Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

uerrim

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

uerrim's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Jestem 24. letnią kobietą, która od sześciu lat zmaga się z niepogodzeniem po stracie bliskiej osoby. Będąc w liceum przyjaźniłam się z chłopakiem o rok od siebie młodszym. Była to głęboka więź która z dnia na dzień przeradzała się w zupełnie nową relację- przyjaźń zamieniła się w związek. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że bałam się tej nowości. Nie czułam się komfortowo z tym, że miałam chłopaka, chociaż jak każda dziewczyna o nim całe nastoletnie lata marzyłam. Strach przed nieznanym na tyle mnie paraliżował, że wolałam wrócić na stabilny grunt- zainicjowałam rozstanie i powrót do przyjaźni. Dla niego był to policzek, przez co wolał stracić ze mną kontakt. Oczywiście dla mnie była to sytuacja nie do przeżycia, więc po 2 tygodniach do siebie wróciliśmy. Historia powtórzyła się dwukrotnie. W trakcie bycia z nim za każdym razem raniłam go, wymagałam dużo, wstydziłam się że jestem w związku przed swoją rodziną, przez co widywaliśmy się tylko w szkole/ u przyjaciół/ na neutralnym gruncie. Nie pomagał mi też fakt, że w tamtym czasie trwały rozprawy sądowe dotyczące śmierci mojego brata. Po trzecim rozstaniu (z mojej winy) mieliśmy przerwę 3-miesięczną. W tym czasie zrozumiałam co robiłam źle będąc z nim i szukałam kontaktu by sobie wszystko razem wyjaśnić, oddzielić to co było grubą kreską i zacząć wszystko od nowa. Dopięłam swego i znów zostaliśmy parą. Starałam się jak mogłam, ale nadal brakowało mi pewności siebie, a przede wszystkim edukacji seksualnej, poznania siebie i rozumienia swoich zachowań. Zbliżenia, które za każdym razem kończyły się dla mnie bólem, brak odwagi do rozmów, szybkiego wyjaśniania codziennych konfliktów (trwających nawet kilka dni), a na końcu pocałunek z innym chłopakiem spowodowały we mnie poczucie winy i frustracje- wolałam znów skończyć związek i odsunąć w końcu chłopaka od toksycznej osoby którą byłam. Przez pierwsze 2 lata noc w noc śnił mi się, nie było dnia, do dziś, abym choć na sekundę o nim nie pomyślała. W momentach gorszego nastroju z premedytacją rozpamiętuję go, oglądam nasze wspólne zdjęcia, przypominam sobie dobre chwile, które wspólnie spędziliśmy, by dołek jaki przeżywam w danym momencie był jeszcze głębszy. Po chwilach melancholii kiedy zasypiam ponownie pojawia się we śnie, za każdym razem w pozytywnych warunkach. Pamięć po czasie wybiórczo łączy fakty, przez co mój mózg przedstawia go jako obraz wyidealizowany (dlatego nie potrafię określić jego negatywnych cech charakteru, a nawet gdybym próbowała mogłyby się mijać z prawdą). Trwa to już na tyle długo że wydaje mi się, że ciągłe rozdrapywanie rany jest dla mnie ostoją i czymś bezpiecznym do czego chętnie wracam. Od czasu zerwania nie potrafię, a może gdzieś podświadomie nie chcę się zakochać, cały czas się łudzę że do siebie wrócimy. Mam jednak świadomość, że to się nigdy nie wydarzy i jest to zamknięty rozdział. Chciałabym na nowo się zakochać i stworzyć zdrową relację. Poznając mężczyzn wszystko jest w porządku do momentu, gdy znajomość nie przeradza się w coś poważniejszego lub gdy nie wyczuję zainteresowania się moją osobą ze strony partnera (wolę sama walczyć o faceta, po czym gdy go zdobędę kończę znajomość). Nadal każdy stosunek jest dla mnie bolesny, pomimo tego że próbuję rozluźnić umysł i nastawiać się pozytywnie. Boję się zbliżeń, odrzucenia, a po utraconej relacji przekonuję siebie że samej mi ze sobą najlepiej. Zdaję sobie sprawę z ogromnego problemu który posiadam i chciałabym w końcu zacząć psychoterapię, jednak nie wiem do jakiego specjalisty najlepiej się udać. Proszę o pomoc.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.