Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

anna1234

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

anna1234's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam Odkad ukonczylam szkole, gdzie chodzilam do niej z ciaglym lekiem, strachem przed kolezankami i kolegami, tzn spotkaniami w klasie, odetchnelam z ulga. Od tamtego czasu minelo wiele lat, codziennie nachodza mnie mysli, ze nie spelnie sie w zadnej roli, w pracy. Mialam nauczycielke z pewnego przedmiotu, ciagle miala lzy w oczach, nikt jej nie szanowal, bo byla osoba zalekniona oraz przedewszystkim z trudem przekazywala wiedze, jakby nie miala zbyt do tego wiedzy, kompetencji. Bylo to po niej widac, ze ma mala inteligencje i strach. Identyfikuje sie z nia , wiem ze jestem podobna do niej, z tym ze ona ma duzo wiecej oleju w glowie, ja podejrzewam ze jestem uposledzona umyslowo co nigdy nie zostalo stwierdzone, ale wiem to, czuje, mialam problemy w szkole zeby wypowiadac sie na jakikolwiek temat, kulam na pamiec, a najbardziej balam sie przerw gdzie wszyscy ze soba rozmawiali a ja stalam z boku. Pozniej po ukonczeniu szkoly sadzilam ze poznam chlopaka przez Internet poniewaz to jest jedyna mozliwosc dla mnie, zeby ozenic sie, miec dzieci, nie pracowac. Wszystkie plany legly w gruzach, Partner ktory dobrze nie zdazyl mnie poznac, pojechalam do niego, nie informujac go o tym, zeby po prostu wykorzystac to ze jest sam i zamieszkac z nim. Czesto sie klocilismy bo on zarabial a ja mialam fobie spoleczna i blagalam go zebym nie musiala chodzic do pracy. Wiem, ze z promiennego, wesolego chlopaka zmienil sie w przytloczonego i smutnego. Przeze mnie. Nie mogl mi pomoc: Moj strach przekreslil kazda szanse na moj osobisty rozwoj, a wlasciwie wiedzialam ze nic mi nie da zapisanie sie na studia skoro nawet nie wychodzilam sama bez niego z domu, a juz nie mowiac o zagadywaniu kogokolwiek. Mialam jakby Stupor, nie wiedzialam jak wogole zaczac prowadzic temat, rozmowe, mialam pustke w glowie. Gdyby nie chlopak zginelabym z glodu, bo nie pracowalam. Nasz czas wyglada tak ze siedze sama w pokoju a on pracuje, gdy przychodzi z pracy jest zmeczony i idzie spac, w weekendy jedziemy na rower, zjemy cos i tyle rozmow. On juz nie wie co robic, ciagle mi mowi zebym cos z soba zrobila, miala zajecie wtedy ja placze bo wiem ze tak nie zrobie, bo boje sie i wiem ze bede miec problemy z innymi ludzmi. Czesto dochodzilo u nas do klotni, bijatyk, krzykow, rekoczynow. Gdybym byla osoba ktora potrafi sama o siebie zadbac ale nie jestem . Moi rodzice nie zorientowali sie ze mialam takie problemy , mam wrazenie ze nikogo by to nie obchodzilo badz oni sami nie wiedzieli mi jak pomoc. Unikalam wszelkich kontaktow z rodzina dalsza i dzis nie mam juz nikogo, ani znajomych ktrorzy sami nigdy sie nie odezwali wiecej po szkole ani nikogo z rodziny. Mialam mysli samobojcze, gdyz wiedzialam ze z moim IQ nigdy nie bede normalna, a gdy chlopak mnie zostawi to zapije sie na smierc bo nie widze innego wyjscia. Mialam proby samobojcze, bo wiedzialam ze marnuje mu zycie, sobie juz tez nie pomoge. Dzis mam 35 lat, 0 lat pracy, zadnych oszczednosci, zadnych relacji, niszcze sie palac papierosy ktore pomagaja mi rano nie myslec i nie plakac. Gdy nie pale ciagle placze, calymi dniami, palenie pomaga mi zabic lek i stres ale zamyka mnie w domu bo wiem ze nie wyjde do ludzi a ni pracy. Nie przysluguje mi renta, nie mam nic udokumentowanego , poza pojedynczymi wizytami u lekarza z podejrzeniem fobi spolecznej, schizofreni, niedopasowania spolecznego. Mam tak mocno zniszczona psychike ze ukrywalam sie w domu za zaslonietymi zaluzjami gdy chlopak pracowal i nie bylo go przez pare godzin. Moj Partner dobrze zarabia, mogl mi pomoc chodzic na