Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Shockfatal

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Shockfatal

  1. Dziękuję za odpowiedź, ustosunkuje się do niej. Oczywiście nie mam kompetencji aby stwierdzać czy jest chory, ale wiele na to wskazuje. Piszesz o kochance, że mężczyźni zostają przy żonie bo mają do żony szacunek, ale w jaki sposób okazali ten niby "szacunek", że zranił mnie tak bardzo że już nic nie jest takie samo i nigdy nie będzie. To nie jest tak że zaprzestał takich zwyczajów, po wybaczeniu mu zdrady wielokrotnie zakładał portale randkowe, pisał z innymi kobietami, z jednymi romansował inne wyśmiewał że np są grube its przez co blokowałi mu konto. Wtedy nie rozmawiam już z nim tak często, często się za to kłóciliśmy o to ,przestałam się dzielić tym co dzieje się w moim życiu bo on po prostu w nim nie uczestniczył i tak jest do teraz, nie mam potrzeby mu się zwierzać z czegokolwiek po pierwsze dlatego że jak mówilam mu o jakiś moich problemach to za jakiś czas obracał to przeciwko mnie, wyciągał takie argumenty że dla niego były logiczne, dla mnie już niekoniecznie a po 2 dlatego że on ani mi nie doradzi ani mi nie pomoże w żaden sposób, to wygląda tak że tylko przyjmuje do wiadomości żeby to później wykorzystać przeciwko mnie. Nie rozumiem też dlaczego np przytulanie czy jakaś inna czułość sprawia mu taki problem okropny, jest to niesprawiedliwe że ja muszę zaakceptować to że on nie chce tego robić bo się z tym źle czuje a ja muszę się zmuszać do tego czego on chce ,to mi w ogóle nie odpowiada . Dla mnie bez czułości nie ma miłości, on nie chce budować tego związku tylko ciągle się chce kłócić bo ja wychodzę gdzieś z dziećmi ,a on nie chce/nie może to ja muszę siedzieć w domu dla niego. Moje życie nie kreci się tylko wokół niego, ja mam pracę, obowiązki, dzieci nie jestem w stanie się sklonowac. On nie wychodzi bo wstydzi się tego jak wygląda bo kiedyś miał sylwetkę Apollo za którego się uważał,a teraz już nie wygląda tak jakby tego chciał, facet pół życia spędził na siłowni pracując ciężko na swoją posturę a teraz jest"kanapowcem". Przykro mi na niego patrzeć że tak się meczy, że nie może robić już tego co kocha, ale to że on mnie obwinia o swoją chorobę to nie jest w porządku, bo mówił że on tylko miał problem z tymi przyjemnościami cielesnymi, jego życie nie było stresujące w ogóle tylko chodziło o sex. Wiele się w życiu dzieje a w jego to już w ogóle, nie wierzę że od braku seksu się tak pochorował i najlepiej cała winę zwalić na mnie jak zresztą o wszystko mnie obwinia, on zawsze jest święty. Tak już do tego przywykłam że coś jest moja wina że nawet mnie to nie wzrusza już. Wcześniej oczywiście wiele razy myślałam co jest że mną nie tak, chciałam coś w sobie zmienić i odkryłam że czym więcej daje tym więcej się ode mnie oczekuje i więcej się mi zabiera. Wychowano mnie tak żeby być twarda, żeby się nie użalać nad sobą tylko iść do przodu pomimo wszystko, bo życie jest pełne niespodzianek. Dla mnie oczywistym jest to że należałoby pomoc jak samemu się nic nie robi, wiele razy mu to wyrzucałam i to się zgadza. Wiele rozmow było na ten temat, to nie jest tak że ja się każe mu domyślać i się obrażam a on nie wie nawet o co(to jest jego domena) przekaz jest konkretny mówię co mi nie pasuje, ale to jest jak grochem o ścianę.Nie rozumiem też tego dlaczego ja muszę wszystkich rozumieć i być wyrozumiała ,a mnie to nikt nie musi, ja nie mogę mieć złego