Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

11675A

Użytkownik
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez 11675A

  1. Dziękuję za odpowiedź i sugestie - nie pomyślałem o głodzie alkoholowym i budowaniu nawrotu - jeśli tak jest, co bardzo prawdopodobne, to w takim razie "balon rośnie i się nadyma". Nie zauważyłem, a obserwuję się bacznie, żeby pojawiła się u mnie chęć odreagowania i sięgnięcia po alkohol albo inne środki - zupełnie jest mi to dalekie. Ale uwaga specjalisty od uzależnień jest dla mnie wiążąca. Przed zamieszczeniem tego posta zapisałem się na terapię i byłem już na jednym spotkaniu, na którym usłyszałem, że muszę się "odkochać" i szczerze mówiąc nie za bardzo mi się to spodobało. Po pierwsze nie podoba mi się słowo "muszę" i "odkochać", po drugie praca domowa, jaką otrzymałem budzi u mnie bardzo przykre i nieprzyjemne uczucia ("wspomnienia negatywne z całego życia - szczegóły"). Mimo to zadanie wykonam i 15 kwietnia zgłoszę się na spotkanie. Jestem tak zwanym " nieprzytulanym dzieckiem" - pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny, w której panował chłód uczuciowy, a ojciec traktował mnie źle i nigdy nie usłyszałem od niego słowa aprobaty lub pochwały (oboje rodzice lekarze po traumatycznych przeżyciach w czasie okupacji). Może stąd ta potrzeba "miłości bezwarunkowej". Moja eks żona była moją pierwszą i jedyną miłością - pobraliśmy się po pierwszym roku studiów i byliśmy szczęśliwi długie lata, aż do momentu, kiedy zacząłem pić w sposób problematyczny i niekontrolowany. Mimo to stanęła u mojego boku i wspierała mnie na drodze do wyzwolenia się z więzów nałogu. Wszystko zaczęło się powoli walić po moim powrocie z odwyku i zmianie sposobu życia i budowaniu nowego systemu wartości. Łapię się na tym, że stale wracam do tematu "byłej żony", zamiast skupić się na problemie. Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź - pozdrawiam Albert
  2. Przepraszam, coś się "pokrzaczyło" podczas pisania posta - kuleje mocno net. Kolejny post jest już bez błędów...
  3. Jestem alkoholikiem z 17 letnią abstynencją. Bardzo ładnie radzę sobie z trzeźwieniem i nie miałem jak dotąd żadnych silnych nawrotów czy wątpliwości co do wyboru mojego stylu, sposobu życia. Jestem 8 lat po rozwodzie i nadal nie mogę się pozbierać. Bardzo kochałem moją byłą żonę, ale chyba nie w taki zdrowy i cementujący związek sposób (chodzi o okres, gdy już nie piłem). Rozwód przypłaciłem depresją i wielokrotnym pobytem w szpitalu psychiatrycznym, długą terapią - na szczęście wyszedłem z tego "mroku" i jakoś funkcjonuję. Jednak do dzisiaj zdarzają mi się momenty, kiedy myślę o niej, śnię (koszmary), przeżywam ból rozstania, robię sobie nadzieje (marzenia) i robię tym sobie duże AŁA. To nie jest ciągłe zjawisko, ma miejsce wówczas, kiedy otrzymuję jakieś informację z zewnątrz o niej, albo mignie mi gdzieś w mieście. Ma różne nasilenie i trwa zazwyczaj kilka dni lub tygodni. Jestem po wielu terapiach, po PRO, laboratorium psychoterapii, warsztatach, rekolekcjach i wydawałoby się, że zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby powrócić do normalności. Miłość w czasach zarazy Dopadło mnie to znowu po informacji, że moja była żona wyszła za mąż i zmieniła nazwisko. Miałem dość tego cierpienia i zgłosiłem się na terapię (kolejną w moim życiu). W pomocy przeszkodziła ta aktualna sytuacja na świecie. Czytam, analizuję i zastanawiam się, jak to możliwe, że tak łatwo i bez perturbacji przeżyłem te 17 lat w abstynencji? Czy przypadkiem