Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Iwo

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Iwo

  1. Witam, postaram się przedstawić swoja sytuację od początku. Gdy miałam 2 lata rodzice rozstali się, mama zawsze uważała że kobieta bez mężczyzny jest gorsza. Jestem jedynaczką, choć mama ma męża, ojczym pojawił się gdy miałam 10 lat.To miły ciepły człowiek, są razem do dziś. Pierwszą miłość poznałam podczas rekolekcji oazowych. Zakochałam się bardzo, ale on chciał częściej się spotykać, a póżniej zaczął myśleć o zakonie i jakoś nasze drogi się rozeszły. Mama nie pozwalała mi na kontakt z nim bo był starszy o 5 lat, mieszkał 160 km ode mnie a ja bałam sie sama coś zdecydować i postawić na swoim.Później poznałam fajnego chłopaka, ale znów daleko....380km i znów mama...zabroniła. W rezultacie wyszłam za mąż za kolegę z mojej miejscowości. To fajny i dobry chłopak, ale nie było tego czegoś. Przez lata byłam samotna. Urodziłam córkę, zbudowaliśmy dom, obok teściów i żyłam, a raczej wegetowałam. Były miłe chwile, ale...nigdy nie mogłam sama podjąć żadnej decyzji. On...wojskowy...wiedział wszystko lepiej, codziennie byłam u mamy, która też wiedziała lepiej.Doszło do tego że zostawiałam teściowej klucze od domu gdy wychodziłam i mówiłam gdzie idę. On ciągle poza domem, lata byłam sama z córką.Wbijał mnie w poczucie, ze źle wyglądam, jestem blondynką, on woli czarne, jestem za gruba, za chuda...zależy kiedy coś mówił. Dochodziło do tego, że kilkakrotnie w ciagu dnia myłam i układałam włosy, jak natrętna idiotka, bo czułam się źle ze sobą.Pewnego dnia zadzwonił telefon i męski głos powiedział...pani maż kogoś ma. Przyznał to, powiedział, że się zakochał, a ja wpadłam w panikę co dalej. Po miesiącu oprzytomniał i stwierdził, ze jednak dom jest tu i chce być z nami. Ja czułam ze jestem w klatce, bez wyjścia, bo...dom obok teściów, nie mam gdzie iść, tu jest bezpieczeństwo i stabilizacja, mimo, ze sama całe zycie pracuje w urzędzie. Nie przyznałam się mamie co się stało, nie dowiedział się nigdy nikt poza teściową która podsłuchała rozmowę. Później córka zaczęła buntować się w stos. do taty i są tygodnie ze ze sobą nie rozmawiają. Zgodziłam się i wrócił, ale...znów zaczęłam czuć się niepewnie i...zażądałam przeprowadzki. Zgodził się, sprzedaliśmy dom szwagrowi a sami kupiliśmy działkę by w rok się przeprowadzić. Niedaleko, ale "na swoje", a nie przy teściach.Myślałam że to da mi poczucie pewności, będę wreszcie dorosła. I wtedy...gdy już mury stały odezwał się on...miłość z oazy. Zwykła wiadomość...co u ciebie i zaczęła się nasza przyjaźń. Nadal mieszka tam gdzie mieszkał, miał żonę, później był w kolejnym związku, ma 3 dzieci i...tęskni za mną całe życie. Ma wszystkie moje listy, wszystkie kartki i zdjęcia, ma więcej wspomnień niż ja. Nie pamiętam tego co on, nie wiem dlaczego? Dlaczego nie pamiętam że spędziliśmy razem sylwestra? Jak opowiada o tym to coś mi pojawia się, ale ogólnie pamiętam tylko ze on istniał, nic więcej. Poszłam na strych odkopałam listy...i uświadomiłam sobie jak mnie kochał. Mówi, ze kocha nadal, że ciągle mnie szuka i nie może już beze mnie żyć. Sprawił, ze poczułam się ładna, mądra, że zaczęłam sama podejmować decyzję, choćby wybranie lodów, co kiedys graniczyło z cudem. On cierpliwie czeka, aż wybiorę pierwsza, bo zazwyczaj mówie...to samo proszę, ale nie, on nie pozwala na to.To on mówi...przeciez wiesz i napewno dobrze zdecydujesz, to on mówi...spokojnie, nic się nie dzieje jak coś mi sie nie uda, a nie wyzywa od idiotek... A ja...nie wiem co robić, jestem jak rozbity dzban. Przy nim czuję się na właściwym miejscu, śmieję się i płaczę, on mnie wspiera, rozmawia ze mną...nauczył mnie rozmawiać, bo nigdy z nikim nie rozmawiałam. On uważa że jestem zdominowana przez mamę i męża, i chyba ma rację, boje się wszystkiego, boje się odmawiać, zawsze na wszystko się zgadzam, zawsze i wszędzie, nie odmawiam nawet w pracy czy sąsiadom w pomocy.Cokolwiek...ja się zgadzam. Teraz przeprowadziłam się do wymarzonego domu i....siedzę i płaczę, nie śpię , nie jem, nie mogę oddychać, najchętniej przespałabym cały dzień. Nie wiem co się dzieje. Mąż krzyczy że mnie umieści gdzieś w zakładzie bo nie po to pracował żebym ja wydziwiała, a on...przyjechał by pobyć ze mną, zabrać mnie na spacer, porozmawiać, pozwolić się wypłakać. I nie chodzi tu o intymność, a o przyjaźń. Boje się zmiany swojego życia, boje się wziąć odpowiedzialność za swoje życie, boje się podjęcia każdej decyzji. Nie umiem sama butów kupić bo nie wiem na które się zdecydować. I teraz boje się, ze to znów moja ucieczka. I że za jakiś czas znów poczuje ze to nie to....błagam...co robić, jak żyć by znów umieć być.Czasem chciałabym uciec, nic nie czuć.... Jestem jedynaczka, nie mam z kim porozmawiać, moja mama nic nie wie, uważa mojego męża za cud świata a ja czuje się taka samotna i bezsilna. Dziś maż oznajmił że jedzie z kolegami na męski wypad a ja mam się ogarnąć i posprzątać po przeprowadzce, tylko, że ja...nie wiem jak wstać. Co jest ze mną nie tak?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.