Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

xela.9722

Użytkownik
  • Zawartość

    21
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

xela.9722's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. @Avenir mam przyjaciół, rozmawiam z nimi szczerze, o tym co dzieje się między nim a mną również, bo po prostu muszę to z siebie wyrzucić. czasem raczej czuję się jak słuchacz i tyle.. opowiada mi o swoim życiu etc, moi raczej aż tak się nie zainteresuje, bo „nie pomyślał, żeby zapytać”. Własnie teraz znowu dziwne emocje wiszą nad nami. Obiecał mi wczoraj, że wyśle mi rano coś ważnego, nie dotrzymał słowa, bo zapytałam w końcu po 14ej co tym? I chyba nawet skłamał, że źle się czuł, żebym pewnie po prostu nie denerwowała się. Mógł dać znać, że źle się czuje do tej godziny, i to też mu powiedziałam...ale no zapomniał, że mi obiecał, wymówka na szybko i nie trzyma się kupy. ogólnie znowu poddenerwowani, ale już po prostu urwałam rozmowę i wysyłam wesołe miłego dnia. nie wiem, czego on ode mnie
  2. @Avenir rozumiem wszystko co piszesz. Jednak właśnie on dzieli się uczuciami, jest bardzo uczuciową osobą. Kwestia, że robi to najpierw z przyjaciółmi... a ja czasem dowiem się, czasem nie albo czasem zupełnie przypadkiem i to w stylu - on mi opowiada o problemie, o którym już rozmawiał ze swoim przyjacielem i mówi mi o nim i CO TEN PRZYJACIEL powiedział... i w ogóle, np. wczoraj opowiadał mi, że jego przyjaciel pojechał gdzieś blisko i kupił coś od jego ex, bo nie chciał jechać x km dalej i on powiedział, że CZEMU ONA to w ogóle zrobiła, że mówił, że miała się nie kontaktować z jego znajomymi i ja powiedziałam, że ona nie jest niczemu winna, że to jego przyjaciel poszedł do niej, więc... no, on wybrał. Wiesz, ja rozumiem, że on nie zawsze będzie pod telefonem, w pracy do ok godz. 16-17 ciężko mu wziąć telefon do ręki, ale jednak mam wrażenie, że jak znajomi piszą, to ja poczekam a im odpisze, czy odbierze ich telefon, a ja mogę poczekać. Sama mam tak, że umiem nie pisać z ludźmi całe dnie, bo po prostu nie muszę, oni mają swoje życie, moi przyjaciele mają życie, więc zakładam, że parter będzie tą osobą, z którą bedę zawsze mogła pogadać albo zapełnić pustkę, jeżeli czuję, że potrzebuje kontaktu z ludźmi. Zmęczona jestem, bo rozmawiam z nim szczerze, on niby wszystko rozumie. Teraz znowu jest spokojnie, telefony z uśmiechem, ale fakt, że nie mogę o tym porozmawiać, bo znowu nie chcę robić "dziwnej atmosfery", że on znowu pomyśli, że kłótnia, strasznie mnie to frustruje. Dzięki Tobie zrozumiałam, dlaczego tak się zachowuje. Jednak nie mogę o tym porozmawiać, bo znowu nie chcę robić afery... przyjaciele to jego bezpieczne środowisko, ich opinia jest najważniejsza, a ja w tle. Postanowiłam więc wycofać się, ale im ja daje mu więcej przestrzeni tym on czuje się bardziej komfortowo i bardziej zamyka się w świecie pasji, znajomych, pracy.
