Witam, jestem młodym chłopakiem mającym 25 lat. Od około dwóch lat mam problem wewnętrzny z sobą. Wszystko nasilało się powoli nie mając o tym świadomości dopóki nie poszedłem do pierwszego psychologa, ze względu na obecny związek z moją partnerką, która ma dziecko i które nie umiem w pełni zaakceptować. Na tym spotkaniu opowiadając swoją historię siebie Pani psycholog zaczęła się skupiać na mnie i zdiagnozowała, że mam syndrom DDA, brak pewności siebie. Po tym spotkaniu zacząłem się nad tym głębiej zastanawiać i rzeczywiście zacząłem dalej szukać pomocy ale bezpłatnej jakiegoś psychologa na NFZ. Wcześniej przed tym spotkaniem miałem zawsze problem ze znalezieniem sobie pracy i utrzymaniem się tam... Zwykle pracowałem dwa miesiące i rezygnowałem, (najdłużej pracowałem za granicą co roku wyjeżdżając na prace sezonową a później okres studiów) ponieważ bałem się ludzi i nie umiałem się nigdy z nimi dogadać otworzyć... Najgorsze jest to, że nic się od tamtej pory nie zmieniło a bardziej pogłębiło...
Szukając w internecie jakiegoś ośrodka z bezpłatnym psychologiem albo terapeutą w końcu go znalazłem... Chodziłem przez dwa miesiące, rozmowy z terapeutą mi pomagały czułem się wolny od tych problemów, które mnie trapiły i męczyły na co dzień. Rezygnacja była powodem wyjazdu za granicę do pracy... Po przyjeździe mówienie sobie "wszystko będzie dobrze, jakoś to ogarnę", mijały kolejne miesiące i problem się nasilał i od nowa natłok myśli i to różnych, najlepiej, żeby z sobą skończyć ale czy naprawdę miałbym odwagę to zrobić to nie wiem... Kiedyś chłopak z celami i marzeniami, uprawiącym sport. Teraz nie uprawiam, żadnego sportu nie chce mi się nic bo uważam, że nie ma po co...
Rok temu skończyłem studia, miałem plan, żeby iść po nich do Straży Granicznej ale patrząc na moją kondycję psychiczną nie mam po co składać papiery. Mam lęki przed ludźmi gdy wejdę do sklepu i ktoś coś mówi myślę, że to o mnie, ktoś mówi o mnie, śmieje się ze mnie. Mam bardzo nisko samoocenę o sobie, czuję się jak gówno, jak jakieś zero. Co dnia mam tylko myśli, żeby spać jak najdłużej i nie wstawać z łóżka... Każdy dzień to dramat jakiś, nie mogę sobie z tym poradzić, czekam na coś aż wreszcie samo się naprawi i będzie dobrze... Lecz to złudne myślenie bo samo się nic nie zrobi... Już nie wiem do kogo mam się zwrócić z tym kolejny psycholog i tylko wysłucha i powie, że będzie dobrze albo, że wziąć antydepresanty, które albo coś pomogą albo nie w zależności od organizmu danego człowieka, tak mi powiedział ostatni psycholog na wizycie... Myślę, żeby iść do zakładu psychiatrycznego i żeby mnie zamknęli w samotności, będąc samemu czuję się najlepiej...
Chciałbym po prostu znaleźć jakiś złoty środek aby się z tego wyleczyć, aby być szczęśliwym i nie mieć tych pieprzonych myśli, że jestem nikim czuć się gorszym od przechodzącego żula na ulicy, nie ubliżając nikomu... Umieć nawiązywać relacje i nie mieć negatywnych myśli... Myślę, że jakby mnie nie było to wreszcie byłby spokój... Każdy miałby łatwiej i ja sobie bym ulżył... Nie chcę zrobić czegoś sobie ale czuję, że nie mam sił na to wszystko i jak nie znajdę tego złotego środka to ja go sam sobie wymyślę aby zniknąć....
Proszę o konkretną odpowiedź gdzie mogę się udać do kogoś, żeby sobie pomóc...