dnia, ja muszę być zawsze miła, pomocną i uśmiechnięta tyle że mi wcale do śmiechu nie jest. Nie chce mi się już nikomu pomagać, nikogo żałować, mam wrażenie że ja już nie mam uczuć, że tak ta sytuacja mnie zmieniła. Manipulacja że on się zabije też na mnie nie działa, nie dam sobą manipulować, nie będę rezygnować ze wszystkiego w imię fikcyjnej miłości. Zgodzisz się chyba że mną że człowiek który jest zakochany nie ma żadnych ograniczeń do okazywania czułości, szacunku i miłości. Mi przytulanie daje siłę, ładuje moje baterie, niczego więcej nie potrzebuje.Oczywiście że czuje się niedoceniona, niekochana itd jakiego poświęcenia bym nie uczyniła to i tak będę zawsze ta zła, ta która jest dla niego rakiem najgorszym jaki go spotkał, choćbym się dwoiła i troiła to nigdy nie doceni tego co robię i to jest bardzo przykre. Nie sądzę że ma sens to wszystko, gdyby sytuacja była taka że byłby zdrowy, sądzę że już dawno byśmy nie byli że sobą, nikt by się nie męczył.a że jest jak jest to nie za bardzo mam już wybór. Może być tak że coś we mnie nagle pięknie, coś przechyli czare goryczy i odejdę. Nie lubię siebie za to że jestem spokojna, opanowana i moja cierpliwość jest bardzo duża, to mi sprawia więcej problemów niż daje korzyści. Wolałabym być porywcza i konsekwentna nikt wtedy by nie bazował na mojej cierpliwości i wyrozumiałości.
  2. Mam 32 lata, jestem w związku od 8 lat z facetem i mamy 6letnia córkę. Od ponad półtora roku jest dramatycznie z tego względu że mój narzeczony się rozchorował. Ale od początku: z poprzedniego małżeństwa mam 14letnia córkę która mieszka z nami, ich kontaktu nigdy nie były dobre do momentu jego choroby, mogą córka zawsze go denerwowała,nasz związek nigdy nie był jakiś super. On zapalony piłkarz i pasjonata siłowni. Rzadko znajdował czas dla nas przez swoje pasje. Gdy przychodził weekend żeby iść gdzieś razem to zawsze miał swoje pasje tak jak w tygodniu . Nie dał sobie przemówić aby zrezygnować z częstotliwości cwiczen na siłowni 6x w tyg a w niedzielę piłka i szachy. Ma bardzo wysokie mniemanie o sobie, on jest najlepszy, najprzystojniejszy , najmądrzejszy. Fakt wiedzę ma taką że szkoły ale życiowej ani krzty. Sex jest dla niego priorytetowy i nic innego się nie liczy. Chce opisać jego cechy, dlatego się zagłębiam w cale życie. Do swojej córki się rodzicom nie przyznał przez 13 miesięcy, bo wstydził się tego że jeszcze nie mam rozwodu. Gdy zapoznał się z moją rodziną to często dochodziło do sytuacji gdzie mnie przy nich wyśmiewał, często też mówił mi przykre rzeczy tłumacząc tym że on jest szczery i nie będzie kłamał jak inni. Kiedy zaczął pracę w sklepie z odżywkami w odległych o 30km Tychach problemy z jego dostępnością się nasiliły, bo pracował od9-19 tam szedł też na siłownię i był w domu na 21-22 a nawet i później. Po jakimś czasie zaczęłam podejrzewać że mnie zdradza więc sprawdziłam jego telefon i w wiadomościach kochankę zapisal pod męskim imieniem. To co przeczytałam to szok i niedowierzanie, świat mi się rozsypał, nie umiałam znaleźć sobie miejsca, bardzo mnie to zabolało. Zawsze mi mówił że ja to nie mam pasji i wtedy przyszło mi to do głowy że powinnam się zmienić i zaczęłam z nim chodzić na siłownię, bo faktycznie w moim życiu jest tylko praca, dzieci i dom temu się poświęciłam bo tego chciałam, jeszcze wtedy byłam głupia i siebie obwinialam, że jestem beznadziejna że kto chce być z taką kura domowa. Minęło kilka dobrych tygodni, postanowiłam że pojadę