Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Just_Me

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Just_Me's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Jestem 28-letnią mężatką. Od kiedy znajome partnera mnie poznały, zaczęły się problemy (nieco ponad dwa lata temu). Zostałam przedstawiona większości jego znajomym na jednym z warsztatów rozwoju osobistego. To, co mnie uderzyło, to że żadna z kobiet nie podejmowała ze mną rozmowy pierwsza. Od samego początku czułam się trzymana na uboczu, lecz próbowałam to tłumaczyć faktem, że były zajęte warsztatami i potrzebowały czasu. Z czasem zaczęłam jednak tracić nadzieję na jakiekolwiek porozumienie. Jedna z tych znajomych właściwie nie odezwała się do mnie ani słowem, chyba że sama podejmowałam kontakt (wtedy odpowiadała zdawkowo). Ta emocjonalna oschłość zaczęła mi coraz bardziej doskwierać. Tym bardziej że mąż przedstawiał ją w zupełnie innym świetle i sam nie rozumiał, dlaczego nagle zbudowała dookoła siebie mur i nawet do niego się nie odzywała. Można powiedzieć, że moja próba nawiązania nici porozumienia z tymi znajomymi skończyła się już na warsztatach. Nawiasem mówiąc, na samych warsztatach czułam się niekomfortowo, choć myślałam, że znajome partnera uprzyjemnią mi czas. Tymczasem jedna z nich podeszła do mnie w pewnym momencie i ni stąd, ni zowąd powiedziała, że mi zazdrości. Z jednej strony mnie to zdziwiło, z drugiej doceniłam jej szczerość. Jednak zaniepokoiłam się kilka dni później, kiedy na warsztatach po raz kolejny wprowadzono ćwiczenia w parach i gdy na głos ucieszyła się, że nie będę robić tego ćwiczenia z moim partnerem. Powiedziała to niby w żartobliwym tonie, ale co gorsza, nawet dla prowadzącej było to zabawne i jej zawtórowała. Warsztaty ogółem okazały się dla mnie niewypałem. Partner był w tym towarzystwie rodzynkiem, nie było żadnego innego mężczyzny i chcąc nie chcąc, skupiał na sobie uwagę. Ja niestety też, ale raczej w sensie negatywnym, gdyż kobiety dookoła wciąż oceniały mój wygląd bądź ubiór. Raz usłyszałam, że mam nos wiedźmy, ale oczywiście osoba mi to mówiąca podzieliła się tą „rewelacją” na boku, bez świadków. Innym razem inna z uczestniczek warsztatów przy prowadzącej zasugerowała, że powinnam być o nią zazdrosna. Kiedy poszłam z tym do prowadzącej, aby zasięgnąć porady i to skonsultować, ta mnie spławiła. Rozmowa z dziewczyną "od zazdrości" też niczego nie wniosła prócz dodatkowych nerwów. Czułam, że nie wytrzymam już dłużej takiej atmosfery. Ostatecznie prowadząca wypięła się na mnie i miała tylko pretensje, że robię z igły widły. Od tamtego czasu moje próby porozumienia się ze znajomymi partnera (a obecnie męża) są coraz bardziej nieudolne i coraz więcej mnie kosztują. Właściwie żadna z nich nigdy nie spytała się mnie, jak czuję się w związku, czy czegoś potrzebuję bądź po prostu, zwyczajnie pogadała ze mną o życiu. Większość rozmów, jeśli już zachodziły, opierały się na wymianie suchych uprzejmości. Bywało, że towarzyszyły im kąśliwe komentarze na temat tego, jak wyglądam. Próbowałam sobie to racjonalnie wytłumaczyć. Myślałam, że rozmowa coś zmieni, lecz jak można rozmawiać z kimś, kto się w ogóle nie odzywa? Kiedy podjęłam ostateczną próbę omówienia tego problemu z jedną z najbardziej, wydawałoby się, przystępnych osób z kręgu znajomych, ta potraktowała to jako atak na siebie i kazała mi się zamknąć. Nie ma znaczenia czy milczę, czy mówię. Nie przyszło do głowy żadnej z tej kobiet, że też mam jakieś uczucia i coś może mnie zranić. Zdają się też ignorować zdanie mojego męża, bo przestały rozmawiać z nim otwarcie. Mam już tego serdecznie dość. Na początku znajomości z tymi kobietami tworzyliśmy z partnerem świeży związek. Mieliśmy kilka życiowych zakrętów i kiedy wreszcie mogliśmy być razem, oczekiwaliśmy wsparcia. Tymczasem czuję się wciąż przez nie oceniana i nie daje mi się szansy na to, bym dała się poznać lepiej. Wszystkie moje potknięcia są surowo oceniane, czuję się, jakbym nie miała prawa do żadnego błędu i nie mogła liczyć na żadne zrozumienie. To, co mnie boli, jest zamiatane pod dywan. Znajome męża wiedzą o mnie trochę z jego wcześniejszych opowieści i zdają się uderzać w moje czułe punkty. Starałam się je zrozumieć, ale już nie mam siły. Co mogę zrobić, aby stosunek tych kobiet do mnie nie wpływał tak negatywnie na moje samopoczucie i nie pobudzał negatywnych wspomnień? Jak mam się zachować wobec nich? Czy istnieje jeszcze sens otwierania się przed nimi i szukania porozumienia? Mąż też jest tą sytuacją zmęczony i już mu nie zależy na tych znajomościach, co niestety – odnoszę wrażenie – potęguje niechęć znajomych do mnie.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.