Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

piotr1998

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez piotr1998

  1. Cześć Dlatego właśnie prosiłem o radę gdyż jest to tak trudny temat. Dziękuję za radę i przeczytanie mojej długiej historii. Według mnie ani mężczyzna ani również kobieta nie powinny stosować wobec siebie rękoczynów. Próbowaliśmy sobie radzić wielokrotnie - lecz problemem w tym było słowo rodziców - to zawsze oni decydowali co ma się stać i jak ma wyglądać związek. Wpoili wiele dobrych ale również błędnych przekonań. A jeśli jesteś na tzw. garnuszku rodziców nie możesz się sprzeciwić ich woli. Dlatego to też był powód przez który się rozstaliśmy - bo jeśli jesteś na swoim utrzymaniu to sam decydujesz a nie rodzice gdzie i z kim możesz mieszkać. Największym w tym problemem jest ból. Ból, ponieważ mimo tak wielkich problemów czy to finansowych czy to chorobowych próbowaliśmy wycisnąć ile się da i mimo tego przeżywaliśmy wiele miłych chwil. Jednak choroba zabrała nam też wiele czasu, który mogliśmy spędzić czy to na rowerach czy to gdzie indziej. Nie wiem co teraz ze sobą robić. Wiem, że ta osoba mnie kocha dalej ale jest zależna od rodziców i jest wpajany w nią model działania, że kobieta gdy się bardzo zdenerwuje to może uderzyć faceta - i to jest główny problem w tym. Wiem, że jako nastolatka przeżywała bardzo ciężkie chwile czy to ciężkie operacje czy właśnie sprawa zdrady jej ojca. Dodatkowo miała nieudane związki: w jednym zakochała się a drugiej osobie chodziło tylko o to żeby nie być samemu w czasie wakacji a studiował na drugim końcu Polski, w kolejnym, w którym szybko chciała zapomnieć o tej osobie facet chciał tylko jedno i nie traktował poważnie. Innym razem jej pierwszy związek był taką młodzieńczą miłością lecz bez wzajemności. Bolały mnie bardzo słowa, że ten nasz związek i ta nasza miłość nie są takie mocne jak ten pierwszy. Bolało mnie gdy powiedziała, że jak już raz mnie zdobyła to nie ma potrzeby mnie dalej zdobywania. Bo z rodziny wyniosła schemat, że to na mężczyźnie leży całe to staranie się o miłość. Niestety nie chodziliśmy na randki ani na wino czy kolację przy świecach gdyż słyszałem, że to nie dla nas. Po czym niedawno się dowiedziałem że we wakacje bardzo chętnie pójdzie na wino z przyjaciółką aby sobie pogadać i poplotkować. Wiem, że sam miałem też za uchem. Bo bardzo bałem się jej wyjść z koleżanką czy pójścia na imprezę - a potęgował to fakt, że sami tak nie chodziliśmy. Od samego początku mimo kilku takich odrzuceń mnie próbowałem mimo wszystko znaleźć ten kontakt i ją poznać. Potem jednak moje starania przyniosły negatywny skutek. Kiedyś powiedziała mi, że czuje się jak przy tacie, że zapewniam jej bezpieczeństwo czy taką ochronę. Że jestem jak mnie potrzebuje. Wiele razy coś przekładałem czy to w pracy czy na studiach, bo mnie potrzebowała. Czułem się w mentalnym obowiązku, żeby pojechać i jej pomóc. Wszystko to jednak zaczęło potem wobec mnie się odwracać, że byłem też chłopcem na posyłki - bo jak ona może być zazdrosna to w zamian za to czegoś oczekuje. Zaczęło mi zależeć ponad miarę, gdyż wreszcie ktoś nie tylko mnie pokochał ale też był w najgorszych dla mnie chwilach czy to wtedy gdy moja rodzina się ode mnie odwróciła czy wtedy gdy zmarła bliska osoba czy wtedy gdy nie miałem za co żyć. Postawiła wtedy na związek i sama postawiła się na miejscu kogoś kto da radę przejść najgorsze. To dlatego tą osobę nie tylko kocham ale i poważam i przez to chcę być obok niej. Nie odwróciła się ode mnie mimo najgorszego i dała z siebie wszystko aby tylko ten okres przetrwać.
