Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

YrekD

Użytkownik
  • Zawartość

    12
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

YrekD's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Naprawdę nie ma za co. Problem, o którym odważyłaś się napisać jest na pewno złożoną historią ale już choćby z tego, o czym teraz wspominasz, tzn. sytuacja w szkole, a zwłaszcza w domu ze strony matki - przemoc, sporo mi tematu rozjaśnia. Widzisz, myślę, że masz święte prawo do tego, by mieć poczucie przytłoczenia skalą codziennych problemów, czegokolwiek by nie dotyczyły ale jak sama widzisz, jest coś więcej niż codzienność, co sprawia, że tracisz nad sobą kontrolę bez możliwości zapanowania nad tym. I tym "czymś więcej" jest choćby ta przeszłość, o której piszesz, a zwłaszcza skala negatywnych emocji, która się z nią wiąże. To nigdy nie znika, gdzieś zostaje i lubi o sobie przypomnieć - w Twoim przypadku prawdopodobnie właśnie w taki sposób. Piszesz, że Twój chłopak Cię w tej sytuacji nie wspiera, może nie rozumie, co jest jednym z częstszych komunikatów od ludzi w Twojej czy podobnej sytuacji jakie słyszę. Nie sądzę, żeby był pozbawiony zdolności widzenia tego, co się czasem z Tobą dzieje i nawet podejrzewam, że ma jakieś przemyślenia na ten temat ale może nie umie rozmawiać o trudnych rzeczach, a może uważa, że to Twój problem i generalnie jak się o problemie nie rozmawia to go nie ma. Myślę, że komunikacja między wami teraz powinna być tematem na pewno do przemyślenia, a w przyszłości na własnej terapii też tematem pracy. Co z tego będzie, czas pokaże. Póki co w zdrowiu trzeba dotrwać o terapii, w którą, zresztą tak jak i w Ciebie wierzę. Pozdrawiam
  2. Witaj, Czytając Twoją historię mam wrażenie, że przemawia przez nią pewien problem, który owa specjalistka, do której trafiłaś nazwała - mam tu na myśli zwłaszcza depresję. To hasło dzisiaj powszechnie znane, a w świecie celebrytów mam wrażenie, że nawet modne. Przechodząc do rzeczy chcę powiedzieć, że potoczne czy nawet serwowane przez dra google rozumienie depresji sporo różni się od tego, czym ona tak naprawdę jest. Piszesz o bezsilności, zniechęceniu, poczuciu przytłoczenia różnymi sprawami, także o braku apetytu. Wypisz wymaluj depresja. Jak sypiasz? W depresji często sen w różnej skali staje się problemem. Może najważniejsze z tego, co chcę o niej napisać to to, że skutecznie zmienia sposób myślenia. Ta zmiana polega na tworzeniu się specyficznych błędów w spostrzeganiu rzeczywistości i siebie, które to spostrzeganie prowadzi do konkluzji o swojej w zasadzie beznadziejności. Jest coś takiego jak tzw. triada poznawcza, która w odniesieniu do depresji polega na skupieniu negatywnych emocji wokół siebie (jestem zerem), świecie (wszyscy i wszystko jest beznadziejne) oraz przyszłości (nic dobrego mnie nie czeka). I jak to sobie tak funkcjonuje z dnia na dzień, to skutecznie odbiera jakąkolwiek wiarę w siebie i poczucie własnej wartości. Jest jeszcze wiele innych błędów jak choćby selektywne abstrahowanie czyli wybiórcze skupianie się tylko na niepowodzeniach, złych myślach itp. i całkowite pomijanie tych choćby minimalnie pozytywnych. Znasz hasło "albo-albo"? Może tez sobie myślisz, że "jak nie jestem taka czy taka, to znaczy, że jestem zerem", itd., itd. Moim zdaniem warto żebyś popracowała nad sobą ale nie wymiarze li tylko łykania tabletek, bo one potrafią złagodzić skutki problemu ale nie leczą ich przyczyn. Życzę Ci tego, żebyś skierowała się na psychoterapię i problem całościowo przepracowała. Wtedy możemy mówić o szansie na zmianę. Oczywiście wiem, że trudno nagle wykrzesać z siebie siłę do jeszcze jakiejś dodatkowej aktywności ale jeśli nie chcesz, aby było tak jak jest, to piłka jest teraz po Twojej stronie. Trzymam za Ciebie kciuki.
