Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

pavulonkce@gmail.com

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

pavulonkce@gmail.com's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Dzień dobry wszystkim, Mam na imię Piotrek. Niebawem skończę 33 lata. Od roku jestem w związku z rok młodszą kobietą, od około 6 miesięcy mieszkamy razem. Poniżej opiszę Wam swoją sytuację, liczę na to, że znajdę "wyjście z sytuacji". Jak już wspomniałem w obecnym związku jestem od około roku, moja partnerka jest rok młodszą rozwódką co mi jednak nie przeszkadza, wiedziałem o tym od samego początku gdy zaczęliśmy się spotykać, więc świadomie wszedłem w tą relację. Źródłem problemu nie jest jej stan cywilny a osobowość jaka wszyła w trakcie naszego związku. Do momentu kiedy zamieszkaliśmy razem nic nie wskazywało na taki stan rzeczy. W mojej ocenie jest strasznym cholerykiem, osobą o temperamencie z jakim się jeszcze nie spotkałem. W zasadzie nie ma dnia żeby nie było krzyków i awantury z jej strony. Powiem szczerze, że ostatnio nabrało to takiego rozmachu, że zacząłem unikać sąsiadów. Mieszkamy w bloku, czasem słychać jakąś kłótnie z innego mieszkania więc mam świadomość jak to się niesie. Kłótnia, choć bardziej nazwałbym to awanturą, gdyż staram się panować nad emocjami i nie podnosić głosu, o dziwo od dłuższego czasu staram się nie odpowiadać agresją na agresję i uwierzcie mi, że dość trudno jest mnie wyprowadzić z równowagi. Jak już wspomniałem awantury są codziennie. I to o wszystko. Ostatnim tematem przewodnim który ciągnie się od około miesiąca jest moja praca w delegacji w miejscowości oddalonej o około 150 km. Nie jest o typowa delegacja na drugim końcu kraju czy zagranicą, że człowiek wyjeżdża i wraca dopiero za kilka tygodni lub miesięcy. Wygląda to tak, że 1-2 razy w tygodniu nocuje w domu + do tego weekendy. Generalnie rzecz ujmując taki sam charakter pracy miałem gdy się poznaliśmy, później przez okres około 6 miesięcy byłem na miejscu, około 15 km od domu. Temat mojej delegacji jest na ten moment numerem jeden. I ustalmy fakt, gdy już nocuje poza domem, w lokalizacji której pracuje to nie jest to żaden hotel tylko specjalnie na te potrzeby wynajęty dom gdzie razem z innymi pracownikami kadry nadzoru budowy mamy zapewnione warunki mieszkalne. Sami mężczyźni, żeby była jasność. Agresja jaka z tego tytułu przemawia przez moją partnerkę powoli sprawia, że zaczyna to mi ciążyć na psychice. Wyzwiskom i krzykom nie ma końca, za równo przez telefon jak mi osobiście gdy wracam. Bywa i tak, że przyjadę do domu i dosłownie po godzinie mam ochotę wracać z powrotem tylko po to aby mieć święty spokój. Nie rozumie charakterystyki mojej pracy, odpowiedzialność jak i branży, nie przyjmuje do wiadomości faktu, że czasem fizycznie nie mam możliwości wrócić do domu ze względów ekonomicznych jak biorąc pod uwagę zmęczenie po kilkunastu godzinach pracy, co w dużej mierze przekłada się na bezpieczeństwo samej podróży. W jej ocenie, ja jak i moi współpracownicy którzy są zarówno starsi jak i młodsi, mają rodziny i dzieci jesteśmy dziwkarzami i kurwiarzami. Ciężko jest wyperswadować, że nie wszyscy mają przywilej pracy od 8.00 do 16.00 w jednym stałym miejscu. Fakt, faktem, sam mam stanowisko umysłowe, jednak charakter tej branży zmusza do pracy poza jednym stałym miejscem zamieszkania. Frustracja i arogancja sięga ostatnio takie poziomu, gdzie słowa: "pierdol się, wypierdalaj, spierdalaj itp" są na początku dziennym. To co najbardziej mnie wręcz przeraża to pewnego rodzaju amok w jaki jest stanie sama się wprowadzić, widzę wtedy coś dziwnego w jej oczach jakby zupełnie inną osobę, jakby te oczy nie były jej. Ciężko mi to nawet opisać. Nie kontroluje wtedy ani czynów ani słów. Niezależnie od pory dnia czy nocy są krzyki, wyzwiska, trzaskanie drzwiami, drzwiczkami z mebli, krzyki aby się pakować i wypierdalać, na groźbach i szantażach kończąc. I za każdym takim razem gdy w spokoju chce zabrać i wyjść z mieszkania aby ustabilizować sytuację, aby dać jej ochłonąć, kolokwialnie mówiąc zejść z oczu, to chwilę później jest lawina smsów bądź połączeń, że mam w tej chwili wracać do domu. Lub wybieganie za mną wręcz prawie boso, nakazywanie by ją przytulić. Czasem odnoszę wrażenie, że mieszkanie jest miejscem gdzie może pozwolić sobie na wszystko, jakby było jej azylem, ale gdy tylko opuszczam ten azyl mięknie i staje się wręcz potulna jak baranek. Do momentu aż z reguły z powrotem nie wejdziemy do mieszkania. Taki stan rzeczy potrafi nie raz powtórzy się 2 lub 3 razy za noc. Nie wiem skąd u takiej osoby tyle energii na taką złość i agresję bo ja przeważnie po takich wieczorno-nocnych ekscesach na drugi dzień "chodzę do tyłu". To jest oczywiście tylko jedna z licznych sytuacji o które moja partnerka wybucha. Jest tego naprawdę cała masa. Od nie tak odłożonej rzeczy do lodówki, po nie tak jak trzeba rozwieszone pranie na suszarce. Potrzebuję porady jak rozmawiać z cholerykiem, w jaki sposób przedstawiać swoje argumenty w kwestiach w których ewidentnie taka osoba nie ma racji, ale upiera się przy swoim i nie widzi innego rozwiązania. Czy to już czas aby dla własnego komfortu psychicznego po prostu "się z takiego życia wypisać"? Przyznam szczerzę, że czasem nie widzę innego rozwiązania aby się z tego uwolnić.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.