Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Niepewna89

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Niepewna89

  1. Vanika, naprawde wspolczuje calej sytuacji, ale uwazam, ze powinnas trzymac sie od niego z daleka. Z tego, co piszesz, on ma naprawde duze problemy emocjonalne, ktore odbija sobie na innych. Wiem, ze rozstanie boli, ale dasz rade. Nie tlumacz wszystkiego kwarantanna, bo jego zachowania sa naprawde psychopatyczne. Trzymam za Ciebie kciuki. Czasem bycie solo jest lepsze niz bycie w tokstycznym zwiazku. Znaj swoja wartosc.
  2. Bardzo wspolczuje. Faceci nas zawodza czesto... Ale gdy robi to wlasny rodzic jest to az nie do pomyslenia. Mysle, ze powinnas odejsc od meza i odciac sie od matki. Jak napisalas, to nie byla jednorazowa sytuacja, tylko wieloletnia zdrada. Ciezko bedzie odbudowac relacje zarowno z Twoim mezem, jak i Twoja mama. Nie wiem, w jakiej sytuacji jestes. Czy masz dzieci itp, ale ja na Twoim miejscu sprobowalabym zaczac wszystko od nowa w nowym miejscu. Bedziesz mogla nabrac dystansu i uwierzyc w siebie na nowo.
  3. Witam. Mieszkam od kilku lat w Belgii. Mam prawie 31 lat, ale nadal nie ulozylam sobie zycia osobistego. Bylam w kilku zwiazkach, ale kazde z nich sie konczylo z roznych powodow: wyglasla milosc mojego pierwszego chlopaka, z ktorym bylam az 5 lat. To bardzo mnie bolalo. Po miesiacu od rozstania, oficjalnie byl juz z inna osoba, z ktora swoja droga ulozyl sobie zycie i wzial slub. Nie moglam sobie poradzic z bolem i mialam mysli samobojcze. Po 2 latach udalo mi sie pozbierac. Zwiazalam sie z innym mezczyzna. Bylismy prawie 3 lata razem, ale on wyjechal za granice i nie udalo nam sie dalej budowac tego zwiazku. Mimo bycia razem 3 lata, nie czulam tego samego, co czulam do chlopaka, ktory byl moja pierwsza miloscia. Tutaj sama odeszlam i tak naprawde po dniu placzu, wstalam i czulam sie dobrze. Zaraz po studiach wyjechalam na staz do Belgii. Spotkalam tam jednego faceta, dla ktorego zostalam w tym kraju. Niestety krotko po przeprowadzce na stale do Belgii do jego mieszkania, zaczelo sie wszystko psuc. Natomiast, ja nie jestem osoba, ktora od razu sie poddaje. Daje szanse i staram sie budowac. Wiem, ze zwiazki sie tworzy przez wspolna prace. Niestety okazalo sie, ze on byl ze mna tylko ze wzgledu na pewne korzysci (byla to osoba z innej narodowosci, ktora dzieki zwiazkowi ze mna otrzymala papiery pobytu - na poczatku myslalam, ze mnie kocha, ale zwiazek byl trudny i ostatecznie po wielu przebojach sie zakonczyl). Czulam sie po tym zdruzgotana, bo rzucilam wszystko, zeby z nim byc. Jestem zwiazana z rodzina, wiec bylo to dla mnie wielkie wyrzeczenie. Nie znalam tez jezyka francuskiego, wiec moje zycie nie bylo takie proste na samym poczatku. Nie myslcie, ze szukam na sile kogos. Tak nie jest. Miedzy zwiazkami mialam przerwy i powiem szczerze, te przerwy byly dla mnie bardzo potrzebne. Natomiast serce nie sluga, zakochalam sie w chlopaku z Hiszpanii, ktory byl bardzo czarujacy. Wydawalo mi sie, ze to jest to, czego szukalam. Swietnie sie dogadywalismy i czulam sie przy nim dobrze, ale nigdy nie wyznalismy sobie milosci... ja sie balam, a on.. no coz... nie kochal mnie. Po prawie roku bycia razem, zapytalam sie go o nas i nasza przyszlosc i wtedy mi powiedzial, ze dobrze sie ze mna bawi, ale nic wiecej z tego nie bedzie. Kolejny cios. Kolejne odrzucenie. Zaczelam w siebie watpic, ale poznalam po jakims czasie kogos nowego. Polaka. Czulam, ze nie moge juz byc z nikim z innych kultur. Bylismy ze soba ponad rok i kilka miesiecy temu ze soba zamieszkalismy. Niestety mieszkanie razem nie jest takie, jak sobie wymarzylismy. Moze akurat przez to, ze teraz jest pandemia. Zamieszkalismy ze soba na miesiac przed rozpoczeciem kwarantanny (tak, wiem... slaby czas). Jest duzo nerwow, niepewnosci o przyszlosc, zmartwien. Bardzo sie martwie o rodzine. Bycie w zamknieciu nie wplywa dobrze na nasza relacje. Mimo, ze dopiero zaczelismy ze soba mieszkac, wszystko zaczyna sie sypac, sa klotnie i wczoraj rozdzielilismy sie. Kazdy spi w innym pokoju (to juz nie jest peirwszy raz). Mieszkamy ze soba tak krotko, a juz sa takie sytuacje, jakbysmy byli malzenstwem od 10 lat. A ja juz po prostu nie mam chyba sily dalej probowac. Mozliwe, ze robie cos zle. Moze mialam tez troche pecha, ale zdaje sobie sprawe z tego, ze jestem tez nerwowa osoba i moze to wplywa na relacje. Mialam doyc skomplikowane dziecinstwo i mysle, ze to w jakis sposob na mnie wplynelo. Moi rodzice sa po rozwodzie. Moj ojciec nie traktowal dobrze mojej mamy. Moze przez te wszystkie doswiadczenia, sama nie umiem tworzyc, czegos trwalego. Chociaz probowalam.. Ale naprawde, nie dam rady probowac kolejny raz. Nie chce nikogo prosic o milosc i nie chce juz cierpiec. Przy tym wszystkim trace poczucie sensu zycia. Nie ulozylam sobie zycia prywatnego. Nie mam dzieci. Nie znosze swojej pracy w korpo. Nie wiem, co mam robic. Czy odejsc, czy starac sie budowac ten zwiazek. A moze jednak powinnam sprobowac zyc solo i zmienic prace na taka, ktora bedzie mi przynosic satysfakcje. Chociaz latwo powiedziec... Zmiana kariery w moim wieku nie jest az taka prosta. Nie moge rzucic wszystkiego i np isc na nowe studia. Przepraszam, za taki nawal tekstu. Moze ktos z Was moglby mi doradzic, jak znalezc w zyciu sens, nawet gdy zwiazki z ludzmi nam nie wychodza... Chcialabym, zeby wyszly, ale za kazdym razem upadam
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.