  3. Witaj, O ile podjęłaś decyzję o psychoterapii (nawet na nfz i w dobie wirusa), to bardzo Ci gratuluje dobrej decyzji. Problem, który dotyczy Cię od wielu już lat potrafi solidnie zmasakrować codzienność ale na szczęście nie jest problemem nie do pokonania. Ważne są jak zawsze fakty: to samo nie minie i trzeba coś z tym robić. Póki nie ma jeszcze procesu pracy i zmiany, to te "ataki" mają prawo się dziać, bo problem nadal istnieje. Może na tym etapie spróbuj sama siebie obserwować w kierunku tego, co najczęściej je wywołuje i o ile to tylko możliwe unikaj takich sytuacji. A może kiedyś - choć raz - udało Ci się te emocje jakoś opanować? Spróbuj przypomnieć sobie ewentualna sytuację i sposób jaki sprawił, że ten "atak" był mniejszy, krótszy albo wcale go nie było - co było tym sposobem? może warto spróbować go zastosować ponownie? Chcę Ci jeszcze powiedzieć, że sądzę, że jest znikoma szansa na to, że już zawsze taka będziesz. Nie wiem jaki będzie ostateczny efekt Twojej psychoterapii ale uważam, że każda zmiana będzie cenna, nawet jeśli nie będzie taka, jaka sobie wyobrażasz. Teraz jest czas do tego, żeby pomyśleć o sobie. Trzymam za Ciebie kciuki.
  4. Witaj, Skoro nikt inny nie udzielił Ci odpowiedzi, to może ja spróbuję. Problem, o którym piszesz jest niewątpliwie złożony i jako taki, trudny do rozwiązania na odległość albo przez "pośrednika". Dobrze byłoby, żeby ta osoba sama zechciała się temu problemowi przyjrzeć i coś z nim zrobić, bo na szczęście można sobie pomóc i warto to zrobić. Każdy moment jest dobry i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten moment był teraz. Niech zgłosi się do psychologa - na początek na zwykłą rozmowę, a wszystko inne będzie zależeć od jej rezultatu. Pozdrawiam i trzymam kciuki za zmianę.
  5. Witaj, Skoro skumulowało się kilka problemów w Twojej rodzinie, to warto byłoby zająć się na poważnie konkretami: - tata: uzależniony od alkoholu, agresywny i jak rozumiem sprawca przemocy psychicznej - człowiek uzależniony od alkoholu w pierwszej kolejności powinien się leczyć z tegoż uzależnienia. Nie piszesz, czy takowe kiedykolwiek "zaliczył" i czy w ogólne chciałby ale jeśli tak, to można bezpłatnie taką pomoc dla siebie uzyskać w poradni leczenia uzależnień, często przy szpitalu rejonowym; poza tym jeśli wszczyna awantury i sprawia, że czujecie się zagrożone, to - o ile nie ma woli zmiany swojego zachowania - warto wzywać Policję, choćby po to, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo i by nic gorszego się w trakcie takich awantur nie stało; póki co warto mu postawić warunki bezdyskusyjne: nie ma zgody na takie jego zachowanie, jeśli chce coś ze sobą zrobić (alkohol), to chętnie mu pomożesz czy pomożecie, jeśli nie, to macie prawo jako rodzina zgłosić go do choćby Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (przy Urzędzie Gminy albo OPSie) w przedmiocie przymusu leczenia odwykowego - czasem nie ma innego wyjścia aby pomóc komuś z choroba alkoholową, a on pod tym względem jest chory i pomocy dla siebie wymaga, - siostra: piszesz, że nie macie kontaktu ale skoro m.in. mama wymaga opieki/pomocy, to tu również ona powinna się zaangażować w tę pomoc, trzeba po prostu ustalić "dyżury" w domu przy mamie, kto, kiedy i co robi w danym dniu i tu Wasza wzajemna relacja na ten moment nie powinna być najważniejsza, a przede wszystkim dobro mamy, -Ty: nie da się długo dźwigać ciężaru problemów całej rodziny, a z tego co piszesz na ten moment tak to wygląda i nic dziwnego, że nie masz już siły temu podołać, powinnaś też zadbać o siebie, bo życie w takiej atmosferze, w chronicznym stresie i strachu w dłuższej perspektywie jest szkodliwe dla każdego, również zasługujesz na pomoc, m.in. w formie terapii psychologicznej, to potrafi dużo zmienić. Pozdrawiam,
