Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

niewiemnic

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez niewiemnic

  1. Cześć. Za chwilę skończę 21 lat i w tej chwili przebywam za granicą. Rok temu miałam wszystko. Rodzinę, chłopaka, plany, byłam na świetnych studiach, no i też chorobę, której nikt nie potrafił zdiagnozować, rodzina mi nie wierzyła (w dużym skrócie - silne bóle głowy, problemy z sercem i pamięcią, a to wszystko powodowało u mnie myśli samobójcze). W marcu tego roku rzuciłam dosłownie wszystko. Najpierw studia, które były wyłącznie marzeniem mojej matki, potem wzięłam się za leczenie i w końcu dobrano mi odpowiednie leki do, jak się okazało, nerwicy, następnie rozstałam się z chłopakiem po 2 latach związku, a na koniec wyjechałam z mojego toksycznego, rodzinnego domu (na ten temat szkoda się rozpisywać). Jestem teraz za granicą ze starszą siostrą, która również wdała się w rodzinę i teraz tylko czekam aż ucieknę jeszcze od niej. Zanim to wszystko się wydarzyło, nie miałam ochoty żyć, potrafiłam ciągle płakać, każdy dzień był dla mnie torturą, a z łóżka wychodziłam tylko gdy musiałam. W tej chwili czuję się lepiej, nie czuje się źle sama ze sobą, nie mam kompleksów, po lekach niczym się nie przejmuję i jestem spokojna. W czym problem? Mam jakiś wstręt do ludzi, nie chcę z nikim rozmawiać, z rodziną nie gadam w ogóle, nie lubię wychodzić na miasto, dodatkowo jestem całkowicie obojętna na wszystko i to w takim stopniu, że samą mnie to przeraża, ale nadal czuję się z tym dobrze, choć wiem że nie powinnam. Nic mnie nie obchodzi. Mam też wrażenie, że nic nie czuje. Do nikogo, ani niczego. Do rodziny, do jakiegokolwiek faceta, do żadnego człowieka. Całe życie marzyłam o tym, żeby stworzyć dom, jakiego ja nie miałam. Przed wyjazdem mój przyjaciel, którego znam całe życie wyznał mi swoje uczucia, i powiedział że mam wracać we wrześniu, bo wie że teraz muszę odpocząć, potem wynajmiemy coś razem, pójdziemy na studia jakie ja chcę, i stworzymy powoli właśnie taki dom. I mimo tego, że on byłby idealnym partnerem pod każdym względem, i jest jedynym facetem, któremu mogę zaufać (przez to, co działo się w rodzinie trzymam się od każdego chłopaka z daleka) ja czuję jedną wielką niewiadomą. Po prostu nie wiem. Czy wracać i ryzykować przyjaźń, bo może stanę się normalna i mi to przejdzie, albo będę udawać, czy jechać w świat, bo co chwile ciągnie mnie w nowe miejsce, gdzie zupełnie nikt mnie nie zna. I nie mówię tu tylko o związku, ja kompletnie nic nie wiem. Nie umiem opisać tego uczucia. Niby mam swoje marzenia, powinnam wiedzieć czego chcę ale... jednak nie wiem. Ta pustka jest straszna, ale nie wiem co ją powoduje. I czuję że zaczynam wariować. Wiem tylko jedno, jeśli nie odejdę od siostry, to boję się że coś jej w końcu zrobię. Nigdy nie byłam agresywna, ale ona to człowiek nie do życia, non stop pije, pali, przeklina jak szewc, jakby mogła to przespałaby się z każdym, i drze się nade mną że nie jestem taka sama. Nieraz mi było za nią wstyd, ale nie da się z nią porozmawiać...
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.