Hej,
Mam 24 lata, chłopaka poznałam na szkoleniu. Początkowo była to zwykła znajomość, która w przeciągu pół roku przekształciła się w przyjaźń. Odwiedzaliśmy gsię wzajemnie co miesiąc (on pochodzi z Podkarpacia, ja z Pomorza). Po kolejnych dwóch miesiącach zapytał mnie czy widzę nas w poważnym związku, powiedziałam że tak bo świetnie się dogadywaliśmy, po czym powiedział mi ze ma córkę. Ciężko było mi podjąć decyzje czy wycofać się z relacji, czy rozwijać ją dalej, jednak podjęłam decyzje że podejmę próbę. Sielanka trwała dalej. Chłopak miał przeprowadzić się do mnie, sam wyszedł z taką propozycją, zapoznał mnie ze swoją rodziną. W połowie września nasza relacja zaczęła się psuć. Powiedział mi, że matka jego dziecka poznała kogoś i on boi się, że corka przestanie go potrzebować i stanie się dla niej obojętny. Kilka dni temu napisał mi że chce zostać z rodzina, że nie może zostawić córki i chce się rozstać. Próbując ratować to wszystko zaproponowałam rozmowę w cztery oczy, deklarując że mogę przyjechać. Jego odpowiedz zwaliła mnie z nóg. Powiedział że chce spróbować wrocic do matki swojego dziecka, z która rozstał się ponad rok temu, która zdradzała go, nie miała szacunki do niego jak i jego rodziny oraz podnosiła na niego reke. Powiedzcie mi, czy chłopak sam jest zagubiony, czy ja byłam tylko odskocznią. Ciężko mi z tym, ponieważ straciłam wartościowego człowieka, a zarazem najlepszego przyjaciela.