Mam na imię Ewa, mam 20 lat, mój chłopak, któremu chcialabym pomoc ma 27 lat. Z gory przepraszam za brak dobrej skladni, pisalam na szybko
Chciałam poprosic o rade. Jestem z facetem niecale pol roku. Mieszkamy w Anglii, w dwoch miastach obok siebie i pracujemy w jednej firmie. Spotykamy sie rzadko, poniewaz mamy inaczej ustawiony cykl pracy, w inne dni mamy wolne. Jednak kiedy juz sie spotkamy na kazdym spotkaniu musi byc jakis alkohol. Spotkamy sie przed praca- piwo lub jakis drink w puszce, ostatnio mielismy pare dni dla siebie, bylismy u niego. Mialo nie byc zadnego alkoholu, bo tydzien wczesniej byl spotkac sie ze znajomymi, upil sie do nieprzytomnosci a potem klinowal przez 1,5 tygodnia zeby aby nie miec kaca, zeby poczuc sie lepiej, ale to nic nie dalo i w koncu musial wytrzezwiec, jego siostra z jego szwagrem zmusili go do tego. Mial koszmary senne, omamy, caly sie telepal jak trzezwial, czul sie okropnie i mial moralniaka, tak jakby to byly typowe objawy abstynencyjne. Wtedy obiecal ze nie bedzie pic, przynajmniej przez jakis czas. (wczesniej tez zdarzalo mu sie upijac, bylo to rzadkie, ale jednak bylo, tez za kazdym razem sam z siebie obiecywal, ze nie bedzie juz pic. Wtedy jeszcze ten problem nie wydawal mi sie tak jawny, znalismy sie krotko i nie chcialam go na wstepie oceniac jako pijaka czy alkoholika. Ani wtracac sie w jego zycie i na sile go zmieniac, to i tak by nic przeciez nie dalo. Chociaz pije rzadko, on moze nie widziec problemu, bo przeciez nie pije codziennie, ale ja widze ze jest )No ale chcial wtedy koniecznie sie ze mna napic winka, bo "przeciez on panuje nad alkoholem i wie ile moze wypic". Tylko na jednym winie sie wtedy nie skonczylo jak sie widzielismy. Pilismy to wino przez caly moj pobyt u niego, to jest 5 dni. Na poczatku bylo spoko, jedna butelka wina i starczy, ale jednak nie, bo na nastepny dzien chcial dokupic. Kupil dwie butelki na dzien. Nastepnego dnia znowu, nie chcialam zeby pil bo ostatnio narobil sobie troche klopotow. Troche mi zaczelo majaczyc, ze cos jest nie tak, ale nie potrafilam jeszcze powiedziec czy naprawde ma problem czy to ja przesadzam. Ale jak zobaczylam kolejnego dnia jego juz wstawionego, wiedzialam, ze to nie jest nic takiego i jest wielki problem. Zaczal popijac co troche to wino, zeby podtrzymac sie wstawionym az sie zrobil pijany. Nie wiedzialam co mam robic, wiedzialam ze nie porozmawiam z nim w takim stanie bo to nic nie da. Wczesniej zanim sie upil rozmawialismy troche ze powinien moze porozmawiac z kims,zeby sie dowiedziec czy ma problem, nie wiedzialam jak z nim rozmawiac zeby go nie urazic, ale zeby cos zrobil ze soba. On jednak stwierdzil, ze z tym nie da sie nic zrobic, ze on potrafi wypic kulturalnie troche alkoholu i panuje nad tym. Wiedzialam, ze krzykiem nic nie zdzialam ani tym, ze sie na niego obraze czy cos. Wiem, ze nie moge mu pomagac w piciu.
Znow zaczal klinowac, ale szybko sie uspokoil. Nie wiem czy to organizm juz mial dosc czy on jakims cudem sam juz stwierdzil zeby to przerwac.
Mowil mi, ze przed przyjazdem do anglii (jest tu poltora roku) duzo pil, praktycznie codziennie z kolegami, siostra go sciagnela zeby sie uspokoil z tym piciem)
Jest teraz trzezwy. Chciałabym z nim porozmawiac o tym i przekonac go do leczenia. Chociazby zeby skonsultowal sie z kims, kto mu moglby pomoc. Ale jestesmy w Anglii, mamy problem z angielskim i tutaj nie jest proste zeby pojsc do jakiejs poradni z tego powodu.
Chcialabym mu jakos pomoc, bo zalezy mi ogromnie na nim, nie chce byc wspoluzalezniona i nie widziec problemu, bo ten problem jest. Tym bardziej ze w maju umarl moj chrzestny, wykonczony alkoholizmem, dopiero po jego smierci zorientowalam sie ze byl chory i nikt nie chcial tego widziec i mu pomoc...
Prosze o rade co moge w tej sytuacji zrobic, nie chce byc bierna, nie chce od niego odchodzic, chce mu jakos pomoc, wiem ze jemu ciezko bedzie sobie wyobrazic zycie bez alkoholu, ale przeciez sie da...
Z gory dziekuje za rady.