Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Kama93

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Kama93's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam wszystkich. Bardzo długo zbierałam się do tego, żeby tutaj napisać i gdyby nie pomoc przyjaciółki pewnie nigdy bym się na to nie odważyła . Od 5 lat jestem w związku z mężem, a od 4 lat jesteśmy małżeństwem oraz mamy prawie 4 letniego synka. Z mężem poznałam się w pracy za granicą i od razu wpadliśmy sobie w oko i już po 2 miesiącach zaczęliśmy ,,być razem,, . Po około 5 miesiącach od znajomości okazało się że muszę zajść w ciążę, ponieważ za jakiś czas nie będę mogła mieć dzieci. To był dla mnie szok , ale ku mojemu zdziwieniu mój wtedy jeszcze chłopak oznajmił że chcę mieć ze mną to dziecko,że zawsze marzył o rodzinie itp ja nie chciałam się zgodzić na to ale on tak napierał , że pomyślałam sobie,,OK teraz albo nigdy,, . Zaczęliśmy starania i udało się od razu a po 3 miesiącach byliśmy już po ślubie. Od razu przenieśliśmy się w jego rodzinne strony z dala od mojej rodziny i zamieszkaliśmy z jego rodzicami. Wszystko układało się na prawdę bardzo dobrze. Niestety pod koniec ciąży okazało się ,że synek ma pewne wady układu moczowego i że urodzi się chory. To był szok. 3 tyg przed porodem przeleżałam w szpitalu...po urodzeniu synka spędziłam tydzień w domu a następnie miesiąc w szpitalu, później 2 tyg w domu i kolejne 3 tyg w szpitalu i tak praktycznie przez rok czasu ...W pewnym momencie zaczęłam zauważać że zaczynamy się z mężem od siebie oddalać, nie okazywał mi już takich czułości, nigdy tak na prawdę nie usłyszałam od niego żadnego komplementu ani miłego slowa.. wszystko tak na prawdę było,, na sucho,, . Mąż pracował/pracuje jako kierowca w rodzinnej firmie , od rana do wieczora nie było go w domu więc czasu ze sobą spedzaliśmy na prawde mało , ale gdy już wracał to zapytal ,,co tam?,, i to w sumie byl by koniec . Jak ja próbowałam z nim rozmawiać to był albo zmęczony, albo zajęty albo nie miał ochoty gadać.Gdy przychodziły weekendy to też mąż nie miał dla mnie czasu, bo coś robił na dworze u rodziców albo grzebał przy tirach, a gdy przychodziła upragniona niedziela gdzie zawsze myślałam że spedzimy chodziaz troche czasu razem, mąż spał do południa gdzie ja zajmowałam się dzieckiem od rana,gdy wstawał dał ,,cmoka,,zjadl śniadanie,pobawil sie chwile z synkiem i szykował się na mecz,a gdy już wracał z meczu był zmeczony lub poświęcił nam godzinke czasu i grał w gry na xboxie . I tak wyglądało nasze spedzanie czasu razem. Często z nim o tym rozmawiałam, płakałam że jest mi ciężko, brakuje mi czułości, miłego słowa i że czuję się przy nim jak przy bracie lub lokatorze. Obiecywał że się zmieni ale ta zmiana była na chwilę.. po 2 latach od narodzin synka, przeprowadziliśmy się na swoje mieszkanie do małego miasteczka i miałam nadzieję że coś się wreszcie ruszy że zaczniemy spędzać czas raz , ale zamiast lepiej było tylko gorzej ... brakowało nam wspólnych tematów do rozmowy, jedyny temat to dziecko,jego praca lub piłka nożna. Po miesiącu mieszkania w nowym miejscu pojechalam z synkiem w swoje rodzinne strony odwiedzić bliskich z rodziny i przyjaciół . Byłam bardzo szczęśliwa,ponieważ z mężem nie mamy tutaj wspólnych znajomych,nikogo nie odwiedzamy ani nikt nie odwiedza nas oprócz jego rodziców i moich raz na pół roku,ponieważ pracują za granicą...cieszyłam się jak małe dziecko.. w rodzinnych stronach spotkałam swoją pierwszą miłość, zaczęliśmy rozmawiać,wspominać dawne czasy, przez pare dni widywalismy się u wspólnych znajomych i w pewnym momencie doszło do romansu miedzy mną a nim .. strasznie ciężko mi teraz o tym pisać,ponieważ do tej pory przeżywam to jak mogłam się dać ponieść emocją i być taka głupia, ale gdy tylko wróciłam do męża przyznałam się do wszystkiego i chciałam odejść. Jednak on mi na to nie pozwolił .. powiedział że mi wybacza że inny by tego nie zrobil ale on nie jest jak wszyscy ... po tym czasie staraliśmy się to wszystko odbudować(przynajmniej na początku mi