Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

margaret90

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez margaret90

  1. Witam, byliśmy w związku 6 lat, od 1,5 roku byliśmy zaręczeni, mamy po 28 lat... jak teraz to analizuję, to chyba od zawsze mi bardziej zależało na stabilizacji, założeniu rodziny, itp. a mój były narzeczony "miał jeszcze na to wszystko czas", ale zapewniał mnie, że chce ze mną być i bardzo mu na mnie zależy. Nie mieszkaliśmy razem, chociaż widywaliśmy się praktycznie cały czas, jak tylko nie byliśmy w pracy. Teraz widzę, że to był błąd. Widzę też ,że przez cały ten czas byłam bardzo naiwna... wierzyłam w jego słowa bezgranicznie od samego początku, jakieś dwa lata temu dowiedziałam się, że parę razy mnie zdradził. Ogólnie widziałam, że miał słabość do kobiet, zawsze się o to kłóciliśmy, byłam zazdrosna. Po tym jak mi się przyznał do zdrad obiecał, że się zmieni, że był bardzo niedojrzały i ja wierzyłam, że tak będzie chociaż chyba już nie miałam do niego zaufania. Kochałam go, może za bardzo żeby się rozstać. Po tym czasie mnie już ie zawiódł. Ogólnie czułam się też kochana, rozumieliśmy się, mieliśmy podobne patrzenie na wiele rzeczy, planowaliśmy budowę domu, wspólne życie. Przez pół roku przygotowywaliśmy się do ślubu konkordatowego i organizowaliśmy wesele, które ostatecznie się nie odbyło. Faktycznie to ja bardziej angażowałam się w organizację, planowałam co kiedy trzeba zamówić i ogólnie panowałam nad wszystkim, a narzeczony pomagał mi w tym, jednak nie wychodził za bardzo z inicjatywą. Zauważałam to i trochę mnie to irytowało. Bardzo ważny jest dla nas ślub w kościele. Dla mojego narzeczonego również, chociaż zdarzyło mu się wspomnieć w trakcie narzeczeństwa, że wolałby może na razie wziąć ślub cywilny, że to też bardzo ważne, a za jakiś czas kościelny. Dla mnie było to nie do pomyślenie, bo skoro mnie kocha i chce ze mną być, to powinno być bez znaczenia jaki ślub zawrzemy. Jednak trochę wtedy zabolała, bo pomyślałam, że woli sobie jeszcze zostawić ten ślub kościelny dla kogoś ważniejszego. Fakt, w kościele katolickim ślub jest zawierany tylko raz w życiu. Im było bliżej tym był bardziej zestresowany, mówił mi o tym jednak ja to chyba za bardzo bagatelizowałam, tłumaczyłam stresem. Ja tego ślubu chciałam, cieszyłam się. Tydzień przed ślubem było już bardzo źle, jednak narzeczony mówił, że nie chce tego odwoływać, nie chce mnie stracić... mi też wydawało mi się wtedy, że przecież już teraz tak daleko sprawy zaszły, że nie będziemy tego odwoływać... Na wieczór przed ślubem, byliśmy już tak niepewni tego co do siebie czujemy... strach, ból, panika czemu tak się dzieje. Słysząc to wszystko, jak on się wciąż zastanawia, dzwonił w nocy ze strachem w głosie "co robimy?". Nie mając już siły tego słuchać, oznajmiłam rano rodzicom, że ślubu nie będzie. Rodzice bardzo to przeżyli. Miałam wielki żal do niego, że nie powiedział wcześniej stanowczo NIE, że przeciągał tę sytuację, nie wiem po co, czy żeby być ze mną, żebym go nie zostawiła? Odwołanie trochę odbyło się poza nim, tzn. to ja zadecydowałam, że to koniec, że ślubu nie będzie. On był w takim stresie, że nie potrafił podjąć żadnej decyzji. Jak przyjechaliśmy z moimi rodzicami do niego, aby ustalić kto jedzie do księdza odwołać ślub, na salę itp. to jego brat mówił za niego... ogólnie było wiele krzyku, żalu , żalu, że nie powiedzieliśmy wcześniej co się dzieje. Wcześniej mówiłam aby poszedł porozmawiać z księdzem, z psychologiem, jednak mój narzeczony przez cały czas uważał, że to sprawa tylko między nami, że to nas dotyczy. Po tym wszystkim zaczął dzwonić, błagał o kontakt, jednak przez tydzień chciałam zapomnieć o tym co się stało, nie chciałam go widzieć i znać. Czuję się bardzo upokorzona. Jednak w końcu się odezwałam, spotkaliśmy się, powiedziałam, że to koniec, że moja rodzina nigdy mu nie przebaczy, że ja już nie wiem czy mu kiedykolwiek zaufam. On żałuje, że tak się stało twierdzi, że teraz chciałby mieć ze mną dziecko i żałuje też że go nie mamy. Chce wrócić, chce żebyśmy spróbowali raz jeszcze. Proponował ślub cywilny i zamieszkanie razem, a za jakiś czas ślub kościelny. Nadal mamy z sobą kontakt, chociaż przyznałam się tylko przyjaciółce, która uważa, że nie powinnam całkowicie się od niego odciąć. Myślę, że moja rodzina by tego nie zaakceptowała. Bardzo mi ciężko po tym rozstaniu, tak nagłym, pod wpływem takich emocji. Teraz nie wiem co myśleć, czy w ogóle się nad tym zastanawiać, żeby próbować jak mnie tak zawiódł ? Czy to może faktycznie ja tak naciskałam na ten ślub... tylko czy po takim czasie razem nie powinien już wiedzieć czy ze mną chce spędzić życie czy nie?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.