  6. Widzę, że masz dużo cierpliwości do tego człowieka, który przez - jak rozumiem - te 12 lat dosadnie daje Ci do zrozumienia, jaki ma do Ciebie stosunek. Nie wiem jak to z jego perspektywy wygląda i co on o tym myśli ale widzę z tego co piszesz, że jego zachowanie skutecznie pogarsza Twoje samopoczucie. Tyle póki co "zyskujesz" w realnym kontakcie z nim.. Myślę, że są dwa wyjścia: - przy kolejnym Waszym spotkaniu Twój jasny komunikat na temat tego, jak cała sytuacja wynika z Twojej perspektywy i jak się czujesz w związku z jego zachowaniem, może wreszcie usłyszysz, co on o tym myśli, co o Tobie myśli (a tak na marginesie, to czy on wie o Twoich do niego uczuciach?), - zmiana obiektu zainteresowania (czasem to jedyne słuszne wyjście). Pozdrawiam,
  7. Witaj, Sam fakt, że piszesz tu o tej sytuacji pokazuje, że jednak próbujesz szukać pomocy. Myślę, że mimo niepowodzenia z kontaktem z psychologiem warto szukać innego, takiego, który potraktuje Cię jak człowieka z problemem wymagającym pomocy. Może spróbuj zorientować się w sieci, gdzie w Twojej okolicy jest ktoś warty zainteresowania, a nie nastawiony na łatwy zysk. Tak czy inaczej nie poddawaj się w szukaniu dla siebie pomocy, bo tak jak każdy na nią zasługujesz. Pozdrawiam..
  8. Witaj, Jako psycholog i do tego od prawie dekady pracujący "w neurologii" myślę, że mogę Ci dwa słowa powiedzieć. Przede wszystkim sądzę, że umieszczanie członka rodziny w DPSie czy tego typu miejscu powinno być ostatecznością. Wiem, że rzeczywistość opiekli nad bliskim członkiem rodziny, a do tego odmawiającym współpracy jest skrajnie dużym wyzwaniem dla otoczenia ale uważam, że próba rozwiązania tego poprzez odizolowanie ojca od rodziny i zamknięcie w sztucznym dla niego miejscu raczej na ten moment nie jest najlepszym wyjściem. Inaczej - gdyby tak miało się stać, to sądzę, że Wasz kontakt - teraz i tak trudny - stałby się pewnie niemożliwy, być może z powodu poczucia krzywdy ojca w stosunku do Was, zapewne traktującego to nowe miejsce jako dowód na to, że chcieliście się go z domu pozbyć. Z mężczyznami w ciężkiej chorobie z reguły jest tak, jak z małymi chłopcami - wszystko albo nic. Optyka widzenia siebie męskim okiem zakłada, że życie ma wartość tylko wtedy, kiedy wiąże się ze 100% sprawnością i zdrowiem. Kiedy to wszystko z powodu nagłej choroby się wali, wtedy bardzo często nagle ktoś bliski staje się nie do poznania, często też popada w apatię, skrajne przygnębienie czy bywa agresywny wobec najbliższych. Najtrudniejsze są zawsze pierwsze chwile "oswojenia się" ojca z ta nową i tez trudna dla niego sytuacją, zapewne jest teraz sam w szoku i nie wierzy, że to się faktycznie dzieje. Przez to te jego zachowania tez bywają dziwaczne. Proponowałbym - o ile to jeszcze możliwe - zasięgnąć porady lekarza z Oddziału w przedmiocie konsultacji psychologicznej jeśli ojciec tam jeszcze jest i zechciałby skorzystać. Warto przynajmniej spróbować. Jeśli jednak jest już w domu, to proponuję zacząć rozmowę z nim na ten temat, tzn. stwierdzając fakty, które się widzi i odwołując się do uczuć, które temu towarzyszą, np. smutku, przerażeniu ale tez i chęci pomocy. To nie ma być przyczynek do kłótni i wyrzucania mu jaki to jest "niesforny" ale ma być dla niego informacja, że bliscy widzą, że coś jest nie tak, że się o niego martwią i że chcą mu w jakiś sposób pomóc, że może na Was liczyć. Trzeba się liczyć z tym, że ta pierwsza rozmowa może być monologiem, i że nie będzie chciał w niej brać udziału ale warto próbować kilka razy i się nie zniechęcać. W zależności od efektów tegoż można myśleć dopiero o tym, co dalej robić. Pozdrawiam,