  3. @Avenir chyba lepiej tego ująć nie mogłaś. Po Twoich słowach poniekąd chyba doznałam olśnienia, ale z drugiej strony... Sama jestem kobietą po wielu przejściach, również zdrady partnerów. W końcu chciałam stworzyć coś w relacji opartej na szczerej rozmowie i faktycznie szczerze rozmawiamy. Kwestia, że wyczuwam ten mur między nami, jakby nie chciał otworzyć się przede mną. Chyba nic bardziej mnie nie frustruje. Rozmowy potrafią być zupełnie płytkie... błahe. Mam wrażenie, że jeżeli stanie się coś super w jego życiu, to idzie do przyjaciół z tym, a ja gdzieś dowiaduje się w kolejce albo wcale. Ja bardzo chce, a on mnie odcina i strasznie mnie to wypala. Rozmów szczerych było wiele, ostatnio nawet zbyt wiele, bo on już sam zmęczył się tematem, a ja też po prostu wpadłam w trans bezsilności, bo "nie wiem, co się dzieje"... Po rozmowach polepsza się, daje mi więcej siebie, więcej kontaktu, ale czasami czuję, że to takie po prostu, że gdzieś tam pewnie siedzą mu w głowie znajomi i inni zajęcia i tyle. Z tym graniem nie mam problemów, mam swoje zajęcia, kwestia, że ja potrafię znaleźć parę sekund na kilka wiadomości do niego, ale nie rozumiem, dlaczego on nie może wygospodarować tej chwili, dlaczego nie czuje, że chce ją wygospodarować? Powiedziałam mu, że nie rozumiem tego, że widzę, że w sumie na wszystko znajduje chwilę, a dla mnie to jakby w ostateczności, jeżeli już nie ma nic fajniejszego dookoła. Zupełnie pogubiłam się w tym wszystkim. Jest lojalny, poprawę widzę, ale dalej jakby czuję się odcięta...
  4. Moja teza w skrócie: partnerki zdradziły go, bo nie były jego priorytetem, zawsze za to ma czas na znajomych i zabawę...? - chcę mu to powiedzieć i może otworzyć oczy, ale czy powinnam być tak brutalnie szczera? Czy może jednak powinnam zasugerować mu terapeutę? Co prawda po tych partnerkach przepracował z nim te zdrady, ale chyba nie to powinni...? Trochę długaśne, ale niestety sama nie daję rady i w końcu chciałabym to z siebie gdzieś wyrzucić... bo znajomi tylko "rzuć to"... Szczegółowo: Z chłopakiem jestem ponad rok. Związek obecnie na odległość, bo taka praca, dlatego spotykamy się jakoś co 2/3/4 miesiące na tydzień albo dwa. Poznaliśmy się w Internecie, również na odległość. Na początku wszystko było świetnie, czułam się w jego centrum uwagi, ale niestety też dowiedziałam się, ze zdradziły go poprzednie partnerki. Poznaliśmy się dość wcześnie, świeżo po jego zerwaniu z poprzednią, ok. 2l partnerką. Niestety przed naszym pierwszym spotkaniem wrócili do siebie, bo z tą "akurat jakoś nie wychodziło, ale dadzą temu szansę"... No i nie dziwiłam się - wybrał coś znanego, pewniejszego, a ja gdzieś na krańcu Polski, wtedy miał też dużo swoich problemów, potrzebował czyjejś bliskości... Kwestia taka, że później po ok. 2 msc dowiedział się, że ona też go zdradziła/zdradzała - chciała chyba wyciągnąć trochę pieniędzy po powrocie do niego. Po jakimś czasie znowu napisał do mnie i tak się zaczęło. Na początku coś poczułam, czego nie mogłam zapomnieć, więc dałam mu szansę. Pierwsze miesiące to była męka... Potrafił nie odzywać się przez 2-3 dni, ale jednak gdzieś widziałam, że jest dostępny na fb i innych portalach; miał czas na przeglądanie instagrama, ale napisać do mnie dobranoc czy dzień dobry to już nie, czy w ogóle odpisanie mi - odczytywał i zapominał. To było dla mnie zupełnie dziwne, bo tak długi brak kontaktu to było nie w jego stylu. W końcu doszło do kłótni i jego tłumaczenie ''mam dużo obowiązków, czasem jestem tak zmęczony, że