Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Monika5452

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Monika5452's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Cześć, piszę tutaj bo jestem trochę załamana i mam totalny mętlik w głowie. Jestem (a raczej byłam) z moim narzeczonym 3 lata. Ja mam 27 a on 31. Za rok planowaliśmy ślub. Między nami układało się różnie. Sporo się kłóciliśmy. Były rozstania i powroty. Gdy się kłóciliśmy to ja pierwsza wyciągałam rękę i przepraszałam nawet jeśli nie widziałam w sobie winy za spowodowanie kłótni. On zawsze reagował cichymi dniami co mnie wykańczało psychicznie. Powody kłótni były różnorakie. Ja głównie oskarżałam go o to że jest mamisynkiem, nie do końca potrafi podejmować decyzje sam tylko radzi się rodziców. Próbowałam mu uświadomić że nie czuję się najważniejszą osobą w jego życiu, że chciałabym poczuć się bezpiecznie. On mówił mi, że jestem zbyt nerwowa. Jego brat i bratowa byli bardzo nachalni. Potrafili wysyłać zdjęcia swojego dziecka nawet mimo to że prosiłam ich osobiście żeby tego nie robili. Mi to przeszkadzało bo widziałam jak to działa na mojego narzeczonego i że zaczyna naciskać na dziecko a ja nie byłam jeszcze na to gotowa. Poza tym uważam że takie sprawy powinny być dyskutowane miedzy ludźmi a nie podejmowane pod wpływem zdjęć. Po tym wszystkim jego rodzina stała się moim wrogiem i rozpoczęli krucjatę przeciwko mnie. Zauważyłam że kiedy jechał do swoich rodziców sam później oddalał się ode mnie i kłóciliśmy się. Podczas kwarantanny nie widzieliśmy się od połowy maja. Ona jednak jeździł do swojego rodzinnego domu gdzie spotykał się z całą swoją rodzinką. No i zaczęło się wszystko od początku...2 tyg temu po kłótni po prostu przestał się do mnie odzywać. Zablokował mój nr tel., nie odpisywał na smsy i maile. Po tygodniu napisał tylko że zrywa ze mną i że uważa mnie za osobę toksyczną, a kilka dni później napisał jeszcze że pierścionek zaręczynowy mam mu wysłać pocztą. Gdy odczytałam wiadomość to myślałam że się pomylił czy coś. W sumie to nadal nie wiem czy to nie jakiś żart... Jak byliśmy razem to wielokrotnie powtarzałam mu że problemy się rozwiązuje rozmową a nie ucieczką. Z każdym razem kiedy przestawał się odzywać strasznie mnie to wkurzało. Miałam ochotę po prostu wyjść z siebie i stanąć obok. I wtedy nie potrafiłam się powstrzymać i obrzucałam go obelgami, raz zdarzyło mi się nawet mu wygrażać. Nie chcę już walczyć o ten związek. Jestem totalnie zmęczona "dobijaniem" się do niego. Kiedy dzisiaj pomyślę, że nawet z powrotem byśmy się zeszli i on znowu uciekł by w milczenie to zaczyna mnie ściskać w żołądku. Nie wiem dlaczego tolerowałam to że jego rodzina a w szczególności brat tylko czekają sytuacji kiedy mogą mnie upokorzyć przez moim narzeczonym. Może dlatego, że on wmawiał mi cały czas że nic się nie dzieje, że wszystko jest ok. I że to ze mną dzieje się coś niedobrego, np próbował mi wmówić że mam borderline, "jakąś" chorobę psychiczną, że będzie ze mną jeśli pójdę do psychologa lub psychiatry.... Nie rozumiem też jak można w ten sposób zakończyć związek. Napisał mi że "o moim zachowaniu wiedzą już jego rodzice, brat i bratowa i dobrze że nie widziałam jakie mięli miny kiedy im o tym opowiadał"..... Nie dowiedziałam się jednak co im opowiadał i czy mówił prawdę czy tylko napisał mi na złość.. Może ktoś z Was miał podobne problemy. Chciałabym się od niego uwolnić ale cały czas czuję potrzebę "naprawiania" i niestety cały czas próbuję się z nim skontaktować. Wychowywana byłam aby troszczyć się o partnera ponad wszystko i że konflikty zawsze się da rozwiązać. Ale jak rozwiązywać kiedy druga strona jest poza orbitą? Szkoda mi tego czasu który spędziliśmy bo było w nim wiele fajnych chwil, nie tylko złe. Nie wiem czy powinnam pchać się dalej w tą rodzinę skoro oni mnie odtrącają a mój narzeczony tego nie widzi.. Bardzo go kocham ale już po prostu nie mam siły. Aktualnie moje samopoczucie jest kiepskie, boli mnie głowa i cały czas odczuwam zdenerwowanie, nie mogę jeść.. Staram się o tym wszystkim nie myśleć ale jest mi bardzo ciężko Może ktoś z Was mi coś podpowie, jak się podnieść i żyć dalej.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.