Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Poppins

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Poppins

  1. Witam, jestem 32-letnią kobietą która czuje, że już nie daje rady. Nie chce zabrzmieć zbyt desperacko ale czuje się tak strasznie zmęczona. Całe życie byłam bardzo samodzielna i zawsze myślałam, że dam sobie rade ze wszystkim, jednak lata różnych sytuacji bardzo mnie zmieniły od środka i czuje, że nie mam już siły. Mam kochającą rodzinę która nie rozumie mnie i moich wyborów - jestem bezdzietną i nie zamężną 32 letnią kobietą z partnerem (od 7lat), który jest bezpłodny i już samym tym nie wpisujemy się w odpowiednie schematy rodziny, domu i szczęścia. Dodatkowo chłopak ma od 2 lat problem z utrzymaniem się w pracy na dłużej, więc przez ten czas utrzymywałam nas ja , było nam bardzo ciężko i on przeszedł silne załamanie nerwowe na początku tego roku. Ja znowu musiałam być silna za nas oboje mimo , że przy okazji zaczęłam chorować. Udało mi się go namówić cudem na psychoterapeute i troszeczkę pomogło. Podjęłam też decyzje o wyjeździe za granicę bo tutaj mam rodzinę i uznałam , że tak będzie najlepiej aby się trochę odkuć. Kocham swoją rodzinę ale nie ukrywam, że bardzo trudno wrócić do domu, do rodziców z poczuciem, że w życiu mi nie wyszło i bez pieniędzy. Chłopak ze smutkiem stwierdza, że świetnie nauczyłam się zakładać maski i udawać, że wszystko jest w porządku, no i niestety ma rację, ludzie postrzegają mnie jako bardzo pozytywną osobę, chociaż czasami rozdziera mnie tak strasznie od środka, że aż boli. Próbowałam się otworzyć kilka razy , nikt jednak nie chce słuchać o cudzych problemach, jedyne co usłyszałam to "jakie ty możesz mieć problemy, weź przestań". Nawet rodzicom nie potrafię powiedzieć co czuję wystarczy , że wiecznie muszą się martwić o mojego starszego brata, który co chwile pakuje się w kłopoty, nie mogę sprawić im więcej zawodu. Nie mam zbyt wielu chwil w ciągu dnia kiedy jestem sama, więc często popłakuje na przykład jadąc do pracy autobusem, pod prysznicem i czasem przy chłopaku bo on mnie jednak rozumie mimo , że sam jest jednym z powodów tych łez. Żyjemy teraz za granicą i on po 6 miesiącach pobytu znalazł w końcu pracę i nie wiadomo czy się w niej utrzyma jak sam twierdzi, niestety jak się nie uda będzie musiał wrócić do Polski, bo ja już nie dam rady nas utrzymywać. Nie dam rady i też nie chcę, mam po prostu dość. Na dodatek i mnie najprawdopodobniej nie przedłużą umowy i znowu zostanę z niczym, po raz pierwszy w życiu ktoś mnie nie zatrzyma w pracy nie mogę w to uwierzyć. Oprócz tych wymienionych rzeczy, jest jeszcze wiele innych czynników , które nie wpływają na mnie pozytywnie. Nie wiem też nadal czy i jakie konsekwencje będzie miała moja choroba. Od wielu lat marze o tym, żeby ktoś mnie odciążył i zaopiekował się mną, dał chwile wytchnienia żebym mogła nabrać nowych sił albo na spokojnie pomyśleć. Mam tak strasznie dość ogarniania tego całego bałaganu, gdzie w tym wszystkim jestem ja? Czy jeszcze tam w ogóle jestem? Kompletnie nie potrafię się odnaleźć. Niech mi ktoś podpowie jak zrobić krok ku czemuś lepszemu, bo jeżeli tak ma wyglądać życie to nie ma ono dla mnie sensu. Ostatnio uczucie które miewam najczęściej to takie, że chciałabym zniknąć ale tak, żeby nikt nie pamiętał mojego istnienia.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.