Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Sa_ma

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Sa_ma

  1. Mam 25 lat. Skończyłam jedne studia i właśnie ukończyłam trzeci rok kolejnych, są to studia artystyczne. Aktualnie od 4 lat nie mam partnera, ale jest mi z tym dobrze, nie w tym tkwi problem. Natomiast nie wiem do końca co się ze mną dzieje. Od wielu lat (7 może nawet 9) podejrzewam u siebie depresję lub inne podobne zaburzenie, ale nie umiem nic z tym zrobić. Nie jestem w stanie iść do specjalisty bo zwyczajnie mi głupio, nie umiem siedząc przed kimś powiedzieć co tak naprawdę ze mną się dzieje bo nie umiem do końca tego określi. Nie umiem,ale też nie lubię rozmawiać o sobie, tak swobodnie opowiadać. Potrzebuję ciągnięcia za język, kogoś kto będzie wyciągał ze mnie informacje. Wiem, że potrzebuje pomocy bo jest coraz gorzej, ale nie umiem o nią poprosić, boję się, że usłyszę, że wymyślam, że tak serio to jestem leniwa i wymyślam sobie problemy. Ale dlaczego uważam, że coś jest ze mną nie tak. Od kilku lat mam w swoim życiu takie okresy kiedy nie umiem funkcjonować, mam obniżone samopoczucie i bardzo niską samoocenę (nawet kiedy mam lepszy okres to i tak uważam się za brzydką, grubą, głupią, która nigdy niczego w życiu nie osiąganie). W takich m okresie nie umiem się zmobilizować i zmotywować do jakiegokolwiek działania, a wyrzuty sumienia związane z tym, że nic nie robię dobijają mnie jeszcze bardziej i tak się to błędne koło napędza. Taki gorszy okres potrafi u mnie trwać tydzień lub nawet dwa- trzy miesiące. Każdy kolejny jest gorszy i trudniej jest mi się z niego podnieść. Coraz częściej w tym czasie pojawiają się myśli samobójcze, wiem, że obecnie są to tylko myśli i nie jestem w stanie ich zrealizować, ale są coraz częstsze i obawiam się że niedługo mogę przejść do ich realizacji. Początkowo kiedy myślałam o samobójstwie to czułam strach i niepokój, teraz coraz częściej czuję spokój. Kiedy mam dobry czas to odpychamy od siebie myśl, że mogę mieć depresję, analizuję ten etap, który właśnie minął i dochodzę do wniosku, że coś sobie wymyśliłam, że użalam się nad sobą i przez takie osoby jak ja ludzie, którzy faktycznie cierpią mogą nie być brani poważnie z ich chorobą. Bardzo dużo działam, angażuje się w projekty, mam masę pomysłów, planów. Część z nich realizuje, czasami są lekko szalone, ale nie są ireacjonalne. W takim okresie myślę o sobie lepiej, mam takie momenty bardzo sporadyczne, że nawet patrzę na siebie jak na osobę atrakcyjną. Nie biorę w tym czasie, chwilowek na spontaniczne wyjazdy, czy zakupy, zwyczajnie żyje tak jak inni i się realizuję. Nie powiem, że jestem w tych momentach duszą towarzystwa bo zawsze jestem bardzo towarzyska, lubię ludzi. Należę do tych osób u których nie widać problemu. Gdybym komuś z moich znajomych powiedziała lub rodziny powiedziała, że podejrzewam u siebie depresję to chyba śmiechem by mnie zabili. Kiedy byłam nastolatką i miałam takie okresy, a moi rodzice to widzieli to zamiast spróbować mi pomóc, słyszałam, że coś sobie wymyśliłam. Jestem charakterna, dość temperamentna więc traktowali to jako moje dziwne nastoletnie humorki, którymi nie ma powodu się przejmować. Dlatego nigdy nikomu nie mówiłam o tym co czuje i co się ze mną dzieje. Teraz pierwszy raz w życiu powiedziałam to co od wielu lat układałam sobie w głowie i czuję lekką ulgę. Tylko co robić dalej? Jak nie dać się zniszczyć samej sobie?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.