Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

karolcik97

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez karolcik97

  1. Ja też tak miałam, całkiem niedawno zmarł mój brat. Śnił mi się zaraz po śmierci, a nawet w ten sam dzień o tej porze kiedy odszedł poczułam zimno w pokoju i wtedy jeszcze nie wiedząc zaśmiałam się i powiedziałam sobie na głos: może jakiś duch mnie odwiedził (interesuje się paranormalnym światem, stąd ten mój komentarz). Potem w tą samą noc miałam straszny sen, jak duch włamuje się do pokoju i wskakuję mi na plecy, jakby chciał przed czymś uciec, a przed obudzeniem poczułam szarpnięcie, jakby ktoś nakazywał mi wstać. I w dzień dowiedziałam się o śmierci Adriana. Zaraz po tym śnij mi się kilka razy, a nawet śnił mi się anioł, który powiedział mi, że Adrian jest w czyśćcu i wejdzie do Nieba za kilka miesięcy. Jeszcze przed tym śnił mi się, że za wszystko żałuje itp. Kilka tygodni temu, znowu mi się przyśnił i był bardzo zadowolony, obracał się wśród wielu osób.. A teraz cisza. Myślę, że to co się stało, to nie wygląda w ten sposób, że my tracimy naszych zmarłych, to oni tracą Nas, gdy odchodzą do prawdziwego zycia. Bo tutaj na ziemi umieramy przecież, a jeśli ktoś wierzy w życie wieczne, to jeśli porównać okres żywotu, raczej ta druga opcja, życia wiecznego, wydaję się atrakcyjniejsza. I właśnie w ten sposób zaczęłam myśleć. Już nie nękają mnie sny związane z moim bratem, mam jeszcze jego myszkę do laptopa, wcześniej bałam się na nią patrzeć, teraz to już nie robi na mnie wrażenia. A odszedł zaledwie 5 miesięcy temu. Jeśli Ci się śnią, w tak krótkim okresie po śmierci, może potrzebują Twojego wsparcia w formie modlitwy, a nawet ofiarowania na mszę? Może potrzebują pomocy po drugiej stronie, aby wejść do Nieba? Ewentualnie widzą dwój stan emocjonalny, że sobie nie radzisz, więc dają Ci namiastkę ich obecności. Ja też tak od czasu do czasu, w moich snach Adrian pojawia się jak żywy, jakby nie umarł. I przyznam szczerzę, że to mi pomogło oswoić się z tą myślą "straty" jak to nazywają.
  2. Witam, piszę dlatego, że mam problem. Można to nazwać problemem ogólnym. Boję się wszystkiego, a to wszystko napędza stres i objawy fizjologiczne, takie jak częste oddawanie moczu, duszności, ciężki oddech, drżenie rąk. Co ciekawe to wszystko dzieję się przed danym zdarzeniem, moja moc destrukcyjnych myśli po prostu mnie miażdży od środka. Boję się wszystkiego, rzadko! (chociaż tyle) wyjścia do sklepu (gdy poziom mojej samooceny równa się praktycznie zeru), pójścia na rozmowę kwalifikacyjną, rozmów telefonicznych, a nawet sprzedać swój samochód, bo boję się, że coś będzie z nim nie tak i kupujący będzie miał pretensję. Co ciekawe ten cały stres, panika mija.. gdy już wykonuję tę czynność, tak jakby zaraz po wejściu do pomieszczenia staję się drugą bardziej pewną siebie osobą, !ba nawet nie pomyślałbyś, że mam jakieś problemy, ile razy to słyszałam od ludzi.. A mnie to rani. Bo nie, nie jestem taka DOBRA.. Dlaczego tak jest?! O ile lepiej by było być tą drugą osobą, pewną siebie na tyle, by się nie bać tego wszystkiego, bo w głębi duszy wiem, że jestem silna, ale TE moje myśli mnie dołują do takiego stopnia, że często jestem sparaliżowana! Znacie jakiś magiczny sposób na pozbycie się tych natrętnych myśli? Nawet teraz piszę to we łzach, bo chcę mieć tą prawdziwą siebie na zawsze, a nie zlęknioną, bo tak zażyczył sobie umysł!
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.