Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Takamalailuzja

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Takamalailuzja

  1. Naprawde dziekuje za wsparcie. Ja zawsze w zyciu bylam bardzo aktywna. Mialam kupe znajomych i czulam ze zyje. I niemal caly ten czas bylismy razem. Bylo wiecej upadkow niz wzlotow, ale jest miedzy nami cos co sprawia ze czujemy ze mamy wszystko. Mysle, ze nabralismy teraz dystansu i bedziemy oboje nad soba pracowac, bo jest dla kogo. On kocha nasze dziecko tak mocno, ze czasem z tej milosci uroni lze. Mysle tez, ze obecna sytuacja dookola nie sprzyja rozwijaniu skrzydel wiec musze sie uzbroic w cierpliwosc. A zeby dac zyc innym musze sama zaczac zyc i robic cos dla siebie. Wszystkiego dobrego ☺
  2. Dziekuje. Ja przez to pol roku tez sporo rzeczy przemyslalam i wiem, ze jego podejscie do mnie bylo czesto wynikiem moich jazd, analizowania wszystkiego, potrzeby kontroli. Teraz wiem, ze musze mu dac przestrzen, nie naciskac na wszystko na okraglo, bo to daje przeciwny efekt. Tak wiec staram sie jak moge nie wydzwaniac i nie dopytywac wciaz co i gdzie. Ale ciezko mi zapanowac nad wlasnymi myslami. Mam skoki nastroju, bardzo skrajne. Lape sie na tym ze nagle mam przed oczami ta dziewczyne, wyobrazam sobie ze dobrze sie przy niej czul, spedzal z nia czas, dotykal. I z jednej strony tlumacze sobie logicznie ze to przeciez nic zlego, nie zdradzil mnie, nie zwiazal sie na stale. Ale z drugiej boli mnie serce i lzy same sie cisna.
  3. Witam. Potrzebuję porady w kwestii radzenia sobie z natłokiem myśli i niemożnością cieszenia się ze zmian. W skrócie. Mam 30 lat, w związku z moim partnerem 10 lat z paroma przerwami. Mamy 3 letniego syna. Rozstania zawsze wychodziły z mojej strony ponieważ nie wytrzymywalam presji ze wszystko jest na mojej glowie (rachunki, dom, pozniej opiema nad dzieckiem). On zawsze mial problem z odpowiedzialnoscia i przed ostatnim rozstaniem stracilismy wobec siebie wszystko. Nie bylismy ze soba pol roku, widywalismy sie ze wzgledu na dziecko, czasem udawalo nam sie dogadac. I nagle cos sie zmienilo. On sie zmienil. Zupelnie powaznie zaczal o nas dbac, rozmawiac ze mna o nas. I dalej to trwa, powoli wracamy do siebie. Powinnam byc szczesliwa, bo w koncu zaszla w nim szczera zmiana. Ale nie potrafie. Wiem ze jakis czas spotykal sie z mlodsza, atrakcyjna dziewczyna. Nie bylo to nic powaznego, po prostu spedzanie czasu, seks. Zerwal z nia calkowicie kontakt i wiem, ze o niej nie mysli. Ale ja mysle. Sama sie katuje, przegladam jej profil na fb, placze bo w sekundzie czuje sie zdradzona. Chociaz nie mam prawa miec pretensji, bo nie bylismy razem. Boje sie, ze tym razem to ja zepsuje to co jest od wielu lat na prawdziwie dobrej drodze do stworzenia rodziny. Co robic? Jak wbic sobie do glowy ze co bylo to bylo, teraz jest ze mna i co raz lepiej sie dogadujemy? Jestem wykonczona... I widze, ze jego tez zaczynaja powoli draznic moje bezsensowne aluzje, obsesja kontroli tego co robi. Chociaz przekonalam sie, ze mnie nie oklamuje i stara sie znosic i zrozumiec moje emocje.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.