Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Prospero

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Prospero's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Twórca Konwersacji
  • Jest tu ponad tydzień
  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad rok Rare

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Dzień dobry, chciałbym opisać Wam problem, który powraca do mnie zawsze, kiedy pojawia się w moim życiu szansa na poważną relację. Mam 22 lata. Jestem studentem dwóch kierunków i za 1.5 roku z obu będę się bronić (magisterskie i licencjackie). Następnie planuję rozpocząć studia doktoranckie. Jestem poważnie pochłonięty nauką, prowadzę Koło Naukowe. W ubiegłym semestrze czasu na życie poza nauką nie miałem prawie w ogóle. Przeszedłem już najcięższy etap studiów. Jednakże kiedy pojawia się możliwość zaczęcia poważnej relacji, boję się. Boję się tego, że mogę być na studiach niewystarczający. Boję się, że popadłem w jakąś formę pracoholizmu. Nie wiem czy potrafię odpuścić sobie uczenie się, aby zadbać o swoje życie osobiste. I nie mam pojęcia co zrobić. Chcę rozwinąć swoje życie osobiste i nie chcę popaść w faktyczny pracoholizm później. Pozdrawiam
  2. Jestem 20 letnim studentem, mężyczną, orientacja homoseksualna (to też może mieć znaczenie). Od kilku miesięcy czuję się psychicznie źle. Problem pojawił się jakoś na początku października. Czuję jakiś ciężar na sercu, coś w tym stylu, w nocy się nie wysypiam, ciężko mi powstrzymywać się przed tym, żeby nie spać za dnia. Mam też wahania nastroju. Każda, nawet najmniejsza porażka mnie dobija. Staram się wejść w jakąś relację, ale strasznie ciężko mi sobie kogoś znaleźć. Chciałbym, ale za każdym razem, kiedy ktoś się pojawia, to nie trwa to długo. Ciągle szukam problemu w sobie, przejmuję się nawet najmniejszymi problemami, najmniejsze porażki mnie niszczą wewnętrznie. Od października czuję się notorycznie przygnębiony, coraz rzadziej się z czegoś cieszę, zaczynam tracić nadzieję na to, że moje życie kiedykolwiek znowu stanie się szczęśliwe. A tym warunkiem szczęścia jest dla mnie związek. Aby poradzić sobie z problemem uciekam do książek i muzyki, coraz cięższej i mroczniejszej. Staram się też rozmawiać z przyjaciółmi, nieraz też sięgnąłem po alkohol. Czy to może mieć jakiś związek z depresją? Co zrobić, żeby uniknąć takiego stanu, nie przygnębiać się coraz bardziej tym, że jestem sam?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.