Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

bookocio

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez bookocio

  1. Witajcie. Parę zdań o sobie. Mam 40 lat, wychowałam się w rodzinie wielodzietnej. Rodzice nas "odchowywali" a nie wychowywali, dbali o to byśmy mieli co jeść i mieć dco ubrać (za co oczywiście jestem im bardzo wdzięczna) natomiast nie było miłości, przytulania, brania na kolana. Nie było miłych słów, szczerych rozmów. Jestem po długotrwałym związku, który rozpadł się z powodów mojego "chłodu" i niemożliwości zapewnienia mężczyźnie bliskości. Sex był, podobno nie najgorszy, ale poza tym było ciężko. Chodziłam na terapię, było momentami lepiej, z mężem, ale tylko pod warunkiem że on się do mnie kleił, przytulał, sama z siebie nie potrafię. Próbowałam się tego nauczyć, ale nie potrafię. Mam dzieci, które same rzucają mi się na szyję i jest ok, one nie mają problemu, ja też nie, jeśli chodzi o dzieci. Ze związkiem sobie nie poradziłam, mój mąż wymagał o wiele więcej niż mogłam dać, poszedł do innej. Ten temat zamknięty. Ale ja muszę żyć dalej. Chcę poznawać przyjaciół. Zdarza się jednak, że jakaś koleżanka chce się przywitać na powitanie, pocałować w policzek, przytulić. Zdarza się, że kolega, a najgorzej jak fajny kolega, usiądzie zbyt blisko albo otrze się o mnie - przypadkiem, albo i celowo. Wpadam w panikę. Wali mi serce, drżą mi ręce, uciekam wzrokiem albo i całkiem uciekam. Przyznaję, że marzy mi się związek, ale spotkania z kimkolwiek (jeśli już do nich dojdzie) kończą się tak że drży mi głos, drżą ręce, raz mi się nawet zrobiło słabo jak facet chciał mnie chwycić za rękę. Brałam hydroksyzynę po której mniej drżały mi ręce, było ciut lepiej ale traciłam po tym głos (czy ktoś jeszcze tak ma?) i ogólnie mnie męczyły, zaraz po przyjściu z pracy odpływałam, inne leki typu "nervomix" mnie też strasznie usypiają, przymulają, ciężko mi się wypowiedzieć. Na co dzień już bez tego jestem bardzo spokojna, powolna. Staram się nie pić kawy bo wzbudza nerwowość. Po alkoholu podobno jestem "fajniejsza" ale i tak nie daję się przytulać (piję sporadycznie, szkodzi mi alkohol). Terapeutka, jak jeszcze do niej chodziłam, kazała próbować przełamywać tą barierę, przytulać się czasem na siłę, to z czasem zacznę sama tego potrzebować. Myślicie, że ma rację?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.