Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

taka_ja_

Użytkownik
  • Zawartość

    22
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez taka_ja_

  1. Hej,

     

    Po 8 latach mojego zwiazku.. kiedy jakikolwiek kolega napsze do mojego faceta, to tylko sie za nim kurzy, od razu leci, dla kolegow wszystko. 
    A jak ja o cos prosze, czy potrzebuje pomocy to potem nawet pretensji nie moge miec, ze on tego nie zrobil....
    Koledzy kolegami...ale kolezanki to juz calkiem inna sprawa. 
    Jak bylam kiedys zazdrozna o jedna to wywiazala sie taka klotnia, ze wyzwal mnie od szmat i naplul mi w twarz.

    Bylismy wtedy ze soba 4 lata. On znal kolezanke raptem 2 tygodnie.
    (potem sie okazalo, ze mialam racje z ta zazdroscia ale o chodzilo o inna kolezanke ;].... o ktorej jeszcze wtedy istnieniu nie wiedzialam....)


    Po 8 latach chyba jednak juz nie potrafie tego zniesc.

    Takze brawo ja. Inteligentnie po 8 latach....

    Radze dzialac szybko. Kiedy pali Ci sie czerwona lampka po prostu odchodzisz. Jak nie potrafisz, popros o pomoc znajomych albo rodzicow.


    Wierz mi. Lepiej szybciej niz pozniej.

    Potem bedziesz miala wieksze pretensje do samej siebie niz do niego.

    Lepiej nie wkraczac na wojenna sciezke ze sama soba.


     

  2. Witam,

    Mam 32 lata i jestesm w 8 letnim zwiazku. 3 lata temu zdradzilam partnera.
     

    Nie chcialam tego. To byla jedna, glupia przygoda, ktora totalnie zburzylam swoj filar wartosci.  Z chlopakiem mielismy gorszy okres, bezsensowne klotnie...o to, ze nie robie prania, o to, ze go glodze i nie daje mu jesc, bo nie robie obiadow codziennie i nie podaje mu pod nos (wielokrotnie mowil, mi ze to MOJ OBOWIAZEK, zebi go karmic, takze sniadanko pod nos, obiadek nod nos, kolacja pod nos...) Ktos sie mna zainteresowal i sprzedalam sie bardzo szybko za pare komplementow, ktorych bardzo potrzebowalam w czasie kiedy czulam sie jak sluzaca....
     

    Prawde ukrywalam przez 2 lata, ale on wiedzial, ze cos jest nietak od poczatku. Nie jestem osoba ktora potrafi klamac i niestety widac po mnie, ze cos jest nietak. 
    Z jednej strony wielokrotnie cisnely mi sie slowa prawdy na usta, bo czulam ogromy ciezar. Ale wiedzialam, ze mowiac prawde tez ciezar splynie na niego i juz nic nigdy nie bedzie takie samo.

    Chlopak wlamal mi sie na konto fb i zmusil mnie zebym wyznala prawde. W najdrobniejszych szczegolach. Rozmow, bo nie byla to jedna, byly bardzo dla mnie upokarzajace.
    I tak, od tamtego czasu, kiedy on sie zdenerwuje, ja za kazdym razem slysze,jak to sie puscilam, ze on caluje usa, ktore trzymaly innego "kuta**"...itp itd.

    Wiem, ze on cierpi. Sama tak cierpialam, kiedy sam dopuscil sie zdrady , ale emocjonalnej jeszcze pare lat przed tym wszystkim. (spotykal sie z kolezanka z pracy, w ktorej sie zakochal przez pare miesiecy i dowiedzialam sie o wszystkim przez przypadek). 

    Ale moja wina jest wieksza.



    Mialm duze problemy , nadal mam, zeby znow w siebie uwierzyc, zeby chciec sexu, zeby czerpac z niego przyjemnosc. Czuje sie zbrukana a on mi przypomina o tym przy kazdej okazji, nawet najmniejszej.

    I jeszcze oskarzenia, ze obiecywalam mu, ze wszystko naprawie...a teraz dostaje  pretensje, ze nic nie zrobilam absulotnie nic od tamtego czasu.
    Ze nie sprawiam, ze on czuje sie wazniejszy....

    Od 3 lat siedze w domu. Jest tylko praca-dom. Nie mam przyjaciol, ani znajomych co bym nawet na piwo mogla wyjsc.
    Czemu?
    Mialam kolezanke, ale byla zamieszana w cala sprawe ze zdrada i on kazal mi wybierac "albo ona-albo ja". Wybralam jego i od tamtego czasu nie zawieram zadnych znajomosci , bo boje sie, ze bede po jakims czasie musiala znow wybierac..... On nigdy nie lubil moich znajomych, ale tak naprawde nigdy ich nie znal, bo olewal mnie kiedy chcalam zeby poznal moich znajomych. I tak znajomosci moje sie powykruszaly wszystkie. 
    Zreszta, zawsze spotykalismy sie z jego znajomymi...

    Nie wychodze nigdzie, tylko praca, sklep.
    On zawsze wie gdzie jestem, zreszta wiekszosc czasu spedzamy razem. prawie wszystko robimy razem.

