Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

JaGo

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

JaGo's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Dzień dobry! Postanowiłem skreślić kilka słów o swoim związku, ponieważ chciałbym się po prostu wyżalić. Mam 35 lat, moja była partnerka - 31. Byliśmy w związku dwa lata. Był to bardzo ciężki czas, gdyż zarówno ja, jak i Ona, nie szczędziliśmy sobie przykrości. Ona wciąż opowiadała o swojej przeszłości uważając, że był to jej najlepszy czas, najlepsi ludzie, których poznała i najlepsze imprezy, które przeżyła. Często okazywało się, że to co mi o sobie opowiadała wcale nie było prawdą. Wtedy mówiła mi, że coś sobie po prostu zmyśliłem. Na początku mi to nie przeszkadzało. Z czasem jednak zaczęło mnie to irytować, bo było tego już za dużo. Zaczęliśmy się kłócić. Problem potęgował fakt, że nie chciała się ze mną kochać - mogłem zaczepiać, namawiać, nawet prosić, zawsze była jakaś wymówka. Seks 1-2 razy w miesiącu nie jest dla mnie czymś w porządku, chociaż Ona wmawiała mi, że to jest normalne i nikt nie robił jej wyrzutów z tego powodu. Bolało mnie to tym bardziej, że nie miała oporów, aby powiedzieć, że uprawiała seks z nowo poznanym mężczyzną na jednej z imprez, do których tak chętnie wracała pamięcią. Zepsuło mi to głowę okropnie. Zacząłem się powoli wycofywać i zamykać w sobie. Świadomość tego, że mnie nie chce nawet dotknąć, a uprawiała seks z kimś, kto nie był Jej partnerem, bardzo mocno obniżyła moją pewność siebie. W głowie kłębiło się milion głupich myśli, które przekształcały się w słowa, którymi następnie Ją zasypywałem. Kłóciliśmy się o to wiele razy. Wiem, że było to niepotrzebne, że popełniłem ogromny błąd roztrząsając sytuację, ale nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Sprawiało mi to ogromny ból. Gdy przypomnę sobie jak się wówczas czułem, przyprawia mnie to o dreszcze. Z czasem przestało mnie to aż tak bardzo boleć, stałem się jednak mniej rozmowny, mniej radosny, mniej szczęśliwy. Odbijało się to niestety na naszym związku. Postanowiliśmy udać się po pomoc do psychologa. Było to w październiku zeszłego roku. Na spotkaniach opowiadaliśmy co nas boli, dlaczego tak się dzieje i jak można temu zapobiec. Zacząłem się otwierać. Powoli nabierałem na nowo zaufania do Niej i jej słów. Rozmawiałem z Nią. Efekty były widoczne, chociaż kosztowało to nas sporo pracy, a i nie postępowało szybko. Wyjechaliśmy ze znajomymi na Sylwestra w góry. Było super. Do pewnego momentu. Przyłapałem Ją na zażywaniu narkotyków. W żywe oczy kłamała, że tylko patrzyła i nic więcej. Poczułem jak krew odpływa mi z twarzy. Z tej całej złości, gniewu, ubrałem się i wyszedłem. Po jakimś czasie, znaleźli mnie znajomi i przyprowadzili z powrotem. Siadła mi na kolana i zaczęła tak mocno płakać, jak nigdy wcześniej, ani nigdy pózniej. Przepraszała i mówiła, że to pierwszy raz, że nie wie dlaczego to zrobiła, że to się więcej nie powtórzy, że bardzo mnie kocha i nie chce stracić. Serce mi pękło. Byłem jak sparaliżowany. Całkowicie pozbawiony pozytywnych uczuć w stosunku do Niej. To co udało się w małym stopniu naprawić dzięki psychologowi, runęło z hukiem. Najgorsze było jednak to, że okazało się, że to nie był pierwszy raz, a któryś z kolei. Poczułem się okłamany. A Jej słowa: "Przecież wszyscy wiedzieli", zabiły we mnie jakąkolwiek wiarę w Jej uczciwość. Po tej sytuacji zamknąłem się w swojej skorupie całkowicie. Nie umiałem z Nią rozmawiać, nie wierzyłem w żadne Jej słowo, przestałem o Nią zabiegać, nie interesowałem się Jej sprawami. Wiem, że byłem w tamtym czasie okropnym partnerem, nie miała we mnie żadnego wsparcia. Stałem się oziębły i odpychający, głuchy na wszelką pomoc. W końcu nie wytrzymała i powiedziała: "Dość". Wyprowadziłem się. Było to pierwszego września tego roku. Od tego momentu nie umiem znaleźć sobie miejsca. Nie śpię, nie jem, na nic nie mam ochoty. Nasz związek był bardzo bolesny dla nas obojga, a mimo to, żałuję, że się rozstaliśmy. Nie umiem tego wytłumaczyć. Popełniłem mnóstwo błędów, których można było uniknąć bądź naprawić. Nie zrobiłem tego jednak. Czuję się fatalnie. Sądziłem, że jestem silny i rozstanie pomoże ukoić mi nerwy i znaleźć spokój - tak nie jest. Patrząc z perspektywy czasu, wydaje mi się, ze mogłem odpuścić, że nie warto było robić Jej awantur. Należało szczerze porozmawiać. Szkoda tylko, że tak późno do mnie to dotarło.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.