Witam. Jestem 35 letnią kobietą, od 13 lat mężatką. Do niedawna w moim małżeństwie układało się dość dobrze. Zacznę od początku kiedy poznałam męża a było to 18 lat temu. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Był bardzo troskliwy, bardzo często kupował mi kwiaty, przytulał i poświęcał cały swój czas dla mnie. Po około trzech latach zaczęło się wszystko zmieniać. Przestał mnie adorowac, zaczęliśmy się kłócić, stałam się zazdrosna. Myślałam że mnie nie kocha. Każda kłótnia jego zdaniem była przezemnie. Czasami nie potrafiłam zapanować nad swoją złością, choć wcześniej nie miałam takich problemów. Zaczął mi mówić że nie wie czy mnie kocha, że denerwują go moje łzy i dłużej tego nie zniesie. Zostawił mnie całkowicie rozbitą z depresją wychudzoną (wzrost 160 waga 39kg) Cały czas obwiniał mnie o rozstanie, nie widział w sobie żadnej winy. Na początku ciężko było mi się pozbierać. Cały czas zastanawiałam się dlaczego tak się stało, że jestem do niczego i już nigdy nie będę szczęśliwa. Zaczęłam wychodzić z domu, spotykać się z ludźmi. Odzyskałam nadzieję że będzie dobrze. Po pewnym czasie pojawił się znowu. Stwierdził że mnie bardzo kocha i tylko potrzebował czasu żeby się o tym przekonać. Byłam bardzo szczęśliwa. Od tamtej pory jak mi się wydawało nasz związek stał się bardziej dojrzały. Wyjechaliśmy za granicę. Stwierdziliśmy że czas pomyśleć o ślubie. Jednak on musiał najpierw sprawdzić czy mogę mieć dzieci. Było mi przykro ale zgodziłam się. Zaszłam w ciążę i wzięliśmy ślub. Urodziłam dziecko, później drugie. Niby było wszystko dobrze. Jednak często miałam stany depresyjne. Mimo iż nie kłóciliśmy się jak kiedyś, cały czas wszystko było przezemnie. Ciągła kontrola pod względem finansowym. Na początku kiedy jeszcze chodziłam do szkoły sam kupował mi papierosy. Po ślubie zaczął zakazywać. Żałował mi nawet na jedno nowe ubranko dla dziecka kiedy byłam w ciąży bo stwierdził że mam ich dużo(choć większość dostałam używane od kuzynki) a pod względem finansowym nie było problemów, wręcz przeciwnie. Po dłuższym czasie urodziłam trzecie dziecko. Często powtarzałam mężowi że o żonę trzeba dbać, że kobieta powinna czuć się ważna dla mężczyzny. Jednak on nie brał tego do siebie. Jak wychodziliśmy gdzieś razem na zakupy do kościoła, gdziekolwiek nigdy nie szedł obok mnie. Ciągle biegiem zawsze z przodu wiecznie z pretensjami do mnie. Brakowało mi poczucia że jestem kimś ważnym dla niego. Każde święta, urodziny wszystkie imprezy zawsze były popsute przezemnie. Zawsze ja prowadzę do kłótni. Wiecznie wszystko przezemnie. Nawet jeżeli coś powiedział to wyparł sie wszystkiemu i twiedził że ja wymyślam, dodaje, on tego nie miał na myśli, jestem przewrazliwiona nienormalna i mam iść się leczyć. Przyszedł moment kiedy po prostu zaczęło już mnie to wszystko męczyć. Zawsze z radością witałam go jak wracał z pracy. Przytulałam, całowałam. Często nie chciał bo on brudny bo nie ma czasu. Zawsze jakaś wymówka. Przed wszystkimi zawsze wychwalałam męża. Że on taki dobry, że jest świetny w pracy, że dobrze gotuje itd. Ja jednak nigdy nie czułam się doceniona. Wiecznie coś źle robiłam, wszystko psułam, dzieci przezemnie takie bo to to ja z nimi siedzę w domu i na wszystko pozwalam. Czułam się winna tego że on przezemnie nie może spełnić swoich marzeń. Nie może jechać na wymarzone wakacje bo ja muszę co wakacje lecieć do Polski do rodziców. Nie raz krzyczał na mnie że mam coś zrobić. Jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia. Od zawsze w łóżku było nam ze sobą dobrze. Rzadko odmawiałam mężowi stosunku a czasami byłam zła że jemu się nie chce. Jednak zauważyłam że po stosunku on przeważnie szuka powodu do kłótni. Nie raz powiedział że leżę jak kłoda, albo że żona powinna być kurwą dla swojego męża żeby nie poszedł do innej. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego jego słowa mnie tak bardzo ranią. W Internecie znalazłam artykuł o przemocy psychicznej. Zaczęłam mu czytać a on mnie po prostu wyśmiał. Zaczął śpiewać pod nosem. Jednak od tamtego czasu dokładnie rok ja zaczęłam się zmieniać. Moje uczucie zaczęło wygasać. Na początku mąż nie chciał mnie słuchać lecz po pewnym czasie zaczął czytać. Zrozumiał że źle robił, przepraszał nie raz. Twierdzi że się zmienił ale ja tego nie widzę. Czasami kilka dni jest dobrze ale kiedy tylko pójdę z nim do łóżka to zaczyna się od nowa. Nie mam kompletnie ochoty na sex z mężem. Nie potrafię być tamtą kobietą. Często chciałabym po prostu zniknąć. Mój mąż całe życie poświęcił dla mnie. Dobudowaliśmy się do moich rodziców. W sumie to on bo ja tylko siedzę w domu i dzieci wychowuje. Teraz twierdzi że ja tylko jestem z nim dla pieniędzy, chociaż kiedy go poznałam nie był bogaty. Jestem bezradna bo nigdy nie myślałam że tak będzie. Kochałam go z całej siły a na tą chwilę kompletnie nie wiem co czuję. Chciałabym żeby było jak kiedyś ale mam dosyć bycia NIKIM albo winną wszystkiemu. Wolałabym zniknąć wtedy nie byłoby problemu. Jestem po prostu bezsilna. Mąż chciałby żeby jego żona wróciła ale tamtej kobiety już nie ma. Czy jest jakaś szansa na poprawę? Bardzo proszę o radę.