Wtedy byłem jeszcze na studiach. Inne czasy i nawet jeśli człowiek stronił od imprez, to się jakoś trafić mogło, szczególnie, że połowę tego czasu spędziłem w akademiku. Niestety nic z tego nie wyszło, kontakt urwał się bardzo szybko. Teraz mieszkam sam w swoim mieszkaniu. W dodatku pracuję (i do tego zdalnie) w IT, więc wiadomo jak to jest.
Próbowałem sugerowanych często lekcji tańca dla singli, ale okazało się że nie dość że 2/3 to faceci, to jeszcze do tego wiek singielek to w większości 45+. To stanowczo nie moja grupa. Chodzę na lekcje języka, ale też się nikt nie trafił. W dodatku zdaję sobie sprawę, że jeśli miałbym mówić o jakiejś sensownej szansie na zmianę, to musiałoby się odbywać powiedzmy kilka pierwszych randek w miesiącu.
Nie wiem czy mówienie o energii jest właściwe. Po prostu robienie czegoś jest lepsze niż nierobienie. W dodatku zajmowanie się rzeczami takimi jak nauka języków czy siłownia wchodzą z czasem w nawyk.
Myślałem o terapii. Mój nastrój jest trochę jak sinusoida i z tego powodu zapewne odkładałem, bo raz się czuję lepiej i zupełnie się nie przejmuję, a po pewnym czasie to wraca i ilekroć się zaczynałem zastanawiać nad tym, samopoczucie się poprawiało i zapominałem o sprawie.