    Dbam o dom, kupuje rzeczy do domu, w domu gotuje tylko ja ( no bo to moj obowiazek), zakupy tez robie ja.  Zgadzam sie na wszystko co on tylko chce. 
    Urzadzam urodziny, prezenty, nawet jak mi cos nie pasuje w jego zachowaniu to po prostu odpuszczam, zeby nie wywolac kolejnej awantury...
    Staram sie wspierac (przez pol roku nie mial pracy i wszystko bylo niemalze na moim utrzymaniu), jestem kiedy tylko mnie potrzebuje, nie raz zawalalam prace przez niego, on ma dostep do mojego komputera, telefonu ...
     

     

    nie mam absolutnie swojego zycia, zyje pod niego i jego zycie.

    I dalej slysze pretensje, ze nie robie nic.
    Nawet palcem nie kiwnelam.


    i pretensje, ze jestem zimna i nie chce sie z nim kochac, kiedy on poprzedniego dnia znow mi wypomnial jak to sie puscilam....i jak mu zycie zniszczylam.
    Ale jego nie obchodzi to, ze mnie rani tym co mowi, bo tylko wspomne , ze mnie to rani, to on od razu mi mowi, ze ja mysle tylko o sobie a kompletnie nie mam szacunku do jego uczuc. ze nie caly swiat sie kreci w okol mnie tylko.  
    I to trwa juz ponad rok. Jedna wielka klotnia i wypominanie raz w miesiacu conajmniej-gwarantowane.




    Co mam wiecej robic? jak mam sie wiecej starac?


    Nie mam juz sil. Czuje sie wrakiem psychicznym :(


     

  3. Witaj Anna,

    Czytajac Twoja historie widze wielkie podobienstwo do swojej relacji. 
    Przeprowadzka za granice, rzucenie wszystkiego i wpadniecie w wir nowego zycia z nowym facetem....wszystko obce...a nasze klotnie takie same odkad sie poznalismy.

    Czasami czuje jakbym nie mogla kompletnie powidziec partnerowi o swoich negatywnych uczuciach. 
    Czy zle sie czuje-zle, bo przeciez zawsze zle sie czuje, jest mi smutno- niewazne z jakiego powodu, on traktuje to jakby to byla jego wina, i ze znowu jestem z nim nieszczesliwa.


    Wkurzyc sie i przeklnac tez nie moge (np. na prace), bo przeciez zaraz i jego zdenerwuje ...
    A potem jak mowie mu, ze chodzi mi o co innego....bo nie chodzi mi o pokazanie jak on mnie skrzywdzil tylko chce w formie twierdzacej opowiedziec o swoim stanie psychicznmy, o tym jak sie czuje.....To slysze, ze wczesniej mowilam zupelnie o czyms innym i teraz robie z niego debila...i zaczyna sie oskarzanie.
    I oczywiscie....jak zawsze nie mam racji. Nigdy nie mam racji. 
    czasami czuje jakby on byl jedyna osoba uprzywilejowana do mienia racji.

    A ja ....ja czuje jakbym czasami wariowala i tracila kontakt z rzeczywistoscia.
    Po takich klotniach nie jem, jestem kompletnie zrezygnowana, trzese sie z nerwow, czesto sama robie sobie krzywde (nerwowe obgryzanie paznokci do krwi czy drapanie skory ), pale papierosy jak durna po ktorych czuje sie jeszcze gorzej.

    Po prostu czuje sie obdarta ze wszystkiego. Czuje ze rezgnuje z siebie, wszystkiego mi sie odechciewa.
    Oczywiscie na koniec wszystko jest moja wina i to ja musze sie zmienic (on lubi powtarzac w klotniach jak to czeka na ta moja zmiane ciagle).


    I uslyszalam tutaj , ze od faceta mam uciekac, bo sam jest toksyczny i mna manipuluje do tego stopnia, ze juz sama nie wiem czy jestem manipulowana czy nie.

    Wiec moze w Twoim przypadku tez nie chodzi o metode a samego czlowieka.

     

  4. To moze porozmawiaj szczerze ze swoja zona zamiast ukrywac, ze tracisz grunt pod nogami?

    Moze ona pomoze Ci "przejsc na ktorakolwiek ze stron"?


    Moze zmien prace, zeby Cie tamta nie kusila? Skoro wiesz, ze i tak nic z tego nie wyjdzie, a cierpisz na sam jej widok...

    Moze skorzystaj z pomocy psychologa?

    Nikt za Ciebie tutaj nie zdecyduje. Widze, ze logiczne argumenty od innych rowniez do Ciebie nie trafiaja.

    Pamietaj, ze dalej siedzac bezczynnie w tej sytuacji mozesz ja tylko pogorszyc. Potem bedzie ciezej i ciezej.
    Pamietaj, ze jestes odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale jako maz, rowniez za swoja zone.

    Sytuacja jest bardzio ciezka, ale trzeba jej stawic czola. Na szali jest Twoje malzenstwo. Twoja przyszlosc i przyszlosc Twojej zony.

