Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

bemifer

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

bemifer's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Hejka, Dziękuję za odpowiedź Kompleksiara. Temat pisałem dość dawno także przepraszam że odpowiadam po takim czasie, natomiast sądzę że tego typu tematy jednak wymagają czasu. Nie dostałem tutaj na miejscu za bardzo porad co do tego co napisałem... ale po sobie mogę jedynie powiedzieć że najważniejszy krok (a jednocześnie pierwszy) mamy za sobą - to jest po prostu uświadomienie się. Poza świadomością ważne są również chęci i próby. Wiesz, mi bardzo pomogło czytanie książek zwracających uwagę na problemy egzystencjonalne. I jednocześnie robienie z tego typu książek krótkich ściągawek bądź notatek z najważniejszą informacją która niesie za sobą istotę jakiegoś problemu który dostrzegamy wewnątrz siebie albo przesłanie które wbija się nam w łeb. Również filmy wiele pomagają, ale nie takie tępe oglądanie ich... tylko jednak analizowanie tekstu, dialogów. Wychwytywanie zachowań które budzą w naszym odczuciu podziw bądź "pożądanie" bycia kimś podobnym. Czasem wczujmy się, zatrzymajmy film i spróbujmy znaleźć własną reakcję bądź ripostę, a potem ocenić ją względnie tego co się stanie za moment w scenariuszu. To może wydać się na początku dziwne, ale naprawdę działa. Należy być otwartym, na drodze pracy nad sobą wyzbyłem się paru rzeczy - jak na przykład przesadnego wstydu. W wielu sprawach byłem bardzo wstydliwy jeszcze parę miesięcy temu i czułem wstręt do ludzi którzy oddawali się rzeczom o które sam bym siebie nigdy nie podejrzewał. Ale we wstydzie zauważyłem wiele słabości. Zbytecznych słabości. To jest taki śmieszny przykład, ale czułem się bardzo zażenowany w szatni w obecności facetów którzy nie mają problemu paradować kompletnie nago czy chociażby w tematach na temat zwyczajnej ludzkiej fizjologii. Zdystansowałem się do tych rzeczy i potencjalnie sprawy które kiedyś mogłyby mnie spalić i spowodować traumę, dzisiaj są dla mnie kompletnie normalne. Trzeba być bardzo otwartą osobą, nawet jeśli coś się wydaje nam niezaprzeczalnie do nas niepasujące - to lepiej się zastanowić nad tym czystym umysłem. Bardzo wiele pomagają same cytaty. Ale najbardziej spośród wszystkiego przeraża mnie jeszcze brak świadomości który mogę w sobie mieć. Nawet jeśli mam z czymś problem to może nie do końca zdaję sobie z tego jeszcze sprawę. Nikt mi nigdy nie wypomniał tego co napisałem wyżej, wyszło to raczej tak jak powiedziałem... na podstawie własnych obserwacji i zachowań które wychwytywałem w filmach. Nawet głupie piosenki momentami więcej nauczają. Także teksty, filmy, książki, analiza zachowań, obserwacje i doświadczenie... są kluczowe, ale należy nauczyć się wychwytywać wartości ważne dla nas bo uważam że mając przed sobą postawę którą prezentujemy... spokój dopiero odczujemy gdy zaczniemy prezentować sobą to co chcemy prezentować. Też samokrytyka, ale tutaj nie można przesadzić. Jest wiele testów dostępnych wszędzie które pomogą nam zwrócić uwagę na dany problem w nas, raczej nie sugeruję rozwiązywanie ich po sznurku... ale indywidualne zrozumienie pytania i udzielenia odpowiedzi we własnym zakresie może nam bardzo pomóc w procesie uświadamiania się. Większość tego typu pytań bądź sprawdzianów będą pisane przez psychologów - amatorów, tak więc w wielu przypadkach będą ograniczone jedynie do sposobu myślenia twórcy i mimo potencjału pytania, ocena naszej odpowiedzi może okazać się kompletnie nietrafiona. A jest to jeden z najgorszych scenariuszy akurat. Ale prawdziwą kopalnią zdają się być relacje i tematy ludzi, nawet na tym forum. Czasem można udzielać odpowiedzi w tematach wcale nie wysyłając ich, zafundować własnej osobie terapię. Pozdrawiam serdecznie
