Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Samina

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Samina's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam! Postanowiłam anonimowo napisać ten post, aby może poszukać wsparcia bądż zrozumienia - i może przede wszystkim odetchnąć i odrzucić poczucie winy (które wiem że jest irracjonalne i nic w tej sytuacji nie jest moją winą, a jednak - istnieje) Odkąd zmarł dziadek, babcia właściwie została sama. Mój ojciec mieszka w innym mieście, jest dłużnikiem i bawidamkiem. Babci nie pomaga, raczej tylko "pożycza" pieniądze. Ale nie jest to chyba patologiczne, choć nikt naturalnie mi się nie chwali, ani ojciec, ani babcia. W każdym razie - babcia w sumie miała i ma tylko mnie. Odkąd związałam się z ówczesnym partnerem mogłam "pomagać" babci na innych polach niż tylko "przyjść i potowarzyszyć" ew zrobić drobne zakupy. Mój partner ma prawo jazdy a babcia ma działkę poza miastem (mw 45min drogi) więc woziliśmy babcie przez ostatnie 4 lata (tyle mamy samochód) mój partner kosił działkę, raczej nie było większych problemów ani spięć gdyż babcia zawsze wynagradzała nas w jakiś sposób w formie pieniężnej (również zwracając za paliwo) Babcia jedynie marudziła że nie chcemy zostawać na noc. Czułam trochę wyrzuty sumienia że "nie spędzamy z nią tyle czasu ile ona by chciała" ale jednak mój partner nie jest żadną rodziną mojej babci i tak jak ja się krępuje być w towarzystwie jego babci dłużnej, tak normalne że on tez mógł zupełnie nie mieć ochoty. Co innego ja spędzaliśmy tam czas sami, a co innego z babcią. O ile babcia nie była wtedy specjalnie "denerwująca" to jednak starszy człowiek (wtedy powiedzmy 70+) ma swoje przyzwyczajenia, swoje rytuały i właściwie wtedy obcy młody człowiek mógł czuć dyskomfort. Byłam (i jestem nadal) mu i tak wystarczająca wdzięczna ze pomaga tyle ile może (chłop silny, a ja - dwie lewe ręce) Pomiedzy działką to co mogłam to starałam się pomagać sama (zamawiałam babci ciuchy przez internet, płaciłam rachunki) Starałam się być u babci raz w tygodniu co najmniej. Ludzie z mojej pracy jednak mieli ubaw z moich rozmów z babcia (dość częstych) a jeden kolega zwrócił mi uwagę że nie powinnam być na każde jej zawołanie. (sam ma podobne problemy z teściową i odbywa z żoną terapie) Obawiam się że pozwoliłam sobie na zbyt wiele. Babcia w miedzy czasie przeszła poważną operacje. Z perspektywy czasu uważam ze to był okres w którym paradoksalnie babcia miała... najlepszy humor. w 2 szpitalach miała rewelacyjną opiekę i poznała nowe koleżanki. Odwiedzaliśmy ją tyle ile mogliśmy (jeden szpital był bliżej działki, to odwiedzaliśmy rzadziej jednak była tam dość krotko) Kiedy wróciła do domu niedługo potem, w grudniu tamtego roku zmarł jej ostatni brat, bardzo nagle. Odcisnęło to na niej duże piętno, łącznie z sprawa spadkową jego mieszkania która nadal się toczy. I co w tym wszystkim jest problemem? Otóż babcia zmieniła się diametralnie. O ile nigdy nie była wzorem optymisty, to raczej nie marudziła, nie mówiła z przekąsami i raczej szybko udawało mi się poprawić jej humor. Teraz twierdzi ze wszystko zaczęło się od śmierci jej mamy i jej męża (zmarli w okresie dzielącym 5 miesięcy) Teraz ja zaczynam mieć problem ze zrozumieniem jej, a ona mnie. Najpotrzebniejsze sprawy związane z pogrzebem brata, bylismy z babcia w trudnych chwilach, niedawno zalatwialismy firme przeprowadzkowa by babcia mogla sobie zabrac pare mebli z domu wujka. Naturalnie bylam z babcia na pogrzebie, towarzyszlismy jej tez w sprawach urzędowych. (woziliśmy itd) Babcia ma dzisiaj pretensje ze nie mamy czasu kupić jej drabiny. Albo zakrętki do zlewu. Tak, właśnie takie problemy dla babci są najważniejsze. Babcia jest istną sinusoidą, jednak głownie tą na samym dnie. Na pytania jak się czuje odpowiada "jeszcze żyje" "co to za życie"... Czuje się złe ze nie kopiliśmy nadal jej tej cholernej drabiny, ale ja nie mam prawa jazdy a sklepu budowlanego nie mam pod domem. Moj partner pracuje fizycznie, również trenuje. Jest naprawdę zmęczony, jedyny dzień (sobota) gdy musi odpocząć to musiałabym ciągać go po sklepach. A zakupy spożywcze mogę zrobić sama w dyskontach obok bloku. Z partnerem się kloce