     

     

  5. Moim zdaniem musisz zpriorytezowac niektore rzeczy w swoim zyciu i w koncu stwierdzic czego naprawde chcesz. Bo zachowujesz sie bardzo nie fair wobec oddanej zony.
     

    Pare lat temu bylam w podobnej sytuacji, ale z perspektywy Twojej zony.

    Prawde odkrylam sama, po kilku miesiacach oklamywania mnie, ze wszystko jest ok, ze nic sie nie dzieje.

    Nie spodziewalam sie tego. Absolutnie.

    Caly swiat mi runal.

    I juz nigdy to nie wrocilo do stanu przed calym tym...sama nie wiem jak to nazwac.

    Chyba zdrada emocjonalna. A taka zdrada kobiety boli najbardziej. To jak policzek w twarz.

     



  6. Zastanawiam sie czy Twoj partner nie jest byc moze zalezny od Ciebie emocjonalnie, czy moze manipuluje Cie i swoje wystepki usprawiedliwia tym, ze sie źle czulas i on myslal ze to przez niego.

    To takie troche przenoszenie odpowiedzialnosci, bo gdybys byla usmiechnieta i czula sie dobrze to on by przeciez nie musial wtedy rozladowac tego napiecia. I teraz nie tylko on czuje sie winny ale i Ty czujesz sie winna bo czulas sie źle i on znow to zrobil.

    To zachowanie bardzo niedojrzale.


    Nie sadzilam, ze jest taka przypadlosc, bo zazwyczaj mowi sie, ze stres obniza libido oraz dziala wrecz anty na sex, jednak:

    https://kobieta.onet.pl/zdrowie/porady-ekspertow/czy-masturbacja-moze-byc-sposobem-rozladowywania-stresu/8f96k

     

    Wiec najlepiej bedzie poszukac rozwiazania u specjalisty.

    Sprobujcie! Trzymam kciuki!




     

  7. To wyglada tak jakby jego przymus ogladania porno nie stanowil problemu dla niego samego ale dla Ciebie.
    Teraz, jako, ze jestescie razem i widzi jak bardzo Tobie to zaczyna przeszkadzac, zaczyna być moze (choc ciezko powiedziec) mieć wyrzuty sumienia. Ale ma je tylko przez wzglad na Ciebie.
    Moze on po prostu nie chce sie zmienic? 

    A moze po prostu on ma juz dosc mowienia o tym, bo czuje, ze widzisz tylko to, a TO stanowi jeden wielki problem dla Ciebie. On czuje sie przez to gorzej i czuje, ze musi sie bronic przed Toba- atakujac Ciebie.

    Mysle, ze Twoj partner nie jest zbyt dojrzaly emocjonalnie.

    Obawiam sie, ze on tak naprawde nie widzi problemu w swoim uzaleznieniu, a problemem zaczyna byc dla niego relacja z Toba.
     

    Jak myslisz, łatwiej będzie mu zmienic siebie czy łatwiej będzie mu poszukac osoby, ktora zaakceptuje go takim jaki jest?

    Moze zostawcie te drazliwe kwestie dla seksuologa? Moze przed nim sie otworzy w jakis sposob.

    Przykro mi rowniez, ze on stara sie obarczyc Ciebie wina i musisz slyszec od niego tyle niemilych slow.

    Napisalam kiedys tutaj post "czy slowa sa wazne?"...i sama otrzymalam odpowiedz , ze w normalnych zwiazkach takie slowa padac nie powinny.

     

    Trzymam kciuki!

  8. Mysle, ze przydalby Ci sie odpoczynek od zwiazkow, bo nawet jesli teraz tez zwiazek nie jest toksyczny, widac, przytlacza Cie, nie masz takiego oparcia w partnerze jakiego potrzebujesz, tudziez zadnego.

    Twoj obecny partner najwidoczniej nie rozumie w jakim jestes stanie i moze mu sie wydawac, ze wszystko wyolbrzymiasz. Slowa "wez sie w garsc" od partnera w tym  wypadku moga wrecz pogorszyc sprawe i sprawic, ze jeszcze bardziej odczuwasz bezsilnosc.

    Z tego co piszczesz wynika rowniez, ze obecny Partner sam ma wobec Ciebie wielkie wymagania i w pewnym sensie wprawia Cie w jeszcze wieksze poczucie winy zaznaczajac jaka jestes zimna i oschla.

    Moze naprawde warto zrobic sobie przerwe i skupic sie wylacznie na sobie?







     

  9. Czesc Aga101 :)

    Bardzo dobrze, ze trafilas na to forum. To znaczy, że szukasz pomocy. Chcesz zeby bylo lepiej. Tutaj ta pomoc mozesz znaleźć.  Mysle, ze powinnas skorzystac z pomocy psychologa. 

    Choc wszystko wydaje sie teraz bez sensu i czujesz cala soba bezsilnosc i zrezygnowanie...pamietaj, ze sens jest w Tobie i Twoim zyciu i szczesciu.  Ty jestes sensem. I Ty sama masz wlasnie w sobie powod, ba! Ty jesteś powodem do tego by codziennie wstawac z lozka.

