Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

KawaK

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez KawaK

  1. Cześć wszystkim. Postanowiłam gdzieś się uzewnętrznić, bo po prostu dziś jest jeden z tych dni, kiedy myślę że już dłużej nie dam rady. Nie jestem Polką. Do Polski przyjechałam z innego kraju na studia, po których zostałam lekarzem weterynarii. Pracuję w zawodzie od 3 lat. Przez łącznie 9 lat mojego życia w tym kraju nie nawiązałam żadnych przyjaźni. Zanim tu przyjechałam byłam inna osobą, dusza towarzystwa, miałam twórcze zainteresowania i dużo bliskich znajomych. Odkąd jestem tu staje się coraz bardziej wycofana, tracę wszystkie znajomosci i nie ma praktycznie już nic co sprawiałoby mi przyjemność. Nagle jakiekolwiek cele przestały istnieć. Nie dążę do niczego. W pracy zawodowej się raczej spełniam, kontaktuję się na codzien z dużą ilością ludzi i z zewnątrz raczej wyglądam na osobę co nie ma leku spolecznego. A po powrocie do domu nie mam na nic sił, czuję się wyczerpana. Ale nadchodzi kolejny dzień i znów idę do pracy, która działa na mnie jak narkotyk. Mam partnera, z którym jestem już od 4 lat, 3 lata mieszkamy razem. Mój partner jest ode mnie 10 lat starszy i ma dziecko z poprzedniego związku. Niestety nic nie wskazuje na to aby zamierzał wziąć ze mną ślub, nie mamy żadnych wspólnych planów i marzeń. Nie jest to dla mnie dziwne, gdyż do takiego stopnia się wycofałam z każdego aspektu życia, prócz pracy, i do takiego stopnia zaniedbalam własny rozwój osobisty, że sama nie chciałabym ze sobą być. Od kilku lat nie mam możliwości swobodnego podróżowania, chociażby do rodziny w kraju pochodzenia, ponieważ (nie z mojej winy) występują ciągle opóźnienia w zalegalizowaniu mojego pobytu ze strony urzędów (długa historia), co uniemożliwia mi też wiele innych rzeczy, na przykład otrzymanie prawa jazdy. Od paru lat sytuacja z moimi dokumentami wygląda tak, że mogę jedynie przebywać i pracować na terytorium Polski. Czuję że nie mam nad swoim życiem żadnej kontroli. Nie dbam o własne zdrowie. Zarabiam równo tyle, żeby starczało mi na opłatę wynajętego mieszkania i zakupów spożywczych. Przez ostatnie dwa miesiące oplacalam również wydatki partnera, gdyż stracił on pracę ze względu na sytuację epidemiologiczna. Nie mamy żadnego zabezpieczenia finansowego. Mam słaby kontakt z rodziną. Unikam ludzi, jestem w stanie znieść tylko klientów w lecznicy. Nie wiem czy coś mi jest, ale czuję się tak jakbym całą niewielka ilość wykrzesanych sił zostawiała w pracy, a w domu już nie jestem w stanie kontrolować swoich emocji. Ostatnimi czasy zaczęłam mówić do siebie (nie kontroluje czasem tego co wypowiadam). Kiedy zostaje sama w domu, na przykład kiedy partner wyjeżdżał służbowo, nie jestem w stanie przygotować sobie posiłku ani umyć się. Mam wrażenie że wszystko co robię z codziennych czynności, robię tylko dlatego że obok ktoś jest, kto mógłby zaobserwować że zachowuje się dziwnie a więc staram się 'trzymac fason'. Ogólnie czuję całkowita obojętność na wszystko. Byłam raz rok temu u psychiatry na NFZ, wizyta trwała 10 minut i dostałam receptę na lek, którego nie biorę. Nie wiem czy teraz odważyłbym się pójść na wizytę do psychiatry. Nie umiem juz wynurzyć się ze swojej skorupki. Proszę odezwijcie się jeśli czujecie się w czymś podobnie - jak się naprawić ?