do niego do pracy zrobię mu niespodziankę, na miejscu zastałam za lada jego i jego kochankę. Jestem osobą spokojna niestety i rozmowa przeprowadzona została w kulturalny i spokojny sposób , dziewczyna dała mi do zrozumienia że to on ją tak bałamuci, po zadaniu jej pytanie czy jej nie wstyd że rozbija rodzinne, ona mi odpowiedziała że żeby była rodzina to dwie osoby muszą się kochać... Wniosek z tego jeden, on jej mówił że mnie nie kocha I tak mydlił jej oczy. Po konfrontacji wróciłam do siostry gdzie zostawiłam młodsza córke, nie chciałam aby dzieci wiedziały więc tuszowałam to jak potrafię najlepiej przez kilka miesięcy. Zostałam u niej dopóki nie napisał żebym wróciła do domu aby porozmawiać, wróciłam. Myślałam wtedy że po co ja się tak katowałam ta siłownia i robiłam rzeczy których się teraz wstydzę, bo za wszelką cenę chciałam go zostawić przy sobie. W tym czasie on lawirował na portalach randkowych,wyłam z rozpaczy jak wilk do księżyca, nie dałam rady już tego w sobie trzymać, dzieci widziały wszystko, ciężko mi było to wytłumaczyć. Postanowiliśmy że się rozstajemy, na urodzinach mojej córki w lutym tego roku obwieściłam to mojej rodzinie że taka jest sytuacja. Mieszkaliśmy razem nadal,,ja w innym pokoju on innym, aby zająć myśli postanowiłam że też poznam kogoś na portalu żeby mieć taki"plasterek", pisaliśmy, spotkaliśmy się raz, do drugiego nie doszło spotkania bo mój były narzeczony pobił faceta i powiedział mi wtedy że tak łatwo mi nie odpuści, przyjechał pobić go prosto ze swojej randki . Musiałam wrócić z nim do domu, wtedy nagle go oświeciło że musimy być razem, mi było żal tych wszystkich chwil spędzonych razem więc jakoś się tak stało że spróbowałem jeszcze raz. W marcu zaczął się źle czuć, tracił siły, mówił że coś jest z nim nie tak. Drżały mu mięśnie i zaczęły mu zanikać,nadciśnienie miał, osłabienie siły mięśniowej.Wiele badań zrobił,wielu lekarzy odwiedzil i kilka szpitali. W pierwszych dniach był w bardzo złej kondycji psychicznej, uciekał że szpitala i przyjeżdżał do domu żeby się wyspać, bardzo to przeżyłam, był spanikowany, znerwicowany, szukał non stop w internecie co mu jest, nie mógł spać, jeść, non stop mu skakało ciśnienie, koszmar.w pierwszych dwóch szpitalach na wpisie na wpisie pisało żeby odwiedził psychiatre więc poszliśmy bo podejrzewałem że od tych wszystkich sytuacji może ma nerwicę, dostaliśmy się do psychiatry dlatego że psychoterapeuta mam polecił aby iść i zapisać się jakby na oddział. Tak zrobiliśmy, udało się. Chciałam żeby mu przepisał jakieś leki na uspokojenie , żeby się wysiadł,ale żeby go nie zamykał na oddziale bo to by go dobiło.Na konsultacji beże mnie psychiatra wracał do romansu i oczywiście oczernił mnie że ja mam taki charakter twardy, że ja nie rozumiem że nie tylko farmakologia. Oczywiście że rozumiem, ale znam mojego narzeczonego lepiej niż on i wiem co się działo z nim przez ten cały czas. Narzeczony nie chciał kontynuować leczenia bo mówił że on ma nieuleczalna chorobę neurologiczna stwardnienie rozsiane zanikowe boczne które się diagnozuje wtedy kiedy już masz niedowłady a nie jest szalony. Badania niczego nie wykazały, żadne ,wykluczyli inne choroby autoimmunologiczne, ale SLA też nikt nie potwierdził. Wzięłam tydzień urlopu żeby się nim opiekować podczas pobytu w szpitalu później już go nie mogłam brać, miał do mnie o to żal że poszłam z nim do psychiatry i tyle tylko dla niego zrobiłam gdzie ja musiałam chodzić do pracy, zajmować