Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Yeti

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Yeti

  1. Dziękuję za odpowiedź. Oczywiście przez 10 lat nie zawsze było idealnie. Ale zawsze rozmawialiśmy i osiągaliśmy kompromis. Jeszcze 3 tygodnie temu mówiła, znajomym, że bardzo mnie kocha. Teraz podobno coś pękło. Jak pytam o terapię par to słyszę - "muszę pomysleć, nie naciskaj, nie jestem na razie gotowa". Terapię podjęła żeby rozwiązać problem traumy z dzieciństwa - sadyzm psychiczny matki, alkohol w rodzinie, bardzo silne i traumatyczne przeżycia. Pozdrawiam.
  2. Dzień dobry Od 10 lat mam partnerkę (jesteśmy małżeństwem od 3 lat), która miała bardzo trudne dzieciństw - przemoc psychiczna ze strony matki. Bardzo się kochaliśmy i do połowy lutego związek był dla mnie oaza stabilności i pewności. Związek faktycznie partnerski. W grudniu żona postanowiła wznowić terapię, którą już kiedyś zaczynała, ale przerwała. Tym razem uczęszcza na terapię i tu zaczęły się problemy. Jeszcze 3 tygodnie temu twierdziła i do mnie i do znajomych, że bardzo mnie kocha i jesteśmy świetną parą. Dokładnie 2 tygodnie temu po terapii zaginęła na kilka godzin - nie odbierała telefonów, nie odpisywała na SMSy. W końcu wróciła do domu i jakoś tak dziwnie na mnie patrzyła. We wtorek rano leciałem w delegację, jak wróciłem we środę to usłyszałem - od żony: "musimy porozmawiać - chcę rozwodu". Gdy spytałem o powód usłyszałem, że już mnie nie kocha. Jednak jakieś wątpliwości chyba pozostały bo nie napisała pozwu, ani nie przygotowuje się do wyprowadzki. Fakt to ja poprosiłem, żebyśmy pomieszkali w odrębnych pokojach i zobaczyli jak na to spojrzymy za kilka tygodni. Zgodziła się. Potem okazało się, że przez całe 10 lat mnie nie kochała, że nie jest pewna swoich uczuć, ze utrzymywałem ją w niepewności, że wszelkie kompromisy np w sprawie finansów to było pod moje dyktando, że nawet jak coś zrobiłem to za późno, ze nie chciałem z nią dzieci (ciekawe bo sam zaproponowałem żebyśmy wreszcie pomyśleli o dziecku i kilka miesięcy temu odstawiła pigułki). Generalnie ja to samo zło. Na terapię par się nie zgadza, ale mówi, że musi pomyśleć. Generalnie o wszystkim musi pomyśleć. Ma straszne huśtawki nastrojów. Jednego dnia ugotuje nam obiad i sobie pożartujemy, a innego warczy i od razu idzie spać. Potrafi pół nocy chodzić ze znajomymi po lokalach choć dotąd za tym nie przepadała i góra 23 szła do domu bo zasypiała. Jednego dnia mnie przytula, a innego warczy żebym nie dotykał. Z resztą ponoć pierwszy powód rozwodu to fakt, że za mało ją przytulałem, i coś w niej pękło. Kobieta 35 lat. Ja przezywam to strasznie, ale dobre leki zapisane przez psychiatrę pomagają. Ostatnio zmieniła psychoterapeutę na wg mnie lepszego, bo ponoć ja o tym poprzednim miałem złe zdanie. Pytanie, czy ktoś miał podobne doświadczenia. Czy to może być efekt psychoterapii i czy może to być efekt przejściowy. Na razie nie zamierzam podejmować radykalnych działań bo kocham moją żonę choć czuję się jakbym mieszkał z obcym i nieznanym mi człowiekiem. Jak mogę jej pomóc?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.