Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

sylwika79

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

sylwika79's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Dzień dobry.Mam na imię Sylwia,mam 41 lat. Od 2011 roku jestem mężatką ,mam dwie wspaniale córki . Problemów w moim życiu emocjonalnym jest wiele.Pierwszy ,jestem DDA,moj ojciec jest alkoholikiem,drugi,nie kocham swojego męża,nigdy go nie kochalam,bylismy razem przez chwilę, gdy chciałam odejść okazało się,że jestem w ciąży i tak już zostałam w tym związku.Jestem osobą bardzo uczuciową.Cale moje życie skupia się wokół dzieci, są całym moim światem. Nigdy nie byłam ładna,zawsze z lekką nadwagą dlatego też nigdy nie przepadałam za sobą. W domu na pozór jest ok. Mąż jest z natury chłodny. Raz więcej kłótni,raz mniej.Ostatnie miesiące są spokojne.W domu,bo we mnie nie, w środku we mnie pustka i ciągły brak miłości. 4 lata temu poszlam na kurs prawa jazdy.Tam poznalam Roberta,był instruktorem jazdy.Rok młodszy ode mnie,taki tam chłopak ze wsi z dziwnym głosem ,kojarzyłam go ze szkoly podstawowej. Dużo czasu spędziliśmy razem w aucie,okazał się być świetnym nauczycielem i dobrym człowiekiem bardzo kochajacym synka.Byl żonaty i pozornie szczesliwy. Podczas kursu bardzo sie do siebie zblizylismy ,imponowal mi swoją pracowitością,spokojem i miłością do dziecka oraz szacunkiem, z jakim wypowiadał się o żonie. Po 1,5 miesiąca coś między nami zaczęło się dziać, spojrzenia, jakis dotyk mimowolny,nic nie mówilismy o tym. Po zdaniu prawa jazdy w podzuekowaniu dalam mi prezent ,on pozniej napisal sms ze trzeba sie spotkac i wyznalismy sobie milosc ,z zaznaczeniem,ze trzeba to skonczyc ,zanim sie zacznie ,gdyz oboje mamy rodziny ,ktorych nie mozemy krzywdzic. To bylo jednal bardzo silne uczucie,spotkalismy się kilka razy,doszlo do zbliżenia, on jednak mial coraz eieksze wyrzuty sumienia,ja coraz mnoejsze,bo bardzo go kocham. Wiadomo było,że nigdy nie będziemy razem,w końcu zdecydowaliśmy się na przyjaźń, piszemy do siebie głównie smsy prawie codziennie od 4 lat.Czasem był też sex przez telefon.Kiedys. On ograniczył nasze kontakty do pisania do siebie.Czasem krótkie spotkanie przy aucie ,z mojej inicjatywy,gdy się gdzieś spotkamy przypadkiem ciężko nam od siebie odejść. Ale to ja w tej relacji staram się najbardziej,jestem ciepła, wspierająca,motywująca i zabawna, on jest przyjacielem,ale czasem zimny,zdystansowany,jal ma dobrze w domu,to dla mnie chłód, jak przyjaciel się rozwodzić to chłód, jak na kogoś wkurzony to chłód. I ciągle wyrzuty sumienia.Ze jestem, 4 razy już mówił,że musi przestać do mnie pisać,bo nie chce stracić dziecka i rodziny,a potem wciąż pisze i nie może beze mnie zyc.Od 4 lat jeszcze nigdy nie było porządnej kłótni między nami. Zapanował spokój, relacja się umocniła na poziomie przyjacielskim,było dobrze. TPotem bum. Będą 40 urodziny Roberta,80 osob zaproszonych ,ja nie,bo jak? To jest straszne dla mnie ,kim jestem w jego zyciu? Znów w głowie wojna,serce płacze. Drugie bum.Zostanie ponownie tatą,wpadka.Ale szczęśliwy,wiem to,nic dla niego nie liczy się bardziej niż dzieci. Powiedziałam,że muszę odejść.Wszystkie emocje wróciły,tak bardzo go kocham.Chcialam byc mamą Jego dziecka,marzylam o tym.Wiem ,że ta miłość to glupota, że to ja robię dla niego wszystko, a on dla mnie niewiele.Wiem ,że sprawia mi wiele przykrości, ale przelykam to wszystko i idę dalej.Bo bez niego nie widzę sensu na nic.Tylko i aż moje Córeczki dają mi ukojenie. Oboje z Robertem mówimy, że to jest chore,a nie potrafimy się z tego wypliątać. Teraz pewnie on juz bedzie potrafił, skupi sie na dziecku i żonie,która musi się opiekować. A ja nie widzę sensu życia.Nie miałam wielu partnerów na swojej drodze ,krótkie związki. Szukalam go całe życie,okazało się, że znalazłam za późno. Wiem,że jak kocham to do końca życia,nie potrafię inaczej.Co robić? Jak się odnaleźć? Wiem,że on korzystał z mojej dobroci, że nie dał mi tego ciepła,którego potrzebowalam, wiem że to głupie i irracjonalne i co z tego,jak serce krwawi i chce zawsze przy nim być,choćby bolało.Chociazby po to,by wiedzieć że wszystko u niego w porzadku, że jest zdrowy i szczęśliwy. Jestem smutna,często udaje radość, żeby dzieci były szczesliwe. Wzięłam już jakieś tabletki na poprawę nastroju od lekarza,jakieś słabe,ale jednak leki. Przeraża mnie świadomość, że to juz koniec,ze już nie będzie nigoko ,kto obdaruje mnie cieplem ,to już 41 lat,jestem bezuzyteczna i nieważna. Nie warto się starać.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.