Jestem w 11letnim związku jednopłciowym.Jestem "tą"okazującą uczucia,partnerka bywa jak jest dobrze.Częściej jest źle więc od dłuższego czasu robi wszystko bym uwierzyła,że nie kocha.Po ostatniej sprzeczce oznajmiła,że się wyprowadza.Zgodziłam się z tym,poruszając temat uczuć.Powiedziała,że mnie kocha,tylko chce pobyć sama,nie zrywając ze mną.Od ponad roku straciłam zaufanie do niej,nie zrobiła nic by je odbudować więc powiedziałam,że tego nie przetrwamy.W tym czasie zadzwonił telefon i umówiła sie na oglądanie mieszkania,spytałam czy z miejsca je bierze,odpowiedziała tak.Zaczęła szykować się do wyjścia,próbowałam przetłumaczyć jej,żeby na spokojnie przemyśleć i przedyskutować nasz problem.Im bardziej nalegałam nie unosząc się,tym bardziej się unosiła.Stanęłam w drzwiach,mówiłam,że jej nie puszczę,szarpała mnie,przepychałyśmy się błagałam by się uspokoiła,usiadła na chwilę,zaczęła rzucać przedmiotami,wybiegła z mieszkania a ja za nią.Zamknęła samochód,stanęłam przed,ruszyła,usiadłam na masce,jechała coraz szybciej,serce mi pękło!Zeskoczyłam w bok ale i tak znalazłam się niemal pod samochodem.Nie mogłam się ruszyć,ciemno przed oczami,jacyś ludzie zaczeli dzwonić na pogotowie,pomogła mi wstać,nie chciałyśmy ingerencji służb.Przyprowadziła mnie do domu,poganiając bo była umówiona w spr.mieszkania.Spytała czy mnie zawieżć na pogotowie czy jest ok i pojechała.Pojechałam na pogotowie następnego dnia,jak szok trochę minął.Ręka złamana,kilka siniaków,obtłuczone biodro i głowa.Fizycznie stara się mi pomagać natomiast psychicznie..wykańcza!Obarcza mnie winą za wszystko,insynuuje,że specjalnie to zrobiłam,płacze nad swoją dolą,oskarża.Przepraszałam wielokrotnie ale dla niej to za mało!Z satysfakcją,pewna siebie oznajmiła ,że nikogo nie bedzie kłamać co się stało,z cyklu niech wszyscy zobaczą jak nisko upadłam! Za wszlką cenę chce bym się załamała,uznała,że jestem kompletnie beznadziejna,że to tylko i wyłącznie moja wina.Moim zdaniem miała w tym spory udział,mogła na początku ostudzić swój gniew,z czasem porozmawiać na spokojnie.Jako kierowca nie powinna ruszyć z pasażerem na masce.
Pytanie brzmi,czy ona ma absolutną rację ?
Dziękuję za odpowiedź