Mama trafiła do szpitala po wizycie u lekarza po leki na nadciśnienie, prawdopodobnie zauważył u niej niepokojące wyniki, w szpitalu leczono u niej niewydolność wątroby, gdzieś podświadomie wiedziałam, że kiedyś to musi się stać. Był to dla mnie bardzo trudny czas, zostałam pierwszy raz sama w domu na więcej niż jedną noc.
O wszystkim co przeżywam rozmawiam z tatą, siostrą, chłopakiem i jego mamą i pilnują mnie, abym nie przerysowywała zwykłych emocji w objawy.
Mama nigdy nie była na terapii i nie chce na nią iść, już wiele rozmów przeprowadziłyśmy i każda zmieniała się w kłótnie, mama ma ciężką depresje i nie widzi już światełka w tunelu, dlatego „śmiejemy się” z siostrą, że akurat jej depresja jest zaraźliwa, ponieważ nasilił mi się strach i smutek, gdy zostałam z nią w domu na kwarantannę, i gdy jeździłam do niej do szpitala. Psycholog szkolna również zasugerowała, że pierwsze rozmowy o terapii z mamą, mogły dać upust moim emocjom które gdzieś skrywałam, myśląc, że muszę być silna i twarda. Więc teraz dziwią mnie one.
Rozmawiałam z siostrą o tym aby pójść na taką terapię razem, ale planu jeszcze nie wdrożyliśmy w życie.
Mam wrażenie, że moje emocje mogą się brać z dłuższego niż zwykle kontaktu z mamą, a ja szukam drugiego dna, ale ataki paniki i odrealnienia są bardzo nieprzyjemne i ograniczające.