    Walcz o siebie. Ocal siebie.
     

    Nie jestes tutaj sama. 

    Pozdrawiam cieplo!

     

  10. Ile mozna siedziec w domu z dzieckiem i mezem, ktory nie kocha? 😮

    To Pani uwaza, ze maz idac potanczyc po 9 latach bycia z Panią, tak Pania oszukal, ze moznaby stwierdzic iz wcale Pani nie kocha?

    Czlowiek w przeciagu lat ma prawo do zmiany zdania.  9 lat to wystarczajaco duzo, by zmienic podejscie do roznych rzeczy.

    Prosze pomyslec, ze moze wczesniej rowniez tak mowil, ze nie lubi imprez i tancow, bo nie chcial wyjsc na imprezowicza (co Pani zapewne rowniez by sie nie spodobalo). Moze bal sie, że Pani uzna go za imprezowicza?

    Przeciez pierwsza Pani poszla sie zabawic, mąż pozniej.  Skad w ogole te pretensje? Pani moze, on juz nie?
    Nie rozumiem jak mozna miec do kogos pretensje, ze poszedl i sobie potanczyl. Przeciez ma do tego prawo! c

    Z Pani opisu moznaby bylo wywnioskowac, ze stoi Pani po drugiej stronie barykady. Prosze nie traktowac meza jak wroga.
    Ludzie maja prawo do zmian pogladow. 

    Prosze porozmawiac z mezem, ale jako przyjaciolka, a nie oszukana, oklamana, nieszczesliwa zona.
    Prosze popracowac nad dialogiem a nie wysnuwac byc moze bardzo bledne zalozenia.





     

  11. 1 godzinę temu, Maniek 80 napisał:

    cierpi na tym moja córka cierpie na tym ja.

     

     

    Jako osoba z rozbitej, dysfunkcyjnej rodziny moge Panu poradzic tylko tyle, prosze zakonczyc jak najszybciej ta znajomosc dla dobra wlasnej corki, a moze z czasem zobaczy Pan ze i byl to akt milosierdzia dla samego Pana, bo widze, ze ma Pan zapedy autodestrukcyjne.


    Prosze znaleźć sile w sobie by byc silnym dla Pańskiej corki. Ona zasluguje by jej Tata byl silny, zdrowy, doceniony i kochany.


    Prosze ukrocic wszelkie kontakty, DOSLOWNIE WSZELKIE z tamta kobieta.
    Niech wybierze Pan swoja corke i siebie zamiast tamtej kobiety.
    Prosze zadbac o swoja RODZINE, bo tamta kobieta do niej nie nalezy.


    Tylko sam Pan moze sobie pomoc, podejmujac decyzje i konsekwentnie ja wprowadzic w zycie i sie jej trzymać!

    Prosze pokazac przyklad swojej corce, bo kontynuacja tej relacji moze rowniez sie odbic na jej zyciu ( a zakladam, ze cale zycie ma przed soba), a Pan jest za nia odpowiedzialny! 

    Dzieci chlona nieswiadomie takie zachowania od rodzicow a potem nietsety okazuje sie, ze sami robia sobie to samo.
    Prosze sie zapytac czy chcialby aby Panska corka w przyszlosci sama znalazla sie na Pana miejscu? 

    Jak bylam mala mimo, ze cierpialam, nie mialam swiadomosci, co robia moi rodzice, czemu tak robia, wiele widzialam, ale nie rozumialam. Czulam sie za wszystko winna. I mimo, ze obiecalam sobie, ze bede miala inne zycie niz oni, ze nigdy nie dopuszcze że ze mna stanie sie to samo... Teraz sama musze sobie radzic niemalze z tym samym.

    Dlatego blagam, jak nie potrafi Pan pomyslec o sobie i swoim dobru, prosze pomyslec o dobru wlasnej corki!

    • Jestem za to wdzięczny 1
  12. Czesc,

    Chcialabym zasiegnac opini na temat slow. 
    Przetarlo sie takie przeswiadczenie, ze to dopiero dzialania maja swoja prawdziwa wartosc...jednak jak to jest z tymi slowami? Jakie one maja znaczenie?


    Nie wiem juz sama czy jestem przewrazliwiona (wiem, ze jestem, mam wiele zlych schematow myslowych), stad chcialam zasiegnac opini normalnej osoby.

    Czy slowa wypowiedziane w gniewie, zlosci maja znaczenie? Wiem, emocje ponosza, czasem powie sie cos za duzo, czasem robimy to celowo, czasami nieswiadomie.
     

    Jednak ....

    Kloce sie z partnerem. Zbyt czesto, zdecydowanie. Wiem, ze mamy problemy, razem i osobno. Oboje pochodzimy z rodzin dysfunkcyjnych, nie dostalismy zadnych dobrych wzorcow jako dzieci. I teraz widze pewien schemat...bo od wielu lat jest ciagle tak samo.

