to według mnie jeden z wielu możliwych punktów widzenia na życie, i jestem w stanie sobie wyobrazić, że z różnych powodów przyjmujesz właśnie ten. Chcę przez to też powiedzieć, że to może się też zmienić i na przykład jakieś zdarzenie nagle coś nowego u Ciebie wyzwoli. Mówiąc konkretniej, u mnie na przykład takim wyzwalającym zdarzeniem potrafi być poznanie osoby, która ma w sobie coś, co podziwiam, za czym tęsknię.
Jeszcze dodam, choć może to zabrzmi nie na temat, że bardzo dobrze mi się czyta to co piszesz, jestem w stanie sobie zwizualizować Twój tok myślenia i myśli, gdy to czytam. Mam takie wrażenie, że pomimo, że poruszasz poważne tematy, to już samo to, gdy to piszesz jest jakąś taką "pozytywną transformacją" tych problemów (przypomina mi się Ania z Zielonego Wzgórza - założę się, że autorka książki również dokonała transformacji swojego osobistego trudnego doświadczenia tworząc tę postać).
Wracając do Twojego głównego pytania, czy warto pójść do psychologa i czy to depresja. Warto na pewno to zgłębiać. NIE UMNIEJSZAJ swoim doświadczeniom i myślom, tylko dlatego, że może męczy Cię przekonanie "mam w życiu lekko, więc o co mi chodzi". Zgłębienie tych spraw może sprawić, że odkryjesz coś nowego, coś ważnego, coś głębiej pod spodem. Moim zdaniem te pytania, które sobie stawiasz są egzystencjalne i istotne.
Jeśli dobrze interpretuję to piszesz, że masz tendencję do zagłębiania się w myślach i analizowania, "dzielenia włosa na czworo", a inni jakby widzą to prościej, to chyba warto to omawiać z kimś obiektywnym, z kimś kto pomoże Ci ukierunkować myśli, by nie zacząć "dreptać z nimi w kółko".