nie zamieniłem uzależnienia od alko na uzależnienie od cierpienia z powodu utraconej miłości? Czy ktoś spotkał się z takim problemem albo sam przez to przechodził? Będę wdzięczny za feedback'i. Chciałem tylko jeszcze uzupełnić informacje o sobie: mam 3 fantastycznych dzieci z tego związku, dwójka z nich dała nakłonić się na terapię DDA (były w związkach z osobami uzależnionymi i z rodzin dysfunkcyjnych), jedno, to najstarsze dusi to w sobie jeszcze. Ogarnąłem się po depresji i stanąłem na nogi - jestem aktywny zawodowo, robię to co kocham i na dodatek zarabiam na tym - niewyobrażalne szczęście! Próbowałem związać się z kimś kilkakrotnie - nie wyszło (może nie spełniały moich oczekiwań i odbiegały od wyidealizowanego obrazu mojej byłej żony, która jest DDA, prawdopodobnie była ofiarą molestowania w dzieciństwie, nigdy nie podjęła żadnej terapii dla osób współuzależnionych, DDA, czy AlAnon, nigdy też nie chciała rozpocząć terapii małżeńskiej, na którą ją namawiałem wielokrotnie).
  4. Witposobu życia. Jestem 8 lat po rozwodzie i nadal nie mogę się pozbierać. Bardzo kochałem moją byłą żonę, ale chyba nie w taki zdrowy i cementujący związek sposób (chodzi o okres, gdy już nie piłem). Rozwód przypłaciłem depresją i wielokrotnym pobytem w szpitalu psychiatrycznym, długą terapią - na szczęście wyszedłem z tego "mroku" i jakoś funkcjonuję. Niesteam. Jestem alkoholikiem z 17 letnią abstynencją. Bardzo ładnie radzę sobie z trzeźwieniem i nie miałem jak dotąd żadnych silnych nawrotów czy wątpliwości co do wyboru mojego sty do dzisiaj zdarzają mi się momenty, kiedy myślę o niej, śnię (koszmary), przeżywam ból rozstania, robię sobie nadzieje (marzenia) i robię tym sobie duże AŁA. To nie jest ciągłe zjawisko, ma miejsce wówczas, kiedy otrzymuję jakieś informację z zewnątrz o niej, albo mignie mi gdzieś w mieście. Ma różne nasilenie i trwa zazwyczaj kilka dni lub tygodni. Jestem po wielu terapiach, po PRO, laboratorium psychoterapii, warsztatach, rekolekcjach i wydawałoby się, że zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby powrócić do normalności. Miłość w czasach zarazy Dopadło mnie to znowu po informacji, że moja była żona wyszła za mąż i zmieniła nazwisko. Miałem dość tego cierpienia i zgłosiłem się na terapię (kolejną w moim życiu). W pomocy przeszkodziła ta aktualna sytuacja na świecie. Czytam, analizuję i zastanawiam się, jak to możliwe, że tak łatwo i bez perturbacji przeżyłem te 17 lat w abstynencji? Czy przypadkiem nie zamieniłem uzależnienia od alko na uzależnienie od cierpienia z powodu utraconej miłości? Czy ktoś spotkał się z takim problemem albo sam przez to przechodził? Będę wdzięczny za feedback'i. Chciałem tylko jeszcze uzupełnić informacje o sobie: mam 3 fantastycznych dzieci z tego związku, dwójka z nich dała nakłonić się na terapię DDA (były w związkach z osobami uzależnionymi i z rodzin dysfunkcyjnych), jedno, to najstarsze dusi to w sobie jeszcze. Ogarnąłem się po depresji i stanąłem na nogi - jestem aktywny zawodowo, robię to co kocham i na dodatek zarabiam na tym - niewyobrażalne szczęście! Próbowałem związać się z kimś kilkakrotnie - nie wyszło (może nie spełniały moich oczekiwań i odbiegały od wyidealizowanego obrazu mojej byłej żony, która jest DDA, prawdopodobnie była ofiarą molestowania w dzieciństwie, nigdy nie podjęła żadnej terapii dla osób współuzależnionych, DDA, czy AlAnon, nigdy też nie chciała rozpocząć terapii małżeńskiej, na którą ją namawiałem wielokrotnie).
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.