    Czy jezeli w zlosci, partner powie mi, ze spierdolilam jego zycie, ze sama mam wypierdalac z jego zycia, ze nie chce mnie znac, ze zniszczy mnie, ze teraz bedziemy pociagac za wszystkie sznurki (grozenie) itp. itd., a potem, kiedy emocje opadna...znow wracamy do swego rodzaju normalnosci, to czy to jest normalne?

    Czy on, nawet jesli go zranilam i bardzo cierpi, w co wierze, , nawet jesli on boi sie, ze moze mnie stracic, to czy wolno mu mowic takie rzeczy?

    Ja je slyszalam juz tyle razy, ze w nie po prostu uwierzylam z czasem.  Ale nie jestem w stanie sie do nich przyzwyczaic, to daje boli.
     

    A on tlumaczy sie tym, ze robi to w zlosci, ze to nieprawda, ze przeciez wiem, ze on mnie kocha.  Czesto tlumaczy, ze ja sama go sprowokowalam do takich reakcji.
    Ale czy on nie wiedzi jaki metlik robi mi to w glowie? Czy ja musze byc odpowiedzialna nawet za slowa ktore do mnie kieruje?


    Wiem, ze potrafie doprowadzic go do szewskiej pasji, jak nikt inny, ale czy to znaczy ze on ma zielone swiatlo do takich zachowan?

    Jak mu w koncu to wytlumaczyc?








     

  13. Czesc!

    Strasznie mi przykro z powodu tego co musi Pani teraz przechodzic. Nie latwo czyta sie takie rzeczy.

    Ostatnio czesto natrafiam na artykuly o tym jakie sa kobiety. Od najmlodszych lat jestesmy wychowywane do tego zeby byc posluszne, nie robic problemow, zadowalac. poswiecac sie...
    Robimy wszystko zeby wszyscy w kolo byli zadowoleni, zwlaszcza jezeli chodzi o naszych partnerow, a potem jakos tak...stajemy sie nijakie, powoli tracimy nasze zainteresowania bo coraz mniej czasu starcza nam na zrobienie przeciez wszystkiego!
    Cale zycie to praca i dom , obowiazki w domu.
    Do tego mamy wygladac, pachniec i zawsze sie usmiechac. Nie nazekac.

    Nie ma nic gorszego od uslyszenia od malzonka, partnera, ze zniszylo mu sie lata...bedac z nim.
    To jest zlamanie przyciegi "na dobre i na zle, w chorobie i zdrowiu...."

    To jak cios w plecy.
    A przeciez Pani nie robila nic celowo! Pani sama nie chciala takiego zycia ! I to Pani jest tutaj glownie ofiara!

    Niestety wiekszosc mezczyzn jest kompletnie nieczula, jezeli chodzi o problemy zdrowotne kobiet. Dla nich jestesmy wsieklymi furiatkami, a w nas wiruja hormony. One nas kontroluja, ale dla wiekszosci mezczyzn jest to nie do pojecia.

    Tak samo z sexem. Jak moge szybko opisac swoj przypadek...mialam kiedys powazne zapalenie nerek, lekarz urolog, jasno wyrazil sie: zero sexu, absolutnie.
    Ale dalam sie namowic chlopakowi i to nie raz. Co z tego ze byl ode mnie starszy. Powinien byc bardziej dojrzaly, prawda? Przeciez chodzilo o moje zdrowie.

    Choroba sie rozniosla na caly uklad moczowy, trwala miesiacami. W pewnym momencie po prostu juz nie bylam nawet w stanie sie z nim kochac. I przestalam. Szybko znalaz inna dziewczyne, u ktorej mial to czego nie dostal u mnie-sexu.

    Czulam sie winna swojej choroby. Czulam sie jak, przepraszam za okreslenie, scierwo.
    Robilam wszystko by go zadowolic, narazajac siebie na powazniejsze komplikacje, a on w mgnieniu oka mnie zastapil inna.

    Skoro pisze Pani, ze maż niby kochal i wspieral...Niby potrafi bardzo duzo zmienic. Czy chce Pani dalej walczyc o to niby?

    Czy jest Pani w stanie byc szczesliwa dalej z kims, kto twierdzi, ze zniszczyla Pani mu 6 lat zycia?


    Zasluguje Pani na cos wiecej od zycia. Prosze postawic na siebie. Nikt oprocz Pani tego nie zrobi.
    A Pani syn rowniez zasluguje na szczesliwa Mame, ktorą ktoś bedzie naprawde kochal i wspieral.

     

    Przytulam mocno. Nie jest pani sama.

  14. Dla mnie to jest po prostu oddmienne podejscie do tematu malzenstwa.
    Nie wszyscy musza miec takie samo.

    I tak tez na tej podstawie ludzie dobieraja sie w pary.


    Oklepany schemat malzenstwa naprawde odchodzi do lamusa. Ludzie boja sie brac malzenstwo, bo wiekszosc konczy sie po prostu rozwodem. A rozwod, jak wiadomo, nie musi byc przyjemny, takze po co komu caly te bajzel i stres?

