Witam, mam 21 lat. Od ponad 4 lat zmagam się z "napadami depresji", tak to nazywam. Objawia się to obniżeniem nastroju, zmęczeniem zarówno psychicznym jak i fizycznym, otępieniem, chęcią płaczu, bezsennością lub nadmierną sennością oraz pesymistycznymi myślami. Najgorsze są dla mnie myśli, są samokrytyczne, zaczynam wyrzucać sobie wszystkie błędy, kompleksy, obwiniam się o najmniej istotne rzeczy. Wystarczy wtedy że ktoś spojrzy na mnie krzywo albo powie coś nieistotnego co normalnie by mnie nie dotknęło a sprawia to, że przez następne kilka godzin mam ochotę tylko leżeć zwinięta w kłębek.
Miałam epizody okaleczania. Nacinalam swoją skórę za każdym razem gdy czułam "pustkę" lub natłok myśli. Byłam przekonana że tylko to może to przerwać.
Od około roku doszły lęki i napady paniki. Stałam się czuła na wszelkie dźwięki, potrafię przed snem nasłuchiwać czy nic się nie dzieje, a każdy nieznany mi dźwięk sprawia że zaczynam panikować i sprawdzać cały dom żeby dowiedzieć się czy wszystko okej. Boję się o swoich najbliższych. Staram się kontrolować czy nic im nie jest, czy nic im nie grozi.
Często w nocy miewam napady paniki, moje serce szybko bije, pocę się, nie mogę zebrać i uspokoić myśli, nie mogę złapać oddechu.
Wielu z moich bliskich twierdzi że nic mi nie jest, że każdy ma złe dni i kiepsko śpi.
Stąd moje pytanie. Czy mam się czym martwić, czy powinnam udać się do specjalisty? A jeżeli tak, nak mam uświadomić swoich bliskich ?
Z góry dziękuję za przeczytanie i odpowiedź.