  2. Witajcie! Rok temu skończyłem szkołę średnią, miniony do tej pory czas poświęciłem jak dotąd na solidnego gap-yeara. Przynajmniej tak to ludzie nazywają... w końcu mogłem totalnie wypocząć i pomyśleć nad wszystkim. Cały ten okres liceum, masa wyrzeczeń, setki godzin spędzonych nad książkami - szkolny rygor... wszystko to zaowocowało na tyle dobrymi wynikami z obranych przeze mnie kierunków że z powodzeniem mogę planować wybór wymarzonych studiów. To fajne, ale też zauważyłem - że zakuwanie na tępą pałę przez 3 lata, zgrywanie się przed nauczycielami, sztuczna mowa, uśmiechanie się na siłę do "przyjaciół"... to wszystko po prostu stało się moim stylem. Dopiero teraz zauważam faktyczne braki w swojej osobowości, nieśmiałość w obliczu pokazania siebie... to że w wielu rzeczach jestem kompletnie daleki od tego co chciałbym sobą zaprezentować. To dość skomplikowane. Wykreowany zewnętrzny wizerunek który zapewniał mi stabilną pozycję w szkole bardzo dużo pożarł mojego życia prywatnego. Można powiedzieć że zdominował je. Zawsze szkoła zostawała w szkole a życie prywatne w życiu prywatnym... z tym że to pierwsze zawsze o wiele więcej ze mnie zabierało i wymagało podporządkowania dosłownie wszystkiego. Roczna przerwa, odetchnięcie... pomyślenie nad samym sobą. Jakoś uświadomiły mi, że najwyższa pora zacząć pracować nad sobą, działać - sięgać po zachowania które osobiście podziwiam a na które jeszcze mnie nie stać. I temat piszę w sumie tak orientacyjnie. Chciałbym poznać skrajności które można wyodrębnić wśród ludzi (poniżej może wytłumaczę to przykładami), po prostu wolałbym poznać swoje wady, tak? Nie ze wszystkiego mogę sobie póki co zdawać sprawę lub w ogóle być świadomym, dlatego chciałbym poznać opinię innych osób, z czym się spotkaliście... co w ludziach może być szczególnie irytujące. Z własnych doświadczeń lub przykładów. Proszę? 🤭 -> Brak dystansu do siebie - to pierwsza taka porządna wada z której w końcu zdałem sobie sprawę. Może i umiem z siebie zażartować, wiem że mam wady - ale wbrew zachowywaniu pozorów, tak naprawdę bardzo długo potrafię przejmować się totalną głupotą. Myślę że jest to kwestia wypracowania, pomaga mi myślenie że to co sobą na zewnątrz prezentuję jest tylko moją własną wizualizacją... takie coś miałem w szkole już przecież, ale to nie było moim odbiciem tylko wypracowaną postawą. Przynajmniej jest to taka pierwsza z rzeczy która pomaga mi się zebrać. Wolałbym się śmiać ze swoich przeciwności, wad i żartów o mnie niż na okrągło o nich myśleć, próbować je na siłę zmieniać mimo że nie ograniczają mnie w żaden sposób a żarty traktować faktycznie jak żarty i nie czuć że się w środku gotuję - planując przez następne godziny jak się sowicie odgryźć! Nad poważniejszymi wadami pracuję, ale to że przytrafi mi się sytuacja na którą nie miałem wpływu, że ktoś mi powie coś co nie jest nieprawdą... - chodzi mi po prostu o brak dystansu do spraw niskolotnych. -> Zarozumiałość/Brak umiejętności odpuszczania - nie wiem czy pierwsze słowo jest w tym wypadku odpowiednie. Chodzi o to że w tematach gdzie mam rację, zawsze za każdym razem próbuję komuś to udowodnić i zmienić sposób czyjegoś myślenia jeśli jest on w mojej ocenie błędny. Często mi się udaje, bo nigdy nie próbuję mieć racji w tematach których po prostu nie znam. Ale nie daję ludziom po prostu tym żyć, to jest właśnie super że ktoś myśli inaczej, że jest inny... dlaczego wtedy staram się naprawiać "jego błąd". Bo czasami czyjeś myślenie jest po prostu błędne. I nawet gdy udowodnię to takiej osobie, ona przyzna mi rację i wręcz podziękuje za nastawienie do pionu, to ja nie czuję