    Ja rowniez zyje z partnerem od 8 lat. Niestety wielokrotnie uslyszalam od niego, ze podawanie mu pod nos obiadkow to moj obowiazek.
    Takze przez wiele lat pralam, sprzatalam, gotowalam, dbalam o dom, kupowalam do domu rzeczy sama. Co wiecej, kupowalam mu kosmetyki, leki, ubrania, mimo, ze sam pracowal.

     

    I tak zamienilam sie w jego matke. Teraz wiem, ze wina byla i moja, bo pozwolilam z siebie zrobic jego matke.

    I szczerze...tak jak kiedys pamietam, jednym z moich najwiekszych marzen bylo wyjscie za maz, teraz bardzo rozumiem pary ktore sie na to nie decyduja. Czemu?
    Bo nawet przez 8 lat dobrze nie poznamy drugiego czlowieka. Bo nawet po 8 latach cos moze sie po prostu zmienic w sposobie myslenia drugiej osoby, w jej planach zyciowych. Bo 8 lat jest w stanie pokazac, ze niektorych rzeczy w sobie czlowiek zmienic po prostu nie moze.

    I ...wnioskujac z Pani opisu. Wszystko wyglada niby fajnie, ale nadal zarzuca Pani partnerowi, ze jest ze wszystkim sama. Wiec widac jasno, ze nie spelnia on Pani oczekiwan co do zwiazku.
    Czy takiego wlasnie czlowieka chce Pani poslubic? Slub niczego nie zmieni, oprocz frustracji, ze teraz zeby sie rozstac., musi Pani wziac rozwod.
    Slub rowniez nie sprawi, ze nagle facet zmieni sie o 90 stopni.

    Pisze Pani tak jakby potrzebowala Pani prawdziwego partnera i z Pani opisu Pani obecny partner na takiego niestety nie wychodzi.
    Wnioskuje, że denerwuje Pania, ze on bez zalegalizowania tego zwiazku ma wszystko pod nos.
    Na prawde, mysli Pani, ze to bedzie mniej denerwowalo Pania po slubie? (bo wtedy to juz w ogole bedzie Pani miala obowiazkow)

    Planuje usiac razem i odbyc powazna rozmowe na temat zycia jakiego obydwoje oczekujecie , z najdrobniejszymi szczegolami. Byc moze jest jeszcze wiele spraw, w ktorych maja Panstwo odmienne poglady.

     

     



     


     

  15. Ja rowniez radze zostawic chlopaka w spokoju. Nie wiadomo jaka krzywde psychiczna mu robisz, potem sam bedzie mial problemy by zaufac innym, a moze jeszcze cos gorszego.
     

    Jestes mloda. Cale zycie przed Toba. 
    Ze swojego doswiadczenia 32-latki, ktorej dopiero po 30-stce poukladalo sie w glowie w kwestiach zwiazkow...moge powiedziec, ze zycie potrafi sie zmieniac w zadziwiajacym tempie. Ludzie przewijaja sie jak w metrze. Nawet jak jestes czegos pewna.

    Nie uzalezniaj calego swojego zycia od bycia z kims. Nie warto. 
    I ucz sie swoich emocji. W przypadku tylu skokow w bok, polecam psychologa. Warto pracowac nad soba zeby byc lepszym!

    Radze rowniez zajac sie swoim zyciem bardziej w tym wieku anizeli zwiazkami. My kobiety mamy ta przypadlosc, ze  potrafimy zyc tylko tymi facetami, starac sie, potem przychodzi co do czego to zostajemy same.

    I tez wiem, ze wszystko latwo sie mowi, ciezej robi. Tez mialam 17-lat. Wiem jak to boli.
     

    Jak masz mysli samobojcze, prosze zadzwon :

    800 70 2222
    telefon_kryzysowy2.jpg
    Centrum Wsparcia - bezpłatny telefon
    dla osób w kryzysie
     czynny 24h / dobę
    7 dni w tygodniu (także w święta)


    I nie przejmuj sie poporzednim komentarzem. Byl wlasciwy jednak nieco zbyt personalny i zbyt ostry jak na krytyke 17-latki.

    Uszy do gory i odezwij sie!

     

     

     

  16. Witam,

    Czy to jest na takiej zasadzie, ze kiedy on chce kontaktu to musisz byc dostepna, a kiedy ty chcesz czekokolwiek z jego strony...to czujesz jakby ...to bylo niemozliwe, on zachowuje sie jakby Ci sie to nie nalezalo i radz sobie sama?

    O jaki dokladnie kontakt ta osoba zabiega kiedy jestes niedostepna? Jak wyglada wtedy wasza relacja ? Czujesz sie w jakikolwiek sposob wykorzystywana wtedy?

    Czy moge zapytac jak dlugo trwa ta relacja?


     

     

  17. Wydaje mi sie, ze jednak dziewczyna nie za bardzo wie co robi i czuje i ...niestety ty na tym wychodzisz najgorzej. Moze ona nie jest gototwa jeszcze na az taka relacje z kims? 

    Mam 32 lata i zycie juz mnie nauczylo, ze do tanga trzeba dwojga. a Ty wygladasz jakbys tanczyl to tango sam.