tylko oglądam memy i idę spać''. Okej, zajęty pracą, bo i pasja i praca, ale naprawdę, żeby nie spoglądać dniami na telefon? Kolejna kłótnia po paru tygodniach, bo okazuje się, że ma czas grać ze znajomymi/rozmawiać do 3ciej nad ranem w sobotę, a do mnie 0 wiadomości... Co lepsze każdego tygodnia umawiają się min 1/2 razy w tygodniu na jakieś długie granie. Jeden z jego przyjaciół mieszkał blisko, to parę razy w tygodniu potrafił wpaść do niego na obiad. No okej, po kilku kłótniach coś się polepszyło w końcu. Dotarło do niego, ze po prostu jak tak długo nie odzywa się, to martwię się, no i logicznie nie czuję się obecna w jego życiu... Zdał jeden egzamin zawodowy, obiecał, że zadzwoni po nim "nie mogłem, bo przyjaciele przyszli i czekali na mnie". Rozmawiał ze mną ostatnią o 23ej w nocy... Też powiedziałam, że to nie było fajne. Czasami zdarzają się "suche tygodnie" rozmów, bo ma, np. dużo nadgodzin, a w pracy nie może używać telefonu. Jednak raz czy dwa zdarzyło mu się wygadać, że mimo wszystko znalazł w takim tygodniu czas na rozmowę telefoniczną z przyjaciółmi... Wypomniałam mu to, bo uznałam to za bardzo słabe zachowanie i zauważyłam, że od tego momentu już tak często nie wspomina mi, kiedy spędza czas ze znajomymi... Zaczęliśmy też dzwonić do siebie więcej, raz w tygodniu na kilka godzin. Potrafimy naprawdę rozmawiać o wielu rzeczach. Teraz ustaliłam z nim randki i w każdym tygodniu dzwonimy do siebie o wyznaczonej porze, bo po prostu powiedziałam mu, że to mi pozwoli czuć bardziej jego obecność. Niestety ostatnio... godzinę przed rozmową napisał mi, czy będzie w porządku jeżeli ją przesuniemy, bo musi podwieźć kolegę na randkę, bo akurat taxówka wyjdzie bardzo drogo. Kolega mógł pozwolić sobie akurat na tę taxówkę, ale no "pomyślałem, że to będzie miłe i zrozumiesz to". Poczułam się znowu zepchnięta na dalszy plan, bo "ja mogę poczekać', nasza randka może poczekać''. Powiedziałam mu o tym, jak się poczułam, stwierdził, że myślał, że to w porządku i przecież chciał pomóc przyjacielowi. No dobra. Tylko potem zapytał, co jeżeli jego mama miałaby zawał i czy jakby spóźnił się tę godzinę, to byłabym zła? Zdenerwowałam się, poczułam jakby robił ze mnie idiotkę, dlatego powiedziałam, że to są różne sprawy, a kolega jednak mógł wziąć taxówkę, no, ale pewnie chciał z nim posiedzieć. Innym razem też musiałam czekać, aż kolega pójdzie, bo ten kolega też właśnie mieszka blisko. Znajomi mówią, że ewidentnie ma mnie gdzieś. Jednak stara się, poprawia się, nie zdradza mnie, bo czuję, że mogę mu w tej kwestii ufać. Po prostu jest jakiś taki nieogarnięty... zapisał moje urodziny w kalendarzu, a i tak zapomniał, ja w ogóle mu dawałam w wiadomościach jasne znaki, że też coś celebruję, bo okazało się, że jego kolega kupił samochód i opijają to, to i tak nie ogarnął tych znaków... Dopiero jak kolega poszedł i przeczytał raz jeszcze moje wiadomości, to było mu przykro i złożył mi życzenia pisemnie... byłam zdenerwowana, więc zadzwoniłam i wtedy jakby myślał, że powyznaje mi miłość, powie kilka czułych słów i wszystko będzie okej i może iść do znajomych i siedzieć z nimi do wieczora. No i tu się pojawia problem. Często mi mówi, że nigdy by mnie nie zdradził, że w ogóle jak mogę mu zwracać uwagę, że patrzy notorycznie na jakieś kobiety na ulicy, że przecież tylko patrzy i nie zdradziły mnie, bo przecież ON TYLE RAZY BYŁ ZDRADZONY. Później znowu zasłania się, że czuje, że musi każdego zaspokajać... że musi być dla znajomych, dla rodziny, dla mnie i chce być