satysfakcji! Wręcz na odwrót, momentami żałuję że ktoś moją wiedzę docenił! -> Przesadny racjonalizm - dla niektórych to może być pozytyw... natomiast twierdzę że w życiu towarzyskim zdecydowanie lepszą opcją jest przesadny optymizm. To on napawa ludzi pozytywną energią. Nie potrafię poczuć klimatu wśród ludzi, wejść w niego - zabawić się w tym. Zamiast powiedzieć komuś że się na pewno uda, wolę ocenić jego szansę i jeśli są małe to powiedzieć aby w ogóle się za to nie brać. Gdy moja przyjaciółka przeżywa problemy swojego innego przyjaciela, zamiast ją pocieszyć, wesprzeć... raczej staram się jej zasugerować że nie powinna się w to wplątywać, żeby uważała aby to nie była żadna pułapka na jej emocje itp. -> Brak asertywności - Wbrew temu że nie mam w ogóle dystansu do siebie (choć zaczynam próbować go mieć), nie umiem odpuszczać (zdałem sobie z tego sprawę dopiero pisząc post) i jestem bez energii witalnej (racjonalista, czy może bardziej pesymista. Aż wstyd to pisać obok siebie, wiem) nie jestem w stanie odmawiać ludziom. Zawsze staram się by każdy w moim towarzystwie spędził każdą sekundę z bananem na ustach, dlatego natychmiastowa odpowiedź nie... odpowiadanie "może" "zobaczę" mając w głowie jedynie to że nie chcę czegoś robić ale z drugiej strony nie chcę aby osoba która ze mną rozmawiała poczuła się gorzej... no nie przechodzi mi od razu przez gardło. -> Dziwna samoocena - to ostatnia z rzeczy z których póki co zdaję sobie sprawę. Z jednej strony jestem człowiekiem skupionym, skrupulatnym, dążącym do swoich celów każdym kosztem, pewnym swojej drogi i sukcesu. Z drugiej strony nie potrafię komuś spojrzeć w twarz, odruchowo przechodzę przez jezdnie na drugą stronę gdy jakiś obcy człowiek idzie w moim kierunku... choć wcale nie powinienem przechodzić. Mimo wszystkiego co napisałem powyżej potrafię tylko zbierać baty, słuchać opieprzu od dalszej rodziny i nie postawić się. Mam jakieś blokady w słownictwie, w myśleniu, dosłownie we wszystkim. Umysł zaczyna mi się dopiero otwierać gdy jest już po wszystkim, dałem się opluć, nie mam okazji odpowiedzieć. Za długo czasami zajmuje mi myślenie w nagłych sytuacjach. Staram się zawsze pozować, uśmiechnięty, żartobliwy... ale gdy nie można być uśmiechniętym i żartobliwym, jestem totalnie pusty! Nie potrafię w bezpośredniej rozmowie ułożyć w słowa tego co myślę. Gadając z ciotką nie potrafiłem udowodnić jej żadnej racji bo nie miałem pomysłu jak! Ale gdy napisałem do niej prywatnie to po prostu nie dała rady niczego podważyć i ze wszystkiego musiała się wycofać (wracamy do punktu 1,2,3)! Nie wiem co się ze mną dzieje w tej warstwie, wieczne zgrywanie się w szkole, patologia przez większość młodości w domu rodzinnym. Nie czuję się gorszy od innych ale daję sobą pomiatać. Jakie jeszcze skrajności można odnaleźć w człowieku? Myślę że wszystko ma tutaj takie zabarwienie społeczne... także no prosiłbym o jakieś wypowiedzi w tym temacie ukierunkowane pod to. Bo raczej "brak realizacji celów/lenistwo" mimo że na pewno można nazwać to irytującą wadą to jednak leży w naszej sferze i nie ma wpływu na naszych przyjaciół, kolegów i innych ludzi. Wystarczy napisać ogólnikowo - co czyni nas bardziej dojrzałymi osobami... ale jeśli ktoś chciałby odnieść się do tego co już napisałem powyżej i poradzić jak nad daną rzeczą popracować, byłbym mega wdzięczny. Myślę że początkiem sukcesu w tym wszystkim jest zdanie sobie sprawy z problemu, dalej... wytworzeniem obrazu który byłby dla nas satysfakcjonujący a na koniec odpowiednio ukierunkowana praca. Wyobrażanie sobie sytuacji, reżyserowanie... do tego zamierzam dorzucić książki które jakoś poruszają te zagadnienia!
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.