  2. Witam Mam 21 lat. Jestem studentem studiów zaocznych a zarazem pracuje - jednoosobowa działalność dla innej firmy. Moim problem jest miłość do osoby, którą pokochałem a nie mogę z być z powodu rodziny partnerki. Poznaliśmy się 3 lata wcześniej. Nigdy wcześniej nie zwracała na mnie uwagi. Jednak kiedyś własną nieśmiałość przemogłem i napisałem do niej. Ona była już po kilku nieudanych związkach. Jedni traktowali ją jak zabawkę inni jak ,,przejściowa miłość". Natomiast ja byłem w jednym wcześniej związku i pragnąłem kogoś obdarzyć swoim uczuciem. Jednak była to ostania klasa liceum a my poznaliśmy się we wakacje. Do tego również byłem nie traktowany poważnie jako kandydat na chłopaka. Szybko minęły wakacje a po wakacjach przyszedł czas na studia. Ja nie mogłem wyjechać z powodu sytuacji finansowej w mojej rodzinie - jednak zacząłem pracę oraz studia zaoczne w mieście mojej ukochanej. Gdy wyjeżdżała na studia byliśmy już związkiem. W czasie kilku początkowych miesięcy nie spotykaliśmy się często gdyż jest to miasto oddalone daleko od naszego miejsca zamieszkania. Jednak dzwoniliśmy i pisaliśmy do siebie a gdy przyjeżdżała jeździliśmy gdzie się tylko da i miło spędzaliśmy czas. Jednak na weselu na które razem poszliśmy zaczęła się zazdrość o kogoś na kogo nawet nie zwracałem uwagi. Gdy wracaliśmy do domu już ze sobą nie rozmawialiśmy. W niedługim czasie odwiedziłem ją. Wynajmowała pokój w mieszkaniu gdzie wokół były same ,,rywalki" jak to określała. Szczególnie zazdrosna była o jedną z nich. W niedługim czasie jednak miałem według jej słów przeprowadzić się na stałe obok niej. Chociaż nie miałem środków do życia ani gdzie pracować- jednak uległem i pojechałem - przez co moja rodzina mnie znienawidziła. Przez dwa kolejne miesiące zazdrość urosła do tego stopnia że miałem wychodzić z wspólnej kuchni i nie patrzeć na daną osobę. Przez to zaczęły się bardzo duże kłótnie. Zapewniałem i próbowałem przekonać do siebie moją dziewczynę ze ją prawdziwie kocham. To jednak nie wystarczało i wielokrotnie musiałem coś ,,udowodnić". Przez wybuchowy temperament partnerki kłótnie były bardzo głośne a z czasem również przepychanki się zaczęły. Z biegiem czasu ja również zacząłem coraz bardziej być zazdrosny - gdyż dziewczyna często jak sama mi wyznała robiła to specjalnie abym poczuł się tak samo jak ona. Zacząłem się bać o miłość. Bez wsparcia mojej rodziny, z pensją ledwo wystarczającą na przeżycie gdzie często już nie miałem za co kupić pomogła mi zawsze. Nigdy się ode mnie nie odwróciła. Jednak ja sam zacząłem coraz bardziej się bać. Moja dziewczyna wykazywała zainstalowanie obiema płciami. Często to było specjalne abym nie czuł się za pewnie a czasem po porostu z ochoty. Przez to również zacząłem się bać nie tylko o konkurencję męską ale i żeńską. Moje strachy wychodziły z dzieciństwa kiedy musiałem przyjmować leki na astmę przez co też mój metabolizm zmienił się - mimo nie jedzenia i tak tyłem. Jednak zawsze próbowałem nie być otyły. Po 3 miesiącach mieszkania w tym samym mieście już przyszła choroba przewlekła - zapalenie pęcherza z którego jednak do tej pory mimo ponad 2 lat moja kobieta się nie wyleczyła. Próbowałem pomóc, wyręczałem chodząc to po leki czy zakupy czy inne zachcianki. Czułem się w obowiązku pomocy tej osobie. Z czasem jednak zaczęła inna rzecz wychodzić - brak jakiejkolwiek ochoty na całowanie mnie czy czułości. Na początku związku było to tak płomienne że nawet nie wiedziałem że tak może być. Ale po ponad pół roku dziewczyna zaczęła unikać moich pocałunków. Dodatkowo stres związany ze studiami bardzo dużo wniósł negatywnych skutków i emocji. Oboje zaczęliśmy przelewać problemy z pracy czy ze studiów czy życia czy choroby na siebie. U mnie dawna choroba związana z bólem kolan odnowiła się przez co wielokrotnie w czasie spaceru czy wyjścia do galerii mówiłem I wręcz stękałem z bólu. We wakacje pracowałem bardzo ciężko fizycznie na budowie a potem wyjechałem na prawie 3 miesiące do Niemiec aby mieć lepszy start. W tym czasie