  9. witaj, myślę, że Twoja sytuacja jest złożona, jest tu kilka ważnych rzeczy: - przede wszystkim piszesz o powtarzającym się (zwłaszcza w podstawówce) modelu reakcji otoczenia rówieśniczego na Twoją osobę - tu akurat orężem był Twój wygląd - według nich zasługujący na napiętnowanie, to o tyle ważne, że w tym wieku właśnie na podstawie relacji rówieśniczych kształtuje się między innymi własne poczucie wartości i ta grupa stanowi wyznacznik akceptacji siebie, czyli jednej z podstawowych potrzeb nas wszystkich, - to, jaki dostałaś "komunikat" od ważnych dla Ciebie ludzi w jakimś stopniu uogólniło się na Twoją ocenę siebie, także w wymiarze akceptacji swojego wyglądu i doszukiwania się w nim wad dyskwalifikujących się tym w razem we własnych oczach - np.: waga; swoją drogą dość typową jest potrzeba schudnięcia, czyli de facto próba sprostania wymogom otoczenia i "usunięcia" tego, co dotychczas odróżniało Cię od tych osób, - moim zdaniem przynajmniej część opisywanych dolegliwości, myśli i pomysłów na rozwiązanie problemu (m.in. samobójstwo) wskazywać może na epizod depresyjny, on wcale nie musi wyglądać tak, jak wyobrażamy sobie klasycznego "doła", depresja ma wiele twarzy ale jej efektem zazwyczaj jest jedno - negatywne myślenie o sobie, świecie dookoła, a zwłaszcza o przyszłości, apatia anhedonia, obojętność czy myśli samobójcze są tez bardzo częstym jej objawem. Dobrze, że masz odwagę o tym pisać. Warto dla siebie szukać pomocy, bo depresja to poważna choroba ale można z nią wygrać, tylko trzeba zwrócić się po pomoc we właściwym kierunku i momencie. Pozdrawiam..
  10. Witaj Przede wszystkim wielki szacunek, że zdecydowałaś się z tym w jakiś sposób wyjść na zewnątrz i szukać pomocy. Sprawa jest jak widać mocno złożona. Przede wszystkim widać problem w stanie Twojej mamy, która ewidentnie potrzebuje pomocy w zakresie stabilizacji i radzenia sobie ze swoimi emocjami. To, że nie chce brać leków m.in. w obawie o stygmat "psychicznej" jest w sumie dość typowe i raczej tylko potwierdza moje przypuszczenie, że jej problem istnieje i jest duży. To jedna rzecz. Druga sprawa to Twoja kondycja psychiczna w związku z waszymi relacjami w rodzinie, które same w sobie są trudne. Są u Was takie dwa "obozy" w domu, tj. mama i Ty z tatą. Myślę, że jak najbardziej masz prawo odczuwać psychiczne a może i fizyczne już zmęczenie całą tą sytuacją, biorąc również pod uwagę czas jej trwania i małe perspektywy jej szybkiej zmiany. To normalna reakcja na skalę przeciążenia problemem. Uważam, że warto w pierwszej kolejności zadbać o siebie, swój stan psychiczny i wypracować sposoby radzenia sobie z zachowaniem mamy w domu. To, że dotychczasowe sposoby pomocy jej zawiodły, nie oznacza, że już nic innego nie da się zrobić, warto tylko pomyśleć nad może innym sposobem żeby jej ale również i przez to Tobie pomóc, m.in. poprzez stwierdzanie faktów, nazywanie rzeczy po imieniu, odwoływanie się do własnych uczuć w związku z tymi sytuacjami i proponowanie rzeczowej rozmowy w kierunku modyfikacji. To niełatwa i żmudna droga ale często metodą małych kroków można wiele zdziałać. Pozdrawiam
  11. może na początek zechciej bardziej sprecyzować problem..od kiedy, na czym to dokładnie polega, czy i jak próbowałaś sobie z tym radzić, no i skąd wiadomo, że są to absolutnie wszyscy? Może wtedy uda się coś więcej powiedzieć..
  12. Witam obecnych W sumie jeszcze świeżo upieczony czterdziestolatek, zawód wyuczony (i wykonywany) psycholog:) Z wieloma pasjami i chęcią obcowania z ludźmi, choć pierwszy kontakt pewnie nie zawsze na to wskazuje. Mocno wierzący w duży potencjał "uzdrawiający" sieci, stąd między innymi moja obecność tutaj.. Miło mi tu być, kto wie..może i moja osoba się tu komuś przyda.. Pozdrawiam zagubionych..
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.