Mam problem, z brakiem zaufania do partnera, nie wiem czy uzasadniony czy też nie. Proszę o opinię.
Sytuacja wygląda tak,że mój partner przed mną miał sex-koleżankę, która go zostawiła. W momencie kiedy zaczynaliśmy się spotykać były w naszym życiu obecne wspomnienia o niej, ale w granicach rozsądku. Jednak z chwilą kiedy wyznał mi uczucia, ona nagle się pojawiła, a ich kontakt wrócił. Nie chciałam być zaborcza i nie zabraniałam mu kontaktów z nią. Dowiedziałam się,że ona pomagala mu mnie zdobyć po czasie,co było dla mnie pierwszym oburzeniem. Potem dostałam od niego kilka porównań w chwilach kiedy nam się nie układało, że ona by tak nie zrobiła,że ona by postąpiła inaczej..(dodam,że jestem jego pierwszym związkiem) kiedy zrozumiał,że mnie to rani, zmień się. Poprosiłam,żeby urwał z nią kontakt, na początku go ograniczył do minimum, jednak przy moim nacisku zrezygnował (podobno) całkiem,usunał ją z wszystkich social mediów, przestał odpowiadać na sms i telefony. Jednak sytuacja jest dla mnie podejrzana, bo dziewczyna ma chłopaka, a ciągle dzowni do mojego, mimo,że on podobno nie odbiera już ich od maja, ona notorycznie dzwoni. Pokazuje mi wiadomości, ale kurde nie ufam mu ze nie ma z nią kontaktu, ostatnio dowiedziałam się że w 1 tyg związku pisał do niej że "najbardziej czego dziś chce to sie z nią spotkać" tłumaczył to że denerwowałam go, tez po miesiacu powiedział,że ona tak do niego wydzwania i że wczesniej nie mówił,żeby mnie nie zderwować. W tym momencie chciałam zagrać nim i to sprawdzić,bo ciężko mi uwierzyć,że ktoś po takim olaniu może być tak nachalnym mając partnera. Powiedziałam,że wysłałam wiadomość do jej chłopa, on się oburzył powiedział,że zrobi ze mnie wariatkę,że się wyprze wszystkiego,że życie mnie zesz***aci za to itp. nawet zagroził,że jeżeli to zrobiłam to sprawi,żebym cierpiała.
Nie wiem co już o tym myśleć,ale czuje sie upokorzona, zaczynam myslec ze oszukiwal mnie cały związek, że ma z nią kontakt i to zataja. Nie wiem ale odbija mi strasznie