się domem i dziećmi dodatkowo. Że wszystkich szpitali wypisywał się na własne życzenie po 2-4 dniach. Kilka razy chciał się powiesić, zgotował mi piekło na ziemi. Za pierwszym razem się wystraszyłam bo po przebudzeniu patrzę a on się na pasku chce wieszać na rurce od gazu, za drugim razem znowu ta sama sytuacja zaraz po przebudzeniu więc zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest manipulacja lub wołanie o pomoc. Gdy byłam w pracy to musiałam ciągle z nim pisać bo balsam się że coś sobie zrobi ale też zadzwoniłam do psychoterapeuty wcześniej wspomnianego co mam zrobić w takiej sytuacji, poinstruował mnie co należy zrobić i jak czuje się w ten sposób manipulowana to także to wykonać. Jeszcze kilka razy tak się chciał prosić ale udawało mi się szybko opanować sytuację więc nie musiałam dzwonić nigdzie. Gdy pojechaliśmy na wesele do jego kolegi do Szczyrku tam też chciał się powiesić na grzejniku, grzejnik wyrwał, strach był okropny we mnie bo nie umiałam go uwolnić z bezsilności się rozpłakał po czym on mi obwieścił że żartował,tylko żartował. Teraz już nie chodzi na siłownię od 1,5 roku, nie gra w piłkę bo mówi że nie ma siły, w domu nic nie robi, do pracy też już nie chodzi od bardzo dawna. Z urzędu pracy wziął kredyt na firmę którego po roku nie trzeba oddawać, podżyrowalam mu, firmy nie otwarł do tej pory , leży na łóżku i tylko gra na telefonie, nic nie robi bo nie ma na nic siły z córką nie spędza czasu, nigdzie nie wychodzimy razem ale jak się kłócimy to nagle wychodzi nie wiadomo gdzie i go nie ma przez 3h a nawet i więcej. Mam na głowie pracę, cały dom do ogarnięcia, dzieci. Wszystko robię sama, bo on w niczym mi nie pomaga. Czuję złość, rozczarowanie bo jestem matką i ojcem, jestem zmęczona już tym wszystkim. On wymaga tylko sexu, nie daje od siebie nic kompletnie. Gdy kłócę się o to że od bardzo dawna mnie nie przytula nie okazuje czułości żadnej to odpowiada mi że czego ja żądam od chorego człowieka takiego poświęcenia, na litość boską czy to jest tak wiele? Czy człowiek tak umiejący jak on w ostatnie chwile swojego życia tylko gra i nie poświęca ani chwili rodzinie? Na sex to ma siłę, żeby wyjść gdzieś po kłótni też, ale żeby iść na zakupy to już nie ma, ja obładowana jak wielbłąd muszę rozdzierać się na kawałki żeby wyrobić się że wszystkim w ciągu dnia. Miałam urlop dwa tygodnie, wiedząc że on nigdzie nie pójdzie z nami więc zaplanowali z koleżanką co będziemy robić w tym czasie, ci prawda nigdzie nie wyjeżdżaliśmy ale były to takie jednodniowe wypady żeby dzieci miały radoche. Byłyśmy na basenie, w wesołym miasteczku itd.o to miał też pretensje że idę z koleżanką że mam go gdzieś, przecież dzieci nie będą w domu siedzieć cały mój urlop, bo i tak tylko ja je gdzieś zabieram cały czas, codziennie gdy tylko mamy czas to idziemy do parku na place zabaw itd staram się aby były jak najwięcej w ruchu. Po całej litanii pytanie jest takie czy moje odczucia że jestem wykorzystywana przez niego są dobre? Czy może być tak że wymyśli cała chorobę żebym się z nim nie rozstała? Teraz widzę jak mna manipulowal od zawsze żebym zrezygnowała z rodziny i koleżanki na jego korzyść, przeczytałam też w wielu artykułach że jest narcyzem i to by się zgadzało tak jak i to że jestem w związku toksycznym , może też ma jakas osobowość psychopatyczna.w jego rodzinie występuje schizofrenia (brat i wujek) i zespół Downa (siostra)
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.