Zawsze byłam osobą nieśmiałą, taki model wyniosłam z domu, niestety. Przez lata edukacji, skończeniu studiów i kilka lat pracy trochę zmieniłam swoje nastawienie, odważniej idę przez życie. Widocznie jednak problem gdzieś głęboko pozostał, los rzucił mnie do nowej grupy ludzi. Grupy, w której kompletnie się nie odnajduję, nie ma tam chyba żadnej osoby, z którą mogę złapać kontakt. Problemem jest też spora, 10-letnia różnica wieku - połowa to ludzie ok. 20-stki, reszta, mimo, że starsza, mentalnie jest na podobnym etapie. Drażnią mnie ich rozmowy o niczym, brak ambicji (to studia), wchodzenie sobie na siłę w ...wiadomo co. Nie wiem już, czy to mój problem, czy po prostu trafiła mi się tak odstająca ode mnie grupa. Przez taka izolację wśród nich zaczynam wpadać w przygnębienie, a to nie jest dwutygodniowy kurs...:( Mam mnóstwo innych spraw na głowie, a ciężko mi to wszystko poukładać. Nie chcę być fałszywa na siłę, na siłę śmiać się z głupich żartów, ale nie chcę zawsze stać sama na przerwach...