na temat babci. Na 10 wizyt u babci od maja ona wymyśliła sobie 7 zakupow. Kabel od telewizora bo zaginal Od tv ktory stoi na szafie nieuzywany... Drabina (nie wchodzila na drabine ze 3 lata, firanki zaklada jej pani od sprzatania) jakas specjalna szczotka do odkurzacza. Moj partner nie pomaga specjalnie swojej rodzinie. A mamy jeszcze moją samotna mamę ktorej tez chcielibysmy raz na jakis czas w jakis sposob pomoc. Nie mam sumienia prosić go o kolejną rzecz zwiazana z babcią. Po przeprowadzce mebli z mieszkania wujka obiecałam mu że jedyną rzecza jaką moze MI (a nie babci) pomoc, to pomoc na dzialce. Bo babcia chce dzialke przepisać mi. Czuje wyrzuty sumienia. Bo z jednej strony dostane tę nieszczesna dzialke a z drugiej strony odwlekam miesiac kupno drabiny babci. Ale tu naprawde nie chodzi o te wszystkie "zakupy" i widzimisię. Każdy telefon do babci to dla mnie duży stres. Babcia tylko wzdycha i sugeruje jakim nieszczęściem sie otacza. Za kazdym razem sugeruje mi jak mało jej pomagam. Powiedziała mi wprost ze lekarz kazał jej "myśleć tylko o sobie, dopoki nie ogarnie tematu spadku, to nie dojdzie do siebie". Kiedyś poprosiła mnie bym zamiast o 16 przyszła trochę wcześniej (pracuje zdalnie, czasem mogę sie urwać, ale nie chce nadużywać tego u przełożonych) i powiedziałam ze powinnam być do 16 przed komputerem i zdarza mi się ze dostane jeszcze jakaś prace za 5 czwarta odpowiedziała "Ja to wszystko rozumiem, ale nikt nie rozumie mnie" Po tych wszystkich ciężkich chwilach w których bylismy z nią, ona się obraża o drabinę. Nie mieści mi się to w glowie. Zaczęło się od tego ze gdy dowiedzieliśmy się mieszkanie będzie dzielone w spadku, zasugerowałam babci zęby sprawa zajęli się mlodsi spadkobiercy, gdyż ona 75letnia kobieta możne mieć po prostu problem z dojazdami czy mailami (w przypadku covidu) związanymi z urzędowymi pracami. Wybuchła wtedy na mnie i 3 miesiace pozniej nadal mi wypominałam ze "nie uszanowałam tego ze ona chciala miec wtedy spokoj". Ja tylko chcialam ja odciazyc by nie musiala sie z papierami rozbijac po urzedach gdy spadkobiercy są 2 razy młodsi i mobilni... Trudno się z nią dogadać. Sugeruje mi ze mnie to nie interesuje, że mnie się nie chce, że "przecież jestem zajęta". W tamtym tyg udało mi sie znalesc dzien w ktorym babcia miała dobry humor. Zapytałam czy wpaść odpowiedziała "NO pewnie!" ale szlam tam jak na ścięcie. Ale okazało ze babcia miala naprawde nienajgorszy dzien i bylo bardzo milo. Na koniec zaczęła jej się kumulacja zażaleń to łagodnie się wycofałam i zmyłam do domu. Jednak parę dni później była już zupełnie inną osobą. Można byłoby długo pisać co się dzieje z babcią od tamtego roku. Chociaż zaczęło się już trochę wcześniej. Właściwie wszystkie rzeczy które jej prezentowałam albo na nie narzeka, albo nam je "wciska". (Np prosiła o mate do ćwiczeń rehabilitacyjnych, oddała nam ja ostatnio "żeby pies miał na czym spać") Wybrała z nami wersalkę to tylko narzeka ze "jest za duża, możecie sobie wziąć ją, ja kupie inna", oddała nam odkurzacz który jej wybraliśmy...) Czuje się winna i niewinna jednocześnie. Każdy telefon pogarsza mój humor. Jestem osobą z DDA i mam nerwice i takie problemy które brzmią w sumie pewnie dość śmiesznie, dobijają mnie. Gdyby ktoś mi to opowiedział parę lat temu pewnie bym go wyśmiała, że to nie problem. Jednak ciąży na mojej psychice. A ostatnio radze sobie z atakami paniki i nerwicą bardzo dobrze, boje się że powrócą. Babcia ma już problemy z pamięcią, mój partner się irytuje że "myśli tylko o sobie i nie słucha" ale domyślam się że mogą to być problemy z demencją. Jednak sa takie momenty kiedy zaczynam wierzyc w wersje partnera. W dogodnych dla siebie momentach wzdycha że nie może czegoś nosić a sama wchodzi po schodach mimo że kazalam jej czekać na windę... Przyjaciółka i partner sugerują by powiedzieć jej WPROST, coś dosadnie. Ale ja nie potrafię tak bez ogródek. Jednak nauczyłam się bronić siebie i partnera. Mowie jej dosadnie że możemy być zmęczeni. Jestem zwyczajnie zmęczona tym. Czuje wine że nie mam ochoty w ogóle jej pomagać. Bo i tak coś mi wypomni że nie taka drabina, nie taka wkrętka, że złe skoszone.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.