Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Yuliett

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Yuliett's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam... Mam 42 lata i jestem w trakcie rozwodu ( trwa 2 lata) od półtorej roku spotykam się z młodszym mężczyzną o 8 lat. Na początku naszej znajomości byłam bardzo sceptycznie nastawiona do naszej relacji, ale partner bardzo się starał i stawał na rzęsach bym się do niego przekonała. Po 21 latach małżeństwa, kiedy postanowiłam je zakończyć mój stan psychiczny nie był w najlepszej formie...leczę do dziś depresję. Partner był troskliwy, przecudowny czuły i ciepły i dawał to wszystko czego nie miałam że strony męża. Po roku będąc w naszej relacji zaczęło się psuć...a może i wcześniej, ale były to sporadyczne przypadki😐 a mianowicie partner zaczął miewać napady złości, frustracji... zachowywał się jak chłopiec w piaskownicy któremu zabrano zabawkę. Domownicy schodzili mu z drogi a ja wdawałam się w dyskusję, która i tak nie przynosiła efektu...on miał swoją rację a całemu zamieszaniu byli winni wszyscy i wszystko nie on sam. Czasem wykonując jakąś pracę robił to tak nieudolnie że żal było patrzeć, ale kiedy próbowałam pomóc wtedy byłam uważana za taką co nic nie wie niczego nie rozumie...bo to winny jest kran, karnisz i.t.p Często ludzi wyzywał od debili, oni nic nie wiedzą na niczym się nie znają, krytykował sam krytyki i zwracania uwagi nie znosi- zgania wszystko na innych nie przyznając się do błędu. Po jakimś czasie wybuchy złości były coraz częściej a że widzimy się na weekend to można by rzec że średnio co SB była mniejsza lub większa spina. Że złością walenie pięścią w szafę bo coś nie poszło tak jak sobie zaplanował, kiedy próbowałam pomóc uciszał mnie albo kazał milczeć. Zdarzało się że np.czegoś nie mógł znaleźć i pytał gdzie to jest a ja nie podałam mu tego do ręki to oczywiście był problem bo nie umiem pomagać, a on chętnie ze swoją nieudolnością lubi wyręczać się innymi ludźmi np.mama wyprasuje, mama mu poda, szwagier przykreci. Najlepiej jakbym czytała w jego myślach i była gotowa nim on zdąży o tym czymś pomyśleć. Potrafił zrobić problem z niczego czy to w sklepie czy poza domem...czasem przeklnąć w moją stronę lub brzydko się odezwać...Z czasem to ja byłam już wszystkiemu byłam winna... to bólu brzucha, optartych pięt, i.t.p choć dla mnie to było głupie. Kiedy zrobił scenę przed moim bratem, po tym jak mieliśmy świetnie się bawić nad jeziorem, najpierw wrzucił mnie do wody a kiedy nikt się nie śmiał a on sam nie był w centrum uwagi, widziałam że już ma focha i kiedy oddalilam się po kupno napoju po powrocie usłyszałam że jestem samolubna bo nie pomyślałam o nim, jego nie spytałam jemu nie kupiłam i że on nie chce już tu być i mam go natychmiast odwieść do domu. Odpowiedz moja była że gdzie on widzi problem i że go nie odwiozę. Zadzwonił po kolegę który przyjechał po niego mi naubliżał i nawtykał i padło to koniec, on chce być sam. Wszyscy byli wstrząśnięci jego zachowaniem i wtedy brat powiedział że muszę się zastanowić z kim się związałam...Otworzył mi oczy i zaczęłam łączyć Fakty i szukać odpowiedzi w necie natrafiając na "ocalsiebie" i filmy odnośnie narcyzów. Po tym wydarzeniu miałam karę - zbywał mnie ciszą tak jaki to robił wcześniej po każdej większej kłótni niby rozstaniu, było ich 3. To ja dociekałam dlaczego tak się zachowuje dlaczego milczy czy chce naprawdę się rozstać? Za każdym razem twierdził, że chce nadal ze mną być. I tak brniemy w to dalej. Może to było żałosne z mojej strony , trzeba było pozostać w tej ciszy a nie kajać się, tłumaczenie mu i doszukiwać się winy w sobie. Teraz już w odwiedziny do brata nie jadę bo straszniebnaubliżał na brata do mnie przykre, a brat po "akcji" nie chce z nim rozmawiać. I po tygodniu rozmyślań w następny weekend powiedziałam że nie życzę sobie uwag pod moim adresem i wywody że może potrzebuje pomocy specjalistów, że coś jest nie tak i jeśli nie zmieni podejścia do tematu to mimo że bardzo go kocham - Odejdę 🙁 Odpowiedz była krótka - on wie że jest trudny, i okropny wg ( nerwus) i już się nie zmieni ☹️ do specjalisty nie pójdzie bo szkoda kasy i czasu, ale obiecuje popracować nad sobą. Choć ja już przestaje w to wierzyć, czuję dystans po tym wszystkim z jego strony i ja się jakoś wycofałam, choć bardzo go kocham wiem że trudno a może wcale się już nic w nim nie zmieni, postanowiłam wytyczyć granice i być asertywna. Jeśli to mu nie będzie odpowiadało odpowiedź nasuwa się sama. Czy to objaw Narcyza czy może jest bardzo niedojrzały emocjonalne? Czy jeśli nosi rys Narcyza to czy jest w stanie aż tak grać, udawać czy on jest świadomy swego postępowania czy te wybuchy są nieświadomie? Kaja się po nich i przeprasza, wyraża skruchę, to możliwe że jest prawdziwe ? Potrafił zrobić dla mnie dużo, często okazuje mi czułość. Jest między nami bliskość. Nie chce przekreślać niczego, ale nie chcę po raz drugi tkwić w złej toksycznej relacji 😳 Dziękuję za uwagę 🙂
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.