Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

chwila

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez chwila

  1. Napiszę w wielkim skrócie: Z partnerem jesteśmy 5, 5 roku. Różnica 11 lat. Po roku znajomości w wieku 21 zaszłam w ciążę. mamy 4, 5 letniego synka. Partner ma firmę, jestem jego częścią, decyduję o wielu rzeczach( ale faktycznie nie mam nic), odkąd się pojawiłam partner wyszedł na prostą, dzisiaj jesteśmy w dobrej, b.db sytuacji finansowej. Partner zawsze był tzw cholerykiem tak mi się wydawało, że wynika to tylko z charakteru. Miał wcześniej wiele problemów biznesowych, finansowych( kredyty) życiowych ( złe kontakty rodzinne , wynikające z dzieciństwa i braku dobrych słów, wsparcia) + zdrada przyszłej żony z która miał brać ślub. Przez pierwsze 3 lata miał cały czas różne nastroje, wstaje lewą nogą, nie odzywa się, ignoruje. Wieczne kłótnie z rodziną, z bracmi. W końcu zaczęło mi się wydawać, że jego humory są spowodowane moją obecnością , że to ja jestem winna, tym np. nie zamieszaniem cukru w herbacie, małe drobiazgi. Zajmowałam się całym domem, przestał mi pomagać po 2 latach, kompletnie nic+ zajmuje się tez firmą, pracownikami zatrudnianiem. Czułam, że ma depresje, która zaczęła przechodzić na mnie. Życie w wiecznym stresie i nerwach, przeplatana z dniami pełnych miłości i dobroci. Porozmawialiśmy poważnie. Przez dłuższy czas było dobrze, ale to zawsze wraca, zawsze...zawsze.... W rozmowach, choć bardzo spokojnych i z pełnym zrozumieniem,które przechodzimy zrzuca częściowo na mnie winę, że go nie wspieram, że nie powiem przecież to drobiazg nie denerwuj się, ale on ma tak mocny charakter, że jego to nie interesuje. Uciekam, do rzeczy które mam zrobić albo do oddzielnych pokoi, uciekłabym jak najdalej, ale ...mamy syna. Używa w stosunku do mnie agresji słownej( tylko kilka razy, ale zaczynam się od niego oddalać,, to słowa które bardzo ranią, bardziej niż bicie), wyzywając mnie, ze nie chce mieć ze mną nic wspólnego ( 2 dni temu). Jestem młoda dziewczyną, mądrą, dobrze wychowaną, mimo, ze wychowywała mnie tylko mama, jestem silna i odważna, ale zdaje sobie sprawę, ze musze siebie ratować, bo mimo uśmiechniętej kiedyś dziewczyny, już nie mam tego uśmiechu, jestem z tym sama( mimo dwóch wizyt u psychologów). Nikomu o tym nie powiedziałam, nikt nie wie o jego zaburzeniach do jakich mi się przyznał, nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że będę miała na sobie taki ciężar. Wszyscy wiedzą, że ma trudny charakter. Ma zaburzenia równowagi emocjonalnej, jakbym widziała dwie twarze. Szukam ratunku, bo nie wiem co mam zrobić nie mam nic, jeśli odejdę. Nie mam domu mieszkania, mieszkam daleko od rodziców. Z teściami mam dobry kontakt, ze względu na syna musze zostać tu, nawet jeśli będziemy dzielić życie, on nie odpuści. Bardzo go kocha, to jedyne co go dobrego w życiu spotkało. Ja nie umiem mu pomóc, tym bardziej że jego szacunek do mnie, o którym zawsze rozmawialiśmy, że będzie u nas zawsze, odszedł. Musze z kimś porozmawiać, bo nie dam rady. Nie wiem czy mam szukać pracy wyprowadzać się, nie chcę mówić mamie bo ciężko to zniesie, ale to jedyna osoba, która może podnieść mnie na duchu. Wierze w siebie, ze jestem silna, ale jestem tylko człowiekiem i musze sobie pomóc.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.