    Powiedzialabym, ze zawsze warto walczyc o milosc, i jak kochasz to jestes w stanie wszystko. Jednak... zycie pokazalo mi jak narazie same przeciwienstwa ... (czasami warto odpuscic i przez wzglad na siebie i druga osobe)

    Czy moge zapytac czy wychowywal sie Pan w szczesliwym domu, majac obojga rodzicow?
     


    Pozdrawiam cieplo!



     


  18. Witam,


    Chailabym zasiegnac waszych opini, poniewaz czuje ze mam strasznie zblazowany mozg.

    Moj facet, z ktorym jestem juz calkiem dlugo, bo leci nam juz prawie 9 rok razem.... zawsze tak potrafi poprowadzic rozmowe, ze wnioskuje jakoby on obciazal mnie cala wina za wszystkie jego nieszczescia.

    Poklocilismy sie w pracy, prosilam go, zebysmy poczekali z tym, zeby zalatwic to w domu, bo on wie, ze jak sie klocimy to od razu zaczynam trzasc sie i plakac i nie jestem w stanie nic robic, jezyk mi sie placze, a co dopiero pracowac. Ale nie, on ciagle napiera i napiera, a potem jak wychodzi tak jak zawsze to slysze od niego, ze wsyd mu przed wszystkimi ze taka szopke robie.
     

    Poklocilismy sie przed przyjazdem jego kolegi i poprosil mnie, zebym ja napisala do jego kolegi i odwowala caly jego przyjazd. Teraz slysze, ze on juz nie ma sily sie tlumaczyc, ze mu wstyd przed nim i ze znajomosc zakonczona ( czyli rozumime, ze przeze mnie...)
    Nawet jak klocimy sie w domu, i on na mnie krzyczy to wszystko jest ok, a jak ja zaczne sie wydzierac to od razu ze wstyd mu przed wszystkimi sasiadami.

    Niestety dopuscilam sie jednego skoku w bok, co bardzo odbilo sie na mojej psychice ....jego rowniez, ale przeszlismy wiele rozmow, i kiedy zaczyna byc dorze miedzy nami to on nagle dostaje atakow, ze on wcale mi nie wierzy co sie stalo tamtej nocy (mielismy nie raz rozmowe o wszystkich, wszystkich szczegolach, ktore pamietalam z tamtej nocy, takich jak przyrodzenie tamtego faceta, pozycje ....to bylo dla mnie straszne).  I raz mi mowil, ze wierzy, potem ze nie wierzy. On chce zebym wszystko naprawila, odzyskala jego zaufanie....
    Staralam sie, zrezygnowalam z portali spolecznosciowych, nie mam znajomych wiec  i tak nie mam gdzie z kim wychodzic, oprocz niego. Cale dnie moje wygladaja praca-dom, nic wiecej. Zaczelam sie przed nim otwierac, mowic, co mysle, staram sie byc caly czas mila, zawsze ma buziaka ode mnie jak sie rozstajemy w drzwiach, czy budzimy rano...
    Nie jestem osoba wylewna, raczej skryta i nigdy tez nie mowilam czesto kocham, ale nad tym tez pracuje.
    Niejednokrotnie dawalam mu haslo do swojego telefonu, ma swobode kiedy chce go uzywac, bez problemow mu go daje. Dbam o dom, gotuje, prasuje, sprzatam., robie mu prezenty. On zaczal sie w ostatnim czasie przykladac bardziej do obowiazkow w domu, co mnie ucieszylo, ale ja juz nie wiem co mam dalej robic.
    Z pracy przez moja zdrade tez musial zrezygnowac, za co rowniez zostalam obciazona wina. To ze nie mogl znalezc pracy przez tak dlugi czas tez jest moja wina. I to ze teraz zaczal nowa prace i znow sie poklocilismy o to samo, to teraz slysze, ze rozpierdalam mu nowa prace.

    Czuje sie odpowiedzialna za kazde jego nieszczescie. Przynosze mu tylko wstyd przy innych. I wiem. Dopuscilam sie czegos obrzydliwego i okropnego.  I sama siebie za to nienawidze. Bylo to raz, kiedy nie dzialo sie miedzy nami dobrze,  ja mialam problemy zdrowotne, on w ogole mnie nie zauwazal, ciagle mialam tylko klotnie w domu, ze obiad nie zrobiony, pranie nie zrobione.... wszystko robie zle. On nawet nie zauwazyl, ze ktos z pracy sie kolo mnie kreci i stara sie zwrocic moja uwage...Nie bylo zadnego romansu miedzy nami, nie spotykalismy sie potajemnie, widywalismy sie tlyko w pracy, na fajce...pisalismy przez komunikator...dopiero sie poznawalismy i to na stiopie przyjacielskiej.  I tak, przed impreza firmowa, mialam isc z facetem razem, ale mnie olal, bo nie zrobilam prania i nie mial sie w co ubrac i wyladowalam najebana u tamtego w lozku. Stracilam caly swoj filar, ceche (lojalnosc i wiernosc) za ktora lubilam siebie najbardziej a teraz....? czuje sie jakbym juz do konca zycia byla naznaczona i on wcale nawet nie musi mnie w tym uswiadamiac, ja czuje to sama w sobie i nie wiem jak przestac.


