Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Aleksandra1

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Aleksandra1

  1. Witam, Na początku powiem w skrócie o sobie, o nas. Jesteśmy od 15 lat małżeństwem, mamy 39 lat. Posiadamy dwójkę cudnych dzieci -9 lat i 5 latek. Potrzebuję porady, pomocy albo jak rozmawiać z mężem albo jak uporać się ze swoimi emocjami. Rok temu mój mąż stwierdził, że kupuje motocykl. Dla mnie była to decyzja szokująca, bo wiadomo jak niebezpieczna jest to zabawa (choć on twierdzi, że to stereotypy, ale jednak skądś się wzięły nawet jeśli...). Nie byłam w stanie zrozumieć , zresztą dalej nie mogę, jak można tym bardziej mając dwójkę małych dzieci, myśleć tak egoistycznie o sobie. Dla mnie świadome podejmowanie takiego ryzyka i narażania życia, a co najmniej zdrowia jest wyborem "dla mnie ważniejsza jest moja przyjemność niż miłość do moich dzieci". Było kilka miesięcy rozmów, kłótni, cichych dni. W końcu ze łzami w oczach się zgodziłam, bo ie miałam innego wyboru. Każdy jego wyjazd był dla mnie stresem- czy wróci, czy jeszcze zobaczy dzieci, czy nic mu się nie stanie. Spisaliśmy naszą umowę- w niej między innymi punkt, że nie bierze dzieci na żadną przejażdżkę, nie jeździ po centrum miasta i, że po pierwszym wypadku kończy przygodę z motorem. Wiedziałam, że prędzej czy później wypadek będzie i miałam tylko nadzieję, że nie ucierpi. 2 tygodnie temu miał wypadek. Przeleciał nad "maską" , zderzył się z autem na szczęście przy małej prędkości. Zaczęła puchnąć noga, pół dnia w szpitalu RTG. Na szczęście okazało się, że tylko stłuczona. Wrócił do domu po 23, a nasz synek do 22 nie mógł zasnąć bojąc się o tatę, choć to tylko noga. Nie wyobrażam sobie, że miałabym kiedyś być z moimi dziećmi w sytuacji, gdy tata walczyłby o życie ... Dla mnie sprawa była jasna- pierwszy wypadek, zgodnie z umową, kończy tę zabawę. Dziś mi obwieścił, że będzie jeździł dalej, że zrywa umowę. Że ma "taki fun", że z tego nie zrezygnuje. Nie wiem co mam robić, jest mi tak cholernie smutno, przykro, bo nie tak się umawialiśmy, bo nie chcę by moje dzieci miały tatę na wózku, by nigdy z nim już nie wyszły na rower, nie mówiąc o gorszej tragedii. Pomóżcie proszę, ja mu to wszystko mówię, że się martwię, że nie chcę żeby jeździł, bo ma dzieci, które kocha, bo ma dla kogo żyć. Wróciliśmy do początku sprzed roku... Tylko teraz jest o tyle gorzej, że złamał obietnicę mi daną, nie mogę mu ufać i wierzyć, bo widać dane słowo nic dla niego nie znaczy. Po tylu latach razem to też boli.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.