się tak wydawało) ..Ciągle czułam do siebie obrzydzenie i nadal zresztą czuję po tym co zrobiłam , obwiniałam się za wszystko i dusiłam te wszystkie emocje w sobie. Po półtorej roku od ,,tam tej sytuacji,, powiedziałam o wszystkim mojej mamie i przyjaciółce bo już nie dawałam rady dusić tego w sobie .. Mąż na każdym kroku przypominał mi romans bądź obwiniał mnie za wszystko co się dzieję, za to że dziecko chore , za to że nie ma ochoty mnie przytulić,pocałować okazać uczuć wszystko owijał o daną sytuację.. wytykał mi wszystko co robiłam źle.. czegoś nie zdarzyłam posprzątać, wytykał mi to palcem,potrafił mnie zawołać i powiedzieć,,zobacz co to jest , te 3 plamki na podłodze widzę już od 2 dni,, a ja że,,sok się dziecku musiał wylać i że nie zauważyłam a nie jestem wstanie wszystkiego na raz też porobić bo nie jestem robotem,,(przypomne że mamy chore dziecko,które wymaga podawania leków,pilnowania żeby nie dostało zakażenia,ponieważ z tego powodu leżałam już z nim 16 razy w szpitalu,miał 5 narkoz a rok temu podejrzenie sepsy,które całe szczęście się nie potwierdziło) a gdy do tego dodałam,,dlaczego nie posprzątasz tego sam skoro widzisz że są plamki tylko mnie wołasz i palcem pokazujesz,, to usłyszałam,,ja nie będę tego ruszał bo nie wiem co to jest,, ... takich oczywiście przykładów bym mogła tutaj wymieniać mase .. do tego ciągle słyszę że nie ma pieniędzy gdzie mąż w lutym na obstawianie meczy przewalił 1000 zł gdzie jak się tylko odezwałam to obrócił kota ogonem że chciał dorobić bo nie ma kasy a ja się tylko czepiam..Jest mi bardzo przykro ponieważ nie czuję się ani kochana ani szanowana w tym związku ale też wiem że głównie ze swojej winy ,po tym co zrobiłam. Mąż nawet się nie chce ze mną kochać,nie raz szykowałam siebie i cały pokój bo wiedziałam że wróci zaraz do domu a on gdy tylko otworzył drzwi od pokoju to powiedział,,daj mi spokój idę oglądać mecz,, a ja płakałam bo czułam się jak śmieć,a on nawer nic sobie z mojego płaczu nie robil tylko mi mówił,,dlaczego ty płaczesz, nie masz powodu,powiedziałem tylko prawdę a za prawdę nie będę przepraszał,,. Oczywiście mąż ma też przybłyski normalnego zachowania do mnie. Ostatnio na 4 rocznicę ślubu naszykowałam dla niego prezent ale on niestety nie miał nic, nawet uśmiechu w moją stronę, myślę sobie ok trudno , ale za chwilę był dzień kobiet i zrobił się taki kochany nie do poznania , kupil mi kwiaty,zamówił jedzenie do domu itd i takie właśnie przybłyski ma raz w miesiącu mniej więcej które trwają dzień lub dwa . Ale niestety wieczorem już się wszystko zepsuło ponieważ powiedziałam że za jakiś czas chce pojechać do rodziny z dzieckiem ponieważ nie byłam już tam 2 lata .. Mąż stwierdził że mi samochodu nie da mogę jechać pociagiem(350km). Zadzwoniłam do mamy i wtedy jej o wszystkim opowiedziałam bo już nie dawałam rady , mama powiedziała że przyjedzie po mnie pociągiem i razem pojedziemy , ale jak jemu o tym powiedziałam stwierdził że on nie chce żebym gdzie kolwiek jechała itp. I męczył mnie tak kilka dni aż nie zmieniłam zdania a jak je zmieniłam to od nowa był kochany na chwilę..a ostatnio stwierdził żebyśmy wzięli rozwód, a za 3 godziny dzwonił i się pytał czy nie chce jechać do jego rodziców na kawe . Moja mama i przyjaciółka uważają że tkwię w toksycznym zwiazku który mnie wyniszcza w każdy możliwy sposób,że zawsze biorę o wszystko wine na siebie bo wdałam się w romans, że tak nie powinno być zwłaszcza że mąż nie robi nic w tym kierunku żeby było miedzy nami dobrze. I teraz takie moje pytanie , czy uważacie że to faktycznie jest toksyczny związek? Próbuje się zebrać i złożyć pozew rozwodowy bo przez te nerwy już nie wiem co jest dobre a co złe , ciągle myślę że mogłam coś zrobić lepiej,bardziej się postarać. Nawet jak mąż nie ma ochoty spędzać czasu z synem to ja siebie za to obwiniam bo gdyby nie tam te wydarzenie sprzed 2 lat to nie doszło by do tego...proszę o jakieś szczere porady i spojrzenie na tą sytuację,,z boku,, . Dziękuję i pozdrawiam
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.