Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

BezPrzypalu

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez BezPrzypalu

  1. Stary to toksyczny związek, jeśli ona ma 18 lat to ile możesz mieć ty 19-20 lat? Nawet jeśli masz 25 lat to masz dużo czasu na znalezienie sobie związku który będzie normalny. Niektóre osoby w wieku 18 lat nie są emocjonalnie dorosłe i szukają innych relacji, na to wychodzi że nie jesteś jej jedynym i w moim przekonaniu nic nie tracisz, powinieneś sobie dać spokój z toksycznym związkiem zanim popadniesz w depresję. Znajdź kogoś bliskiego na kim możesz polegać i zapytaj go o poradę.
  2. Hej, Mam 35 lat i od 10 lat jestem w związku małżenskim, mam prawie 5 letniego syna. W związku jesteśmy dłużej niż 10 lat, coś około 14 lat liczyć cały związek. Mój problem zauważyłem rok temu, może coś koło tej daty, ale teraz widzę że tak naprawdę był on wcześniej, jak bardzo tego nie wiem. Widzę że w tym czasie moja żona się ode mnie oddaliła. Jeśli chodzi o wspólne wyjścia to robimy je z synem i z żoną, raz na jakiś czas jezdzimy razem do różnych miejsc, na place zabaw, nie w okolicy, lecz dalej, na jakieś wycieczki. Jednak to jest puste wyjście, gdzie jedyną uwagę przyciąga tylko syn którym się zajmujemy. Oczywiście rozmawiamy, jednak to jest pusta rozmowa. Jednak zacznę tutaj od żony a potem opiszę siebie. Moja żona jest bardzo opiekuńcza kochająca syna, dokładną i pracowitą osobą. Założyła swoją działalność no po prostu osiągneła sukces życiowy. Jednak to wszystko odbiło się na związku, żona jest zapracowana, pracuje pół z domu pół w biurze(poza domem), podczas pracy w domu kontakt z nią jest ograniczony ze zwględu na ilość pracy którą posiada, czasami ma tyle pracy że mówi coś do swojego syna że mu zrobi jedzenie i tego nie pamięta, stawia syna i prace na pierwszym miejscu z czym oczywiście nie ma żadnego problemu ale mnie tam w ogóle nie ma, nie śpimy razem od czasu gdy się syn urodził, proóbowałem ją nakłonić do zakupu łóżka dla niego, co jest prawie że niemożliwe, przez to że nie śpimy razem to nie mamy w ogóle kontaktu między sobą, ona nie ma czasu na seks a że nie śpimy razem mi ciężko jest go zainicjować. Moja żona jest panią domu, ona podejmuje w większości decyzje z którymi potem moge się zgodzić lub wyrazić sprzeciw, oczywiście mam swoje zdanie, jednak tak jak w przypadku łóżka dla syna jest to nie moja decyzja. Rozmawiałem z nią już tyle razy że nie potrafię już tego zliczyć jeśli chodzi o zakup łóżka, w żaden sposób nie jest to rozpatrywane przez nią. Kiedyś przychodziłą do mojego pokoju razem przed snem oglądaliśmy filmy, coś tam rozmawaliśmy, kochaliśmy się. Potem doszło do tego że przestała to robić. To było może rok temu. Kim jestem, uczuciowa osoba, kocham bliskość drugich osób, lubię kontakt między ludzki. W związku byłem osobą która inicjowała bliskość, przytulała pierwsza. Pracuję również z domu jak i chodzę do pracy. Kocham mojego syna jak i moją żonę. Wiele razy to im mówię. Jestem typem który kocha swoją żonę nad swojego syna, nie wiem czy to dobrze, ale powiedziałem jej to kiedyś że ona zawsze będzie na pierwszym miejscu w moim życiu (ona uważa to za żart chyba), od zawsze uważam że syn kiedyś odejdzie a z żoną się żyje do śmierci. Oczywiście mam swoje wady typu że złoszczę