Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

PuszkaPandory

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez PuszkaPandory

  1. Witam, mam 24 lata jestem świeżo po studiach. Mój partner jest starszy ode mnie 5 lat. Jesteśmy ze sobą ponad 5 lat a od 4 lat mieszkamy razem. Od początku związku rozmawiamy o tym, że on chce umrzeć. Od dziecka myśli o śmierci, miał ciężkie dzieciństwo ponieważ był bardzo emocjonalny od zawsze. Pochodzi z dobrej rodziny, którą zdążyłam poznać, nie widzę w niej jakiś odchyłów nawet wydaje mi się że jest podobna do mojej. Nasze przejścia są podobne a od kiedy się znamy rozmawiamy o wszystkim z czym musieliśmy się zmagać. Czasami czuję, że znamy się na wylot a czasami jakby wcale. Na początku związku z jednej strony był piekielnie zazdrosny przez co zrezygnowałam ze wszystkich znajomości a z drugiej mówił że jest złym materiałem na męża, że nie nadaje się do związku i że potrafi tylko ranić a ja powinnam odejść. Jest wybuchowy, nieprzewidywalny, potrafi być bezwzględny. Czuję że w środku jest dobrym człowiekiem gdyż nie radzi sobie z tym, jak kogoś zrani. Zawsze żałuje krzywd wyrządzonych innym a nawet potrafił się przez to okaleczać. Jest też czuły, opiekuńczy i życzliwy oraz zabawny, potrafi wszystkich rozśmieszać oraz bije od niego dobra energia. W naszym związku nie było wielu poważnych kłótni ponieważ ja zawsze potrafiłam ustąpić na rzecz związku a on nie dawał mi powodów do zazdrości ani wątpliwości. Jedynym problemem było to, że regularnie przejawiały się rozmowy o śmierci, narkotyki i alkohol które to jedynie potęgowały. Byłam osobą, która ściągała go kompletnie pijanego z parapetu i zapewniała, że ma dla kogo żyć ale czułam się też bezsilna wobec tego problemu. W naszym związku przeplatały się chwile dobre i piękne z tymi tragicznymi. Wiele razy był o krok od pójścia do psychologa lecz nigdy tam nie trafił bo gdy zaczynało być dobrze nie chciał rozmawiać o problemie. Nie wiem co dokładnie siedzi mu w głowie ponieważ ciężko jest mi to wszystko zrozumieć. Nie zmierzyłam się z pragnieniem śmierci od dziecka i nie czułam nigdy, że tak byłoby dla wszystkich lepiej. Myślałam, że jestem jedynym powiernikiem jego problemów egzystencjalnych. On twierdzi, że jego najbliżsi przyjaciele znają problem lecz nic z tym nie robią gdyż znają go i wiedzą że nie da się mu pomóc. Czuję, że ostatnio robi się to wszystko bardziej poważne a sam fakt że jestem niewiele zmieni. Sam też zaczął poważnie myśleć o wizycie u psychiatry ale twierdzi, że nie wie czy zdąży. Wpiera mi też że będzie mi lepiej z kimś innym i jeszcze ułożę sobie życie, ponieważ on nigdy nie będzie dla mnie wystarczający. W dodatku obecnie z przyczyn losowych mieszkamy w osobno. Nie wiem co robić proszę o pomoc.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.