byłem tylko raz u mojej dziewczyny gdyż odległość nie pozwalała na dłuższy okres spędzenia czasu ze sobą. Kiedy nadszedł październik wynajelismy pokoje obok siebie w tym samym bloku w którym wcześniej była jednak na innym piętrze przez co nie spotykaliśmy osób o które była zazdrosna na pierwszym roku. Moje problemy czy jej związane z ciągłym bólem odsuwały nas w kwestii bliskości. Jej ochota po przyjeździe całkowicie zeszła do zera - powodem jak się okazało niedawno były prawdopodobnie policystyczne jajniki. Na 2 roku w lutym znaleźliśmy okazję do wynajęcia własnego mieszkania tylko dla nas dwoje. Dzięki pomocy jej rodziców - również w stosunku co do mnie mogliśmy razem zamieszkać. Pragnę wspomnieć że jej rodzice pomogli mi czy to w transporcie moich rzeczy na pierwszy rok czy w kwestii pożyczenia pieniędzy. Na drugim roku dzięki staraniom jej mamy jej szwagier załatwił mi pracę w dużej firmie. Zapożyczyłem się u jej taty na kupno samochodu który dług miałem spłacić kiedy będę już ustatkowany. Zacząłem pracę i zacząłem dostawać pensję o której mogłem pomarzyć wcześniej. Gdy się już przeprowadziliśmy do mieszkania zaczęły się kłopoty. Zacząłem coraz bardziej być zazdrosny (Szczególnie o kolegę z grupy o którego chciała wręcz bym był zazdrosny już w pierwszym roku), zacząłem przynosić problemy z pracy do domu, wielokrotnie miałem jej za coś złe jednak próbowałem nie wybuchnąć tak jak ona. Zacząłem jej taktykę, którą kiedyś stosowała. Po miesiącu takiego wzajemnego niezrozumienia w czasie kłótni kilka razy dała mi w twarz. Wreszcie nie wytrzymałem i również uderzyłem ją w twarz - jeden raz. Po tym zajściu rodzice kazali jej się wyprowadzić i wynająć inne mieszkanie co też zrobiła. Straciłem zaufanie jej rodziców. Jednak wiedziałem o zdradzie jakiej dopuścił się ojciec. Mimo tak wielu zalet i wychwalania go wiedziałem co zrobił gdyż to na samym początku zostało mi powiedziane. Przez to moja dziewczyna jak i przez to jak ją traktowali wcześniejsi partnerzy - nie ufała mi. Po wyprowadzce jednak po kilku dniach porozmawiałem z mamą i wyjaśniłem wiele rzeczy. Pragnę jeszcze dorzucić to że w rodzinie jej zawsze byłem oceniany na głos ze jestem niewystarczająco wysoki ( chociaż mam kilka centymetrów więcej) a dodatkowo jak mama rozmawiała z moją dziewczyną to powiedziała słowa zeby tak samo jak ona nie robiła i nie brała faceta z biednej rodziny bo sama wiązała przez to koniec z końcem ale dzięki wieloletniej pracy mają bardzo dobre warunki. Te słowa mi zostały przekazane przez dziewczynę nie bezpośrednio od mamy. Po ponad tygodni zaczęliśmy znowu wspólnie spędzać czas. Jednak obiecałem że nie oddam jej. Problem był w tym że nie było sposobu na kłótnie pomiędzy nami. Strzelanie drzwiami rzucanie rzeczy i przekleństwa. Nie mieliśmy nigdy sposobu ma to aby inaczej zacząć rozmawiać. Ja zawsze próbowałem rozwiązać jak najszybciej aby nie było cichych dni natomiast dziewczyna z domu wyniosła że można i tydzień do siebie się nie odzywać a wcześniej wykrzyczeć wszystko co najgorsze. Potem dostałem drugą szansę. Moja dziczyzna ponownie próbowała mnie pogodzić z jej rodziną. W tym samym czasie ja do swojej nie odzywałem się gdyż to miała być nauczka żeby traktowali mnie poważnie. Na początek nowego roku akademickiego ponownie zamieszkała u mnie. Ja wcześniej spłaciłem dług wobec ojca aby być fair. Jednak coraz bardziej zaczął nam doskwierać problem braku hormonów. Zaczęły się kłótnie o to. Jednego dnia mówiła że chce coś z tym zrobić bo sama źle się czuje ze sobą a kolejnego już że nie są one potrzebne. Przez pół roku jednak nie mogła dodzwonić się do własnego lekarza. A przez te miesiące o to kłóciliśmy się. Ja osądzałem ją że nie chce bliskości alb o nawet sama z siebie mnie całować a w drugą stronę byłem oskarżany że nie przytulam częściej i nie jestem bliski. Przez te prawie 3 lata nie poszliśmy na imprezę - raz że zdrowie nie pozwalało a dwa byliśmy tak o siebie zazdrośni. Jednak za to próbowaliśmy czy to na spacer czy na wspólne zakupy