Cześć,
Mam 32 lata, jestem żoną i matką (maluchy 2 i 4 lata), pracuję w kropo, mój zawód generuje sporo sytuacji stresowych, moje życie rodzinne i finansowe także nie jest wolne od problemów. W moim domu rodzinnym (tzw. dobry dom) od zawsze była przemoc psychiczna, zdarzała się fizyczna-ojciec, typ władczy z jednej strony nie tolerował sprzeciwu, potrafił byle bzdurę odreagowywać na mnie i mamie, np. poprzez wyzwiska czy poszturchiwanie (kilka razy były to mocniejsze ciosy, ale w "granicach rozsądku"). Z drugiej-jeśli miał dobry humor chętnie dawał sobie "wchodzić na głowę". Myślę,że te doświadczenia to istota moich obecnych problemów. Do rzeczy-bywam agresywna-zarówno fizycznie jak i psychicznie. Potrafię z byle powodu wszcząć awanturę, ordynarnie zwyzywać bliską mi osobę (najczęściej męża albo mamę, zdarza się i dziecko), a także prowokować do agresji fizycznej, wyśmiewać, poniżać...Niekiedy wystarczy impuls, często nic nie znacząca sprawa, abym wybuchła,są dni kiedy to ja prowokuję-czepiam się byle bzdury, aż moja "ofiara"wybuchnie. Najgorsze,że często moje zachowanie kieruję w stronę starszego dziecka (młodsze, o dziwo nie generuje we mnie negatywnych emocji, nie rozumiem skąd takie rozróżnienie)...Krzyczę na nie bardzo często, ale bywają dni (wybuch z częstotliwością mniej więcej 1 x na miesiąc/2 miesiące), kiedy tracę panowanie-nie tylko krzyczę, wyzywam ale i np.zdarza mi się dziecko uderzyć. Nie muszę dodawać,że jest w takich sytuacjach przerażone. Oczywiście później żałuję wybuchu, obiecuję że już nigdy więcej i jest cudownie aż do następnego razu...Co ze mną nie tak? Chcę żyć normalnie, bez złości i agresji, chcę aby moje dzieci nie musiały przeżywać tego co ja kiedyś i nadal (bo de facto nadal ojcu zdarza się mnie atakować słownie,kiedy coś dzieje się nie po jego myśli, mam wrażenie,że jest nawet ordynarniejszy niż kiedyś). Jak nauczyć się panować nad sobą? Proszę o pomoc i rady. Jest mi z tym źle, dziś znowu miałam wybuch i poszarpałam moje kochane dziecko...