    On przy kazdej klotni mnie niejednokrotnie wyganial do tamtego, naprawde przy nerwach on potrafi powiedziec mi co tylko mu sie podoba, wyzywac mnie i nawet jak pytam, jak on moze mowic  mi takie rzeczy to on od razu obraca sprawe tak, ze moje przewinienie jest o wiele wieksze i wyglada to tak, ze teraz to on moze wyladowyac sie na mnie jak chce.

    Jestem znerwicowana, drze na sam jego glos, kiedy slysze ze znow bedziemy to przerabiac i czasami on juz zarzuca mi klamstwo, kiedy ja wiem ze jestem czegos pewna i robi mi sie metlik w glowie, bo zaczynam przestawac juz widziec co jest prawda a co klamstwem. Czuje jakbym dostawala schizofrenii.

    Nieraz slyszalam, ze spierdolilam mu zycie. Ale zawsze jakos sie godzilismy.  teraz czuje jakbym juz tracila przez to wszystko kontakt z rzeczywisctoscia i nie mam nawet z kim o tym wszystkim porozmawiac.













     

  19. Hej,

    Czuje, jakbym w pewnym sensie czytala sama siebie. 

    Jakbym byla swoim najgorszym wrogiem. Z jednej strony chce zeby bylo lepiej, ale sama siebie sabotazuje w...doslownie wszystkim. Poczawszy od duzych planow, marzen po codzienne czynnosci.

    I fakt. Czasami sama nie poznaje siebie. Czuje jakbym stracila swoja tozsamosc. Nie wiem kim jestem, co lubie. Szukam, probuje, ale nie ma we mnie wiekszej weny do tego. 
    Najgorzej jest wtedy kiedy czlowiek jeszcze na dodatek robi rzeczy, ktorych tak naprawde nie chce. 
    Jestem DDA i kiedys sama mowilam sobie, ze nigdy nie bede pic alkoholu. Nigdy pic do pijanstwa nie pilam, ale 3 lata temu kiedy bylam wkurzona na caly swiat, dalam sie poniesc, upilam sie bo chcialam zrobic na zlosc sobie i wszystkim i zdadzilam swojego chlopaka. Nigdy tego wczesniej nie zrobilam i zawsze zarzekalam sie, ze nigdy tego nie zrobie....i caly kregoslup moralny mi sie posypal...pojawila sie nienawisc do samej siebie.


    Tak samo bylo z zwiazkami. Nigdy nie mialam problemow z adoracja przez plec przeciwna, ale zawsze jednak staralam sie nad wyrost. Tylko po to, zeby byc dla chlopaka jeszcze piekniejsza, jeszcze fajniejsza...bo wtedy bede miala pewnnosc, ze nigdy mnie nie zostawi.
    I przy kazdym swoim chlopaku bylam zupelnie kims innym. Przestawalam lubiec swoje rzeczy a zaczynalam lubiec ich rzeczy, przy kazdym oczywiscie co innego. I w koncu wyladowalam w miejscu gdzie nie bawia mnie juz ani rzeczy mojego partera ani moje stare hobby...Sama nie wiem juz co mnie bawi.

    A najgorsze sa klotnie. Nie akceptuje krytyki. Dostaje jej wiele. Mam swiadomosc, ze jestem osoba z ciezkim charakterem. wiwle wlasnych bledow dostrzeglam po wielokrotnym ich popelnienie, po kilku dobrych latach...Jednak cokolwiek zlego uslysze od swojego faceta, wywraca moj swiat do gory nogami.  Czuje sie beznadziejnie.
    Nie dosc, ze codziennie musze sie zmuszac do prostych czynnosci to po klotniach miedzy nami odechciewa mi sie zupelnie wszystkiego. I niestety tak jest za kazdym razem....

    I mozna by opowiadac tak dalej i dalej....


    Przeczytalam wiele watkow na tym forum i ciesze sie ze trafilam na Twoj wpis (to uczucie, ze mam podobnie i nie jestem sama). Jezeli chcesz mozemy popisac razem. Nie wiem jak u Ciebie wyglada sytuacja ze znajomymi. 
    Ja wyjechalam pare lat temu za granice i niestety wszystkie fajne szkolne znajomosci sie skonczyly a obecnie jestem w takim stanie, ze ludzi raczej unikam. Jestem swiadoma tez, ze moje odosobnienie jeszcze bardziej poglebia moj nieciekawy stan...jednak mam tez dosc udawania przed nowymi ludzmi, ze wszystko jest super i mam poukladane zycie, kiedy w glowie mam totalny rozgardiasz.
    Zreszta, to rzadkosc w tych czasach porozmawiac z kims tak od serca, bez maski, zeby ktos wysluchal i zeby to do niego dotarlo a nie splynelo jak po kaczce. 


    Trzymaj sie cieplo i wiedz, ze nie jestes sama!

     

     

×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.