jakies elektrostymulacje mozgu gdzie poprawiloby sie moje funkcjonowanie, ale nie bedzie pieniedzy inwestowal we mnie. Mowi ze jestem chora psychicznie ale nie chce mi pomoc. Kiedys mnie zostawi, wiem to. Ciagle mialam do niego wyrzuty ale to chyba z wlasnej desperacji ze nie moge sobie sama pomoc ani nikt, gdyz to jest niemozliwe i nikt mi nie uwierzy ze mam uposledzenie i to by mnie skazalo na stygmatyzacje. Jeszcze wspomne, ze wczesniej jako dziecko nie bylam swiadoma ze sa psycholodzy. Gdy poznalam partnera widzialam, jakie zycie moze byc piekne. Inspirowal mnie opowiadal czym sie zajmowal, ze mial zainteresowania. Ja zauwazylam ze jestem inna wtedy, bo ja nie mialam zadnych zainteresowan, do niczego mnie nie ciagnelo, siedzialam z glowa w ksiazkach gdzie ciezko bylo mi przyswoic jakikolwiek material. Mowilam o tym mamie, ale nic nie radzila. Kazala sie uczyc. Wogole nie wiem jaka role odegrala moja mama w moim zyciu. Byla dobra ale sama nie pracowala ale wtedy czasy byly inne. Zajmowala sie domem miala duzo dzieci. Nie wynioslam zaradnosci z domu, zawsze bylam lekliwa, nie mialam opini na zadne tematy, godzilam sie ze wszystkim takie jakie jest. Nie wiedzialam ze doroslosc bedzie taka trudna, ze nie zrobie nic zeby moc sie jakos odnalezc. Bylam raz w pracy z kolezanka, ona byla przy mnie, odpierala ataki na mnie, sama dziwila sie ze wychodzilam gdy ona zapraszala kolezanki. Na poczatku bylam z nimi ale nie mialam co powiedziec, wtedy zaczelam plakac i sie wycofywac. Uznali mnie za szalona, kolezanki mowily o mnie ze jestem nienormalna. Wtedy wyjechalam do chlopaka, zaczac nowe zycie. Gdy zapraszal kolegow pare razy, juz byl po studiach wiec wiedzialam ze nie bedzie mial tyle kontaktow, cieszylam sie ze poznam jego znajomych. Po pierwszym spotkaniu juz wypytalam o byla dziewczyne mojego, nie wiem po co. Zaczela sie klotnia, bo nie uszanowalam prywatnosci. Nie zdawalam sobie wiele razy w moim postepowaniu z konsekwencji. Czulam sie samotna, wychodzilam z domu na dyskoteki, chcialam tam poznac znajomch, co sie konczylo tym ze wracalam sama, splakana do domu bez znajomych, pijana. Moj Partner chcial mnie wyrzucic zebym wracala do domu rodzinnego. Plakalam i blagalam go zeby pozwolil mi zostac. Czesto do niego sie tule, ale nic wiecej nie ma miedzy nami. On czuje sie w roli ojca, opiekuna. Czesto mowi mi ze ja wszystko olewam, nie pracuje, bo mi sie nie chce. a to przez leki. strach ktory mnie prawie zabija od srodka. Kazdy moj dzien to czekanie na smierc, to pustka to cos co mnie rozdziera wewnetrzenie. Pewnego dnia naduzylam alkoholu Partner zawiozl mnie na stacje intensywnej terapi, przezylam. Czesto przed tym mialam mysli s. Nie wiem jak wyjsc z nalogu palenia papierosow, gdy pozniej przychodza te wszystkie mysli, ktore pokazuja mi ze donikad nie zaszlam. Nie widze sie w tym, zebym miala chodzic do szkoly gdzies skoro juz wczesniej mialam problemy z rowiesnikami, z nauka, z akceptacja mnie w srodowisku. Czulam sie balastem, chialam umrzec, ale on mi nie pozwolil. Krzyczal po mnie po tym wszystkim , odsunal sie odemnie. Nie wiem gdzie on jest wewnetrzenie. Jego rodzice sa przeciwko mnie, wiem to, Zaluja ze on sie ze mna zwiazal. Moi rodzice uwazaja ze ze mna wszystko jest okej. Boje sie co bedzie gdy moi rodzice umra, bo wtedy juz nie bede miala komu sie nawet zwierzyc. Nie chce im opowiadac ciagle tego ze sie boje, ze zostane sama. ze nie utrzymam sie. W moim wieku chyba za pozno na pomoc, bo odczuwam wypalenie, apatie, niechec i strach. Czulam sie jak psychopatka, ze nie jestem wstanie sie zmienic nawet w takiej sytuacji gdyby ktos kogo kocham sie przejmowal. ze nawet dla nich nie potrafie sie zmienic.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.