DLA KAŻDEGO MIŁY.... Ogólnie mam wrażenie, że jego znajomi, zabawa z nimi, nawet ich opinie... są ważniejsze, godniejsze uwagi bardziej niż ja. Ja czuję się jak dodatek, A NA PEWNO NIE JAK PRIORYTET, chociaż ciągle zapewnia mnie jak wiele dla niego znaczę, ale wiadomo - to tylko słowa. Dlatego chyba dotarło do mnie, że one wszystkie go zdradziły, bo to było łatwiejsze... Zdradziły go ze swoimi kolegami, a ostatnia po prostu uległa komuś. Po prostu zdradziły miłego faceta, bo chociaż jesteś w jego życiu, to jakbyś nie była i słyszysz "kocham Cię", a czujesz się zupełnie sama... Chciałabym mu powiedzieć o tym, co myślę, bo jestem już totalnie zrezygnowana... ale boję się, że go tą brutalną prawdą totalnie zranię, chociaż chyba gdzieś od początku miałam radar "zdradziły go wszystkie poprzednie partnerki? dziwne...'', no i chyba dotarło do mnie dlaczego, a sama byłam wcześniej zaskoczona, bo przecież taki pomocny, kulturalny, miły facet i zdradziła go każda? Chciałabym mu zaproponować też terapeutę, żeby zrozumiał, że mogę mieć takie potrzeby jak komunikacja, zainteresowanie itd., że to normalne i nie musi się na mnie denerwować, bo znowu o tym mówię "o co Ci chodzi? już gadaliśmy o tym...". Albo może traktuje kobiety przedmiotowo? Sama już nie wiem. Naprawdę mi na nim zależy, bo mimo wszystko czuję się z nim dobrze, ale ta walka o kontakt, o zainteresowanie, o bycie w centrum czasami... Dobija mnie to.
  5. Początek zawsze trudny, ale potem... pomyśl o tych korzyściach, które mogą czekać dalej trzymam kciuki!
  6. Nie ma sprawy. Powodzenia , trzymam kciuki
  7. Cudowna wiadomość! Trzymam za Was kciuki
  8. Jak to Cię tak męczy, to myślę, że już znasz odpowiedź, cały Twój organizm Ci to podpowiada.... chyba czas się uwolnić i iść szukać dalej szczęścia.?
  9. Nikt nie mówi, że coś jest łatwe, ale wierzę, że na pewno dasz rad. Tylko potrzebujesz jeszcze troszkę czasu, nie popędzaj siebie, a na początek może gryź się częściej w język...?
  10. Sama tego się uczyłam dłuuuugo, długo ...
  11. Rozumiem... Hm... Wiesz w czym właściwie jest siła? Właśnie w "przyznaniu się do winy" tj. przyznać komuś rację. Chyba to jest taka właśnie największa oznaka bycia silnym, "dorosłym" emocjonalnie - zauważyć swój błąd i potem przyznać się komuś, że faktycznie popełniło się go. Spróbuj może na to spojrzeć z tej strony. Myślę, że Twój partner, jak i inne osoby z otoczenia, one na pewno by to doceniły i nawet powiedziałyby "wow! to jest postawa!".
  12. Cześć, prawda jest niestety taka, że dopóki nie powiesz mu prawdy, to te złe emocje nie znikną... Budowanie związku, przyszłości na takim incydencie, to niestety nigdy nie wychodzi dobrze. No i w końcu - wychodzi na jaw. Hm... sama zawsze mówiłam, że nie wybaczyłabym zdrady. W końcu dowiedziałam się, że mój ukochany robił to wiele miesięcy, niemal całe 4 lata. Były to "tylko" wirtualne zdrady, ale okazało się też, że jest od tego uzależniony, więc postanowiliśmy walczyć. Jednak finalnie on zaczął iść na łatwiznę i chyba wyłącznie dlatego zakończyłam to. Myślę, że jeżeli po tym ciągle udowadniałabyś mu, każdego dnia, jak bardzo go kochasz i ile dla Ciebie znaczy - on zapomniałby o tym. Jednak coś jest w tym powiedzeniu - prawdziwa miłość przetrwa wszystko... Pozdrawiam
  13. Czego właściwie się boisz? Dlaczego się buntujesz? Myślisz, że przyznając mu rację okażesz słabość? Na pewno pomoże szczera rozmowa - po prostu wysłuchanie siebie. Trzymam kciuki, pozdrawiam
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.