się, jak jej mówię że najczęściej moje złości się z braku kontaktu z nią czy to chodzi o proste przytulania i poczucie miłości czy o zwykły seks (obecnie moje złości zamieniły się w obojętność). Zainicjowałem rozmowę o moim problemie, powiedziałem o co mi chodzi, starałem się wytłumaczyć czego mi brakuje w związku. Odpowiedź żony była że się zmieniła i nie będzie tak jak było 5 lat temu przed urodzeniem dziecka. Czuje jakbym w ogóle jej nie obchodził, oczywiście że mnie to złości, to już przeszło w lekką depresję, nic mi się nie chce, jestem smutny, nie potrafie się bawić z synem. Na początku się złościłem na brak seksu, brak kontaktu, brak spania, brak jej inicjatywy do jakichkolwiek relacji, uświadamiałem ją że brak seksu to jak dla mnie brak miłości, ona za to uważa że robiliśmy to za często (najczęściej było dwa razy w tygodniu, potem przeszło na raz w tygodniu, a obecnie chociaż nie zawsze jest raz na miesiąc). Wydaje mi się że przez to że pracuję spadło jej libido, nie widzi tego gdyż nie ma na to czasu. Ja natomiast planowałem odejść od niej już drugi raz. Za pierwszym razem byłem już przygotowany, zapakowałem się, jednak stwierdziłem że to nie jest rozwiązanie, oczywiście mieliśmy rozmowę na ten temat, obiecała że spróbuje się zmienić, minął miesiąc/dwa miesiące, nic się nie zmieniło, nadal pracuje mocno, nadal nie zwraca na mnie uwagi, nie planujemy powrotu do spania razem. Już mam ochotę naprawdę to zakończyć ze względu na brak miłości do mnie. Nawet dzisiaj wspomniałem czy mnie kocha, nie potrafi mi odpowiedzieć, dotego wczoraj chciałem skorzystać z jej telefonu i mi go wyrwała z ręki. Nie sądze by miała kogoś, bo ją już uświadamiałem że jeśli ma mi doprawiać rogi to lepiej będzie jak mi oszczędzi bólu i się rozstaniemy, kiedyś miała przyjaciela co z nim smsowała, od tego czasu mam poważny uraz z brakiem zaufania do niej, gdyż mocno to przeżyłem (według niej były to tylko smsy ja myślę że mogła się w pewnym sposób zadużyć w tej osobie, niby przestała ale kto go tam wie, wybaczyłem jej i po pewnym czasie urodził się nam syn). Nie wiem jak mam to widzieć, ogólnie mam już zaplanowane mieszkanie, martwi mnie mój synek gdyż to co się stanie to będzie związane z tym że ja odejdę od niego, mieszkanie jest mojej żony, zresztą nie sądze by sąd mi dał prawa opiekuńcze. Martwi mnie to kto się będzie nim zajmował jak mnie nie będzie, że to będzie moja wina że odszedłem i że nikt nie ma na niego czasu, gdyż jeśli jestem w domu i pracuję z domu to opiekuje się nim. Tak wiem że jest przedszkole gdzie moja żona nie często go tam wysyła. Może jest tutaj coś więcej do dodania jednak sam już nie wiem, trudno się o tym gada i jeszcze trudniej pisze. Nie wiem czy problem leży po mojej stronie czy po stronie żony. Według żony ja jestem osobą atakującą ją, że mi wszystko nie odpowiada, może i tak być bo ile można prosić o rozmawiać wciąż o tym samym, o braku miłości, z mojej strony moja żona nie słucha mnie i olewa wszystko co mówię, przez co myślę że zatraciłem się licząc że się zmieni, nie następuje dlatego mam ciągłe pytania, trochę pretensje że nic nie robi w tym kierunku. Czy jest tutaj coś co można zrobić bez rozmowy z nią z psychologiem rodzinnym? Bo nie wiem czy ona się zgodzi na to.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.