Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

ania1707

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez ania1707

  1. Dziękuję! Miło widzieć, że nie tylko dla mnie to, co on robi jest chore. Postaram się jakoś o siebie zawalczyć, ale on naprawdę jest trudnym przeciwnikiem i po prostu czasem już ręce opadają. Moi rodzice chyba też powoli dojrzewają do tego, że póki on będzie w domu, to nigdy nie będzie normalnie . Eh no trudna sprawa. Bardzo Ci dziękuję!
  2. Mam 21 lat, jestem studentką. Z charakteru jestem spokojna, staram się być dla wszystkich miała, uprzejma, taktowna. Nie lubię konfliktów. Zazwyczaj mam trudności z byciem asertywną. Od zawsze dużo czasu poświęcałam nauce i szkoła była, jest dla mnie ważna. Jestem sumienna, poukładana, nie lubię zmian. Mam tendencje do stawiania dobra innych ponad własne dobro. To tak w skrócie o mnie. Przechodząc do sedna - mam starszego brata. Ma 24 lata. Odkąd pamiętam byliśmy typowym, stereotypowym rodzeństwem - on mnie zaczepiał, a ja, jako młodsza, byłam broniona przez rodziców. W dzieciństwie chodziło o zabieranie zabawek, o targanie za włosy, o nazywanie mnie "serem". W latach nastoletnich zaczęło się wytykanie moich słabości czy jakichś mniej typowych aspektów wyglądu, np. nadmiernego owłosienia, małych piersi, asymetrycznych brwi. Wciąż byłam zaczepiania - bez powodu, od tak, a to brat postanowił założyć moje spodnie i mi je rozciągnąć, a to pociągnąć za włosy, a to zrobić zdjęcie, gdy śpię, a to wysłać mi zdjęcie swojej kupy. Teraz jesteśmy już dorosłymi ludźmi, a on wciąż nie daje mi spokoju, Unikam go jak mogę, proszę, błagam, żeby przeszedł obok mnie bez robienia mi czegokolwiek - nie da się. Z wiekiem stał się wulgarny, ciągle przeklina, nie szanuje rodziców, liczy się tylko on, jego potrzeby i jego punkt widzenia. W ciągu ostatnich 2 dni zdążył kilka razy na mnie beknąć, pierdnąć w moim otoczeniu, nawet gdy jem, ciągle zdejmuje przy mnie majtki i np. wypina się, pierdzi, drapie po pośladach i między nimi. Nowym zwyczajem jest klepanie mnie po plecach non stop - a jest dużym, silnym facetem, więc boli mnie (jestem szczupła i drobna), gdy uderza mnie "bratersko" po żebrach, plecach, nawet gdy się schylam. Gdy proszę go, żeby mnie zostawił, to mówi mi tylko, żebym "utkała k*rwę" lub "zamknęła piz*dę". Tysiące razy przez te wszystkie lata mówiłam mu, że nie życzę sobie takiego traktowania, ale do niego nic nie dochodzi - nawet jak piszę do niego długie sms-y z wyjaśnieniem, dlaczego mnie krzywdzi, to i tak jest w stanie tylko odpisać "xddddd" i że "pierd*olę". Ciągle przychodzi do mojego pokoju, żeby mnie zdenerwować - a to wkłada sobie jakąś moją rzecz do majtek, a to puszcza głośną muzykę, gdy się uczę, a to przypomni mi, że "mam wąsa" (a z tego co wiem, to meszek pod nosem ma każdy człowiek, ale ok....). Ciągle mnie krytykuje, nie potrafi sformułować wypowiedzi bez przekleństwa. Gdy go odpycham ręką, bo np. postanowi napierać na mnie swoich brzuchem lub trzymać mnie za nogi, to potrafi mi oddać 1000 razy mocniej. Nie mogę się bronić siłą, nie mogę się bronić słowem, a ignorowanie nie pomaga. Rodzice też już nie wiedzą, co robić. Ja już go szczerze nienawidzę, bo robi z mojego życia piekło - gdy tylko wstaje i schodzi na dół już jestem zestresowana i boję się co wymyśli. Boję się, że pewnego dnia po kolejnej awanturze rodzice wyrzucą go z domu, a ja wtedy czułabym się winna. Bo choć szczerze go nienawidzę, to moja wewnętrzna dobroć nie pozwala nie myśleć mi o tym, co by ze sobą zrobić, gdzie by poszedł, itp. Od dziecka były z nim problemy - nigdy, nic mu nie pasowało, każdy nauczyciel był zawsze głupi, każda osoba, która była od niego inna - od razu była i jest w jego mniemaniu "popier*dolona". W domu od wielu lat panuje napięta atmosfera, gdyby nie mama, to tata już dawno kazałby mu się wyprowadzić. Brat studiuje na prywatnej uczelni za pieniądze rodziców, jedzie na samych ściągach, nie chce się uczyć, a myśli, że rynek pracy czekania na niego i od razu ktoś zaproponuje mu pensję min.6000 zł, mimo że gdyby nie ingerencja wpływowego wujka, to nawet stażu by sobie nie załatwił. Wie Pan/Pani jak trudno z moim charakterem (ugodowym, spokojnym) wytrzymać to, że on wiecznie wyprowadza mnie z równowagi? Może to, co napisałam wyżej wydaje się być "rodzinnymi potyczkami", ale niech ktoś spróbuje żyć z nim sam na sam choć przez chwilę. On poniża mnie nawet na rodzinnych spotkaniach, a potem maluje to tak, jakbym to ja przesadzała - a ja mam za sobą 21 lat życia z nim i naprawdę mam juz dość. Chce mi się płakać, gdy myślę o tym, jaki on jest nieczuły, nieempatyczny i jak bardzo nie potrafi zrozumieć, że ludzie mają swoje granice, a on moje przekracza każdego dnia. Wczoraj pękłam i przepłakałam praktycznie cały dzień, a dziś nie mogę dojść do siebie, dlatego postanowiłam napisać. Przepraszam za przytoczenie przekleństw, ale chciałam oddać język, którym on się posługuje. Moje pytanie brzmi - co mam zrobić? Jak reagować? Jak poradzić sobie z tyranem, który każdego dnia odbiera mi wiarę w to, że mężczyźni mogą być normalni. Myślę, że relacja z nim (lub raczej jej brak) ma ogromny wpływ na to, jak bardzo boję się relacji z mężczyznami. Nie jest fajne bycie traktowaną jak "szmata" każdego dnia - i jeszcze słuchanie od swojego oprawcy, że "przesadzam". Chyba to moje zdanie jest najważniejsze - to ja wiem, jak się czuję, to ja nakreślam swoje granice - a to on powinien zaakceptować, że nie jest ideałem i że jego zachowanie krzywdzi mnie każdego dnia.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.