  2. Cześć wszystkim. Postanowiłam gdzieś się uzewnętrznić, bo po prostu dziś jest jeden z tych dni, kiedy myślę że już dłużej nie dam rady. Nie jestem Polką. Do Polski przyjechałam z innego kraju na studia, po których zostałam lekarzem weterynarii. Pracuję w zawodzie od 3 lat. Przez łącznie 9 lat mojego życia w tym kraju nie nawiązałam żadnych przyjaźni. Zanim tu przyjechałam byłam inna osobą, dusza towarzystwa, miałam twórcze zainteresowania i dużo bliskich znajomych. Odkąd jestem tu staje się coraz bardziej wycofana, tracę wszystkie znajomosci i nie ma praktycznie już nic co sprawiałoby mi przyjemność. Nagle jakiekolwiek cele przestały istnieć. Nie dążę do niczego. W pracy zawodowej się raczej spełniam, kontaktuję się na codzien z dużą ilością ludzi i z zewnątrz raczej wyglądam na osobę co nie ma leku spolecznego. A po powrocie do domu nie mam na nic sił, czuję się wyczerpana. Ale nadchodzi kolejny dzień i znów idę do pracy, która działa na mnie jak narkotyk. Mam partnera, z którym jestem już od 4 lat, 3 lata mieszkamy razem. Mój partner jest ode mnie 10 lat starszy i ma dziecko z poprzedniego związku. Niestety nic nie wskazuje na to aby zamierzał wziąć ze mną ślub, nie mamy żadnych wspólnych planów i marzeń. Nie jest to dla mnie dziwne, gdyż do takiego stopnia się wycofałam z każdego aspektu życia, prócz pracy, i do takiego stopnia zaniedbalam własny rozwój osobisty, że sama nie chciałabym ze sobą być. Od kilku lat nie mam możliwości swobodnego podróżowania, chociażby do rodziny w kraju pochodzenia, ponieważ (nie z mojej winy) występują ciągle opóźnienia w zalegalizowaniu mojego pobytu ze strony urzędów (długa historia), co uniemożliwia mi też wiele innych rzeczy, na przykład otrzymanie prawa jazdy. Od paru lat sytuacja z moimi dokumentami wygląda tak, że mogę jedynie przebywać i pracować na terytorium Polski. Czuję że nie mam nad swoim życiem żadnej kontroli. Nie dbam o własne zdrowie. Zarabiam równo tyle, żeby starczało mi na opłatę wynajętego mieszkania i zakupów spożywczych. Przez ostatnie dwa miesiące oplacalam również wydatki partnera, gdyż stracił on pracę ze względu na sytuację epidemiologiczna. Nie mamy żadnego zabezpieczenia finansowego. Mam słaby kontakt z rodziną. Unikam ludzi, jestem w stanie znieść tylko klientów w lecznicy. Nie wiem czy coś mi jest, ale czuję się tak jakbym całą niewielka ilość wykrzesanych sił zostawiała w pracy, a w domu już nie jestem w stanie kontrolować swoich emocji. Ostatnimi czasy zaczęłam mówić do siebie (nie kontroluje czasem tego co wypowiadam). Kiedy zostaje sama w domu, na przykład kiedy partner wyjeżdżał służbowo, nie jestem w stanie przygotować sobie posiłku ani umyć się. Mam wrażenie że wszystko co robię z codziennych czynności, robię tylko dlatego że obok ktoś jest, kto mógłby zaobserwować że zachowuje się dziwnie a więc staram się 'trzymac fason'. Ogólnie czuję całkowita obojętność na wszystko. Byłam raz rok temu u psychiatry na NFZ, wizyta trwała 10 minut i dostałam receptę na lek, którego nie biorę. Nie wiem czy teraz odważyłbym się pójść na wizytę do psychiatry. Nie umiem juz wynurzyć się ze swojej skorupki. Proszę odezwijcie się jeśli czujecie się w czymś podobnie - jak się naprawić ?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.