Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

marzycielka

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez marzycielka

  1. 9 miesięcy temu zmarł nagle i niespodziewanie mój tata, z którym niestety miałam kiepski kontakt, ale przynajmniej był. z matką alkoholiczką nie utrzymuję kontaktu. początkowo nie przeżywałam jakoś szczególnie żałoby. tym bardziej, że miałam bardzo absorbującą pracę, która skutecznie odciągała mnie od wszystkiego. pół roku później poczułam,że ta praca mnie wykańcza,byłam przemęczona i rozczarowana, więc odeszłam. stwierdziłam,że życie jest zbyt krótkie, by spędzić je na wykonywaniu pracy, która nie daje mi satysfakcji. w międzyczasie nieudany romans.kolejne rozczarowanie. chciałam wziąć oddech i nie wiem czy to normalne, ale czułam,że chciałam mieć czas na to, żeby się posmucić. chciałam,żeby cały świat stanął w miejscu. i w pewnym sensie tak się stało.zrobiłam sobie "wakacje".chodziłam po górach, wyjechałam na egzotyczne wakacje...chciałam się w końcu czymś zachwycić, miałam już dość smutków i rozczarowań. ileż można się smucić? myślałam,że jak wrócę, nabiorę sił do poszukiwań nowej pracy,a tu... klops. chciałam zmienić branżę, ale bez znajomości i doświadczenia jest ciężko. chodzę na kursy, szkolenia,warsztaty. czuję,że stałam się mistrzem w wyszukiwaniu wydarzeń kulturalnych w mieście. wysyłam cv, jak na razie bez skutku. minęły 3 miesiące a moje liche poczucie wartości spada na łeb na szyję. moje oszczędności topnieją w zastraszającym tempie, a jednocześnie nie chcę iść do pracy, która mnie unieszczęśliwi. dobija mnie ten brak odzewu, nie sądziłam,że tyle to potrwa. poza tym brakuje mi wsparcia z zewnątrz, jestem singielką, nie mam bliskiej rodziny, a znajomi są zajęci. zresztą znajomych mam głównie związanych z poprzednią pracą, a nie po to ją rzuciłam,żeby teraz o niej z nimi gadać. patrzę na ich ścieżki zawodowe i trochę im zazdroszczę, bo powoli układają sobie życie. a ja - 33 lata na karku i chcę zacząć od początku. dręczy mnie poczucie winy,że pochopnie postąpiłam z rzuceniem pracy, ale jednocześnie wiem,że nie wytrzymałabym tam ani chwili dłużej. do tego jeszcze teraz zbliżające się święta... nie chce mi się tłumaczyć przed nikim, ze nie mam faceta, mieszkania na kredyt,,a teraz jeszcze nawet pracy... wstaję rano i już zapominam po co. wieczorami wypłakuję łzy w poduszkę. wszystko wydaje mi się bez sensu. brakuje mi sił do działania. moje destrukcyjne myśli mnie dobijają. wciąż też myślę o tacie, co potęguje mój smutek. nawet nie chcę nikomu o tym mówić, bo boję się,że zostanę kompletnie sama. nikt nie chce słuchać smutnych opowieści. jak zwiększyć wiarę w siebie?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.