Cześć. Dokonałem rejestracji na forum w jakimś celu, sam w zasadzie nie wiem jakim, może przyszedłem tu po kontakt z osobami, które mają podobne życie, które prowadzę ja? Nie wiem, ale zacznijmy.
Mam na imię Maksymilian, mam 22 lata - nie wiem czy jak na swój młody wiek wycierpiałem wiele, ponieważ czytając różne problemy zawarte na tym forum mam wrażenie, że nikt nie potraktuje moich poważnie. Mój ojciec był niezrównoważony psychicznie, w zasadzie to nie był alkoholikiem, z tego co pamiętam to dobrze się prowadził i wypełniał obowiązki domowe, moja matka była w nim prawdopodobnie bardzo mocno zakochana. Zacznijmy od moich narodzin, bo od tego momentu zaczął się mój horror, choć sam tego nie pamiętam z informacji osób, które mogły to zobaczyć mój ojciec nie był zadowolony, że dostanie syna, już od najmłodszych lat jako niemowle potrafił rzucić mną o ścianę, tortury wzrastały wraz z liczbą mojego wieku. Opowiem może o tym co pamiętam bo sobie ufam najbardziej. Kiedy ojciec wracał z pracy prawdopodobnie szukał odreagowania, wchodził do mojego pokoju i szukał pękniętych lub połamanych zabawek tylko po to, żeby spóścić mi lanie (nie chcę przeklinać choć myślę, że słowo wpie*dol byłoby adekwatnym określeniem sytuacji), czasem sam je umyślnie łamał bo jeszcze pare chwil temu bawiłem się tymi zabawkami i jestem w 100% pewny, że były one całe. Jako dziecko nigdy nie byłem idealny (jak każde zresztą) dopiero poznawałem świat a za każdą rzecz, którą zrobiłem źle dostawałem tak mocno, że za każdym razem z całą zapłakaną twarzą mówiłem sobie, że jak dorosnę to go najzwyczajniej w świecie zabije. Kiedy myłem twarz w misce z wodą (stare czasy bo jeszcze takie kompiele występowały u nas na wiosce) wygłupiałem się jako dzieciaczek, moczyłem palce i palcami jeździłem po swojej twarzy, kiedy ojciec to zobaczył złapał mnie za włosy i całą głowę włożył do miski z wodą, pamiętam jak dziś, że o mały włos a moje płuca rozerwałaby woda, to samo było kiedy zabierał mnie na jezioro - do dziś nie umiem pływać, mimo wysportowanej i umięśnionej sylwetki nie jeżdże nad wodę bo po prostu mam do tego uraz. Często zakrywam swoje ciało z przyzwyczajenia zakrywania go jako dziecko z sińcami. Przez ojca często prowadziliśmy tryb koczowniczy przez co często nie było mnie w szkole na co później zwracali uwagę rówieśnicy którzy zmuszali mnie do bójki swoją postawą i śmianiem się ze mnie, że jestem inny, że mam problemy, nie chodzę do szkoły i nie ćwiczę na wychowaniu fizycznym, że często płaczę w środku lekcji kiedy dostawałem jedynki bo nie byłem pewny czy po dostarczeniu takiej informacji dla ojca on po prostu mnie nie połamie i nie dotrę na jutrzejsze lekcje. Taki tryb życia zniszczył mnie psychicznie, teraz jako dorosły facet nie jestem w stanie załatwić sobie pracy, bo po prostu coś mnie blokuje, boje się jakiejś krytyki, śmiania się, nowych rzeczy - sam zresztą nie wiem. Chciałem kontynuować edukację ale miałem problem z odpowiedziami ustnymi, nigdy do nich nie wstawałem, przysięgam, nigdy nie byłem przy odpowiedzi ustnej i uzyskałem wykształcenie średnie. Paraliżujący mnie strach pozbawił mnie matury bo miałem możliwość ale z własnej woli do niej nie podszedłem i myślę, że wpłynęła na to bardzo niska samoocena, słabe umiejętności matematyczne no i mus odpowiedzi ustnej. Nie byłem u żadnego psychologa, nie mam pieniędzy, żeby tam pójść, poza tym myślę, że do mojej sytuacji na pewno nie poszedłbym do pierwszego lepszego psychologa a żeby takiego znaleźć trzeba szukać a jak już wspominałem na to, trzeba mieć pieniądze i na pewno nie można mieszkać w miejscu, w którym mieszkam ja. Tu wtrącę jeszcze edycję bo chciałem dodać, że przejechałem się, po "wertepie życiowym", ponieważ pare lat temu zmarła śmiercią traficzną moją kobieta, którą odwiedzam po dziś dzień, mój przyjaciel również zmarł śmiercią tragiczną - przejechał go pociąg. Pieprzone życie, chciałem dopisywać dalej ale przez złość nie chcę już o sobie opowiadać lecz nie będę tego usuwać bo widziałem, że większość tak ma, poczekam, może jest ktoś kto wyciągnie jakąś przydatnie pomocną dłoń. Pozdrawiam wszystkich walczących ze swoimi problemami. Chciałem dodać, że jestem bardzo dobrą osobą mimo, że czasem rządzi mną agresja, chętnie rozmawiam z ludźmi, którzy mają też niełatwe życie ze zwykłymi ludźmi najzwyczajniej w świecie rozmawiać nie potrafię, nawet wydusić słowa.