wyjść. Z czasem w naszym związku w połowie trwania wspólnie zaczęliśmy mówić sobie co powinniśmy ubrać czy jak wyglądać. Ja miałem wyglądać dokładnie tak jak chce i włosy w ten sposób prycięte jak ona chce gdyż inaczej był problem. Z czasem i ja zacząłem to robić w stosunku co do niej. Gdy zrobiła paznokcie takie jak mi przeszkadzały, ogolilem zarost taki jak się jej podobał. Jednak gdy bardzo skróciła włosy a ja na to źle zareagowałem i tak samo jak ona w stosunku co do mnie - bardzo ją obraziłem i doszło potem do tego że kilka razy znowu mnie uderzyła za to że jej było przykro. Dlatego złapałem ręce i mocno trzymałem za nadgarstki przez co nie mogła mnie uderzyć. Gdy w weekend pojechała do rodziców wszystko powiedziała i dostała nakaz że ma znaleźć mieszkanie i nie dać się gdyż jestem ,,psycholem" I tylko chce krzywdy ich córki. We własnej rodzinie ja razem z braćmi byliśmy surowo wychowani. Przewinienia były karane że któryś rodzic uderzył. Jednak nie chciałem skrzywdzić mojej dziewczyny lecz też zatrzymać jej agresję bo nie chciałem pozwolić aby mnie uderzała kolejne razy. Wielokrotnie gdy się kłóciliśmy gdy dalej była w nerwach potrafiła rzucić we mnie jakimś przedmiotem. Przez prawie miesiąc wielokrotnie rozmawialiśmy o tym co nas poróżniło i czemu tak czy inaczej się zachowywaliśmy. Jednak gdy przyszedł nowy rok przyjechała aby się przeprowadzić. Jej ojciec pojechał na policję aby ,,mieli na mnie oko bo jestem zwyrodnialcem,który pastwi się nad jego córką. Kilka dni po przeprowadzce napisałem e-mail wyjaśniający wiele rzeczy które nie zostały dopowiedziane. Przez ten e mail zostałem ponownie już formalnie zgłoszony że dręczę córkę. Wyrywało mi się aby powiedzieć ojcu skąd tak córka stała się nieufna wobec mężczyzn lecz nawet gdy na mnie krzyczał nie powiedziałem bo zawsze to byl temat tabu w rodzinie. Siostry dodatkowo potęgują wrogość w stosunku co do mnie bo to ja cały czas jestem toksycznym człowiekiem. Z jej wiadomości wiem że nie jest dalej w stanie wytworzyć niechęci do mnie. Jednak zgadza się z rodziną i blokuje wszystkie formy kontaktu. Ja sam przez te półtora miesiąca zacząłem zastanawiać się nad zachowaniem, własną samoocena, i tym co czuje a co być nie powinno. Pragnę dodać że mimo tylu problemów czy to pieniężnych czy chorobowych dalej próbowaliśmy iść razem choć było cholernie ciężko. Ale nie zrezygnowaliśmy nigdy. Aż do teraz. Dla drugiej osoby nic nie znaczy to że ja też widzę swoje minusy i działam. Byłem na kilku wizytach u psychologa i przyznaję były one pomocne. Jednak też doszedłem do wniosku że w związku zmienić mogą dwie osoby ale co do siebie samego to nikt inny nie zrobi tego jak ja sam. Proszę o rady, coś co pomoże uratować i przetrwać ten kryzys Tak jak mówiłem rodzina zabrania wręcz kontaktu natomiast moja rodzina po ponad 2 latach wreszcie zaczęła akceptować ją. Co robić? Jak zacząć? Nie wiem już co mam robić bo tę osobę tak mocno pokochałem. Przeszła ze mną a ja z nią tak wielkie problemy których młodzi w tym wieku nie mają. Wiem że zawsze mogłem na nią liczyć czy to w mniejszych codziennych problemach czy w wielkich. Nigdy mi pomocy nie odmówiła. Jednak teraz jestem bez jakiejkolwiek ruchu. Mam zakaz kontaktu do jej rodziny czy jej spotkania jej, czy to przy uczelni czy pod jej blokiem. Nikt z rodziny nie chce mnie wysłuchać gdyż twierdzą że to ja tylko uderzyłem a kobieta ma prawo też uderzyć. Jednak ja z tym się nie zgadzam bo sądzę że obie strony nie mogą siebie uderzyć czy cokolwiek. Proszę o pomoc. Z tego co wiem każdy jej podsuwa czy to filmiki czy to strony jak toksyczna osobą jestem, gdzie poznać nowego faceta... Moje serce pragnie dalej miłości jednak tyle rzeczy się stało że nawet nie mogę czy to porozmawiać i wyjaśnić czy cokolwiek. Proszę o rady, pomoc. Cokolwiek. Sam jestem jak bez cząstki siebie bez niej i próbuje zmienić siebie na lepsze ale pragnę to dla osoby którą kocham całym sercem. Jeszcze raz proszę o jakąkolwiek pomoc
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.