Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

sheva24

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez sheva24

  1. Nie wiem czy dobrze trafiłem z tematem, ale mam nadzieję, że uda mi się choć trochę uzyskać odpowiedź na moje pytanie, które dręczy mnie od bardzo dawna. Otóż spotykałem się z dziewczyną przez prawie 3 lata. Na początku wszystko było dobrze. Ja przyjeżdżałem do niej, ona do mnie i spotykaliśmy się przynajmniej raz w tygodniu. Kontakt ze sobą mieliśmy cały czas poprzez sms, rozmowy tel czy fejsa. Po prostu widziałem, że dziewczynie bardzo zależy. Nie tak bardzo jak mi, bo byłem po bardzo ciężkich przeżyciach i bardziej trzymałem się na dystans. Ale z upływem czasu coraz bardziej zaczęło mi zależeć i zacząłem się zmieniać. Ona wielokrotnie mnie pytała czy kiedyś zostanę jej mężem i czy założę z nią rodzinę. Mnie na początku takie rzeczy przerażały, ale po weselu siostry i narodzinach jej synka wszystko mi się odmieniło. Ale za nim to nastąpiło to po jakimś czasie zaczęliśmy się kłócić. Problemem był brak zaufania, gdyż po prostu dziewczyna wielokrotnie coś przede mną ukryła czy mnie okłamała chociaż prosiłem i mówiłem na początku związku, że jeśli nie będzie zaufania to się wszystko będzie sypać. Niestety tak jak pisałem byłem po wielu ciężkich przeżyciach z kobietami i moje zaufanie było mega kiepskie. Dlatego w wielu sytuacjach potem już jej nie wierzyłem i brałem pod wątpliwość to co ona robi i przez to dochodziło do kolejnej kłótni. Generalnie wszystko było w porządku bo się spotykaliśmy, ona chciała bardzo i spędzaliśmy ze sobą całe popołudnia, nawet przez rok chwilę mieszkaliśmy ze sobą i było naprawdę cudownie. Ona miała i ma bardzo ciężki charakter. Wychowywała się bez ojca bo porzucił rodzinę i jej relacje z matką, babką i siostrą nie były dobre. Co chwila dochodziło do awantur, nawet tam przyjeżdżała policja z tego co wiem. Wiem, że była tam przemoc. Zresztą to się potem na mnie przekładało. Swoją złość wyładowywała na mnie czy to słownie czy potem już nawet fizycznie (bicie, kopanie, gryzienie, szczypanie itp.). Po za tym też jest osobą złośliwą. Jak się z nią pokłóciłem to potrafiła np. dokumenty które mi wydrukowała a których potrzebowałem na drugi dzień przyjść i mi je zabrać po prostu. Taki typ człowieka. Ale gdzieś w głębi widziałem w niej dobro bo była dobra dla mnie i jej zależało bo dbała o mnie ale jak wpadała w szał to była przemoc fizyczna i psychiczna. Ona wielokrotnie robiła z siebie ofiarę, że to ona jest pokrzywdzona itp. chociaż nie wiem jak to naprawdę było w jej rodzinie bo nie miałem możliwości tego sprawdzić. Także generalnie tak to wyglądało. W ogóle na początku znajomości próbowała mnie mieć tylko dla siebie – chciała abym nigdzie nie wychodził itp. Ale jej wtedy powiedziałem, że albo się ogarnie albo ja odchodzę. No i problem też polegał na tym, że szantażowała mnie tym że się zabije – wysyłała zdjęcia z nożem przy ręce czy przy szyi albo zdjęcie, gdzie obwiązała się kablem i że będzie się dusić. Zresztą przy mnie akcje z kablem były wielokrotnie. Ja wiem, że to nie jest normalne bo nikt normalny się tak nie zachowuje. Jak chciałem wielokrotnie zakończyć związek to właśnie takie cyrki odstawiała – tu z tym kablem albo ze skoczy do stawu.. Ogólnie mówiąc pod wieloma względami pasowaliśmy do siebie – ja lubiłem się napić piwka, ona też, lubiła spacery i ogólnie dobrze się czuliśmy w swoim towarzystwie. Naprawdę przeżyliśmy piękny czas. No ale nadszedł pewien moment w życiu, gdzie bardziej zaczęło mi zależeć. Zapragnąłem ślubu i jej o tym powiedziałem. Zacząłem się bardziej starać i ona to widziała i wtedy się zaczęło. Przestała się ze mną spotykać, unikała jak mogła spotkań, zaczęła kłamać, że pracuje a była w domu..albo raz było tak, że chciała abym przyjechał, ale za 2 dni mi piszę że jej wujek zmarł co nie było w ogóle prawdą. Może mi ktoś to wytłumaczyć o co tu chodzi? Nie rozumiem kompletnie. Każde spotkanie tak teraz wyglądało, że robiła wszystko aby mnie zasmucić, bym cierpiał, płakał. Po prostu widziałem, że jej to satysfakcje sprawia. Jak kiedyś bardzo przy niej płakałam to ona sobie nic z tego nie robiła tylko siedziała i jakby nigdy nic. Zero reakcji. Wiem, że gdzieś tam upadałem i pokazałem słabość i powinienem ją za to wszystko dawno popieprzyć ale naprawdę mi szkoda było tych lat i wierzyłem, że ona się ogarnie ale było tylko gorzej. Coraz większe mi szpile wbijała. Kochać się już ze mną nie chciała, zresztą jej były chłopak brał ślub to mi mówiła ze jest jej smutno z tego powodu i w ogóle. Non stop podobne dogrywki. Ja jej nigdy takich rzeczy nie mówiłem. Fakt, że oskarżałem ją o zdradę bo miałem powody i jej pisałem i mówiłem rożne rzeczy ale miałem powody. Powody były takie, że raz się pokłóciliśmy a ona w ten czas założyła portal randkowy i pisała z jakimś typem i to takie rzeczy, że maskra.. później była sytuacja, gdzie chłopak jakiś do niej napisał a ona od razu w skowronkach i pisała z nim długi czas choć prosiłem aby zakończyła znajomość to nic to nie dało. Naprawdę nie wiem za co mnie tak nie nawidzi.. Zrobiłem wszystko aby ratować związek.. Starałem się być najlepszy jaki mogłem i nie wiem gdzie ja błąd popełniłem. Na każdym kroku próbowała ze mnie winnego zrobić i jak coś do niej mówiłem to nic nie docierało – odwracała się i uciekała albo mnie przekrzykiwała i tak nasze rozmowy wyglądały. W końcu zdecydowałem się, że przestane się odzywać i ona z 2 razy zadzwoniła w przeciągu kilku dni a ja nie odebrałem i tyle. Pokazała mi ile naprawdę dla niej znaczę. Według mnie to jest po prostu chora osoba. Zresztą byłą u psychologa to psycholog jej powiedział aby poszła na konsultacje do psychiatry i powinna tabletki brać to efekt był taki, że powiedziała iż to psycholog jest „pierdolnięty”. Po za tym ona ma założoną niebieską kartę w rodzinie. Nic z tego wszystkiego po prostu nie rozumiem. Jak próbowałem z nią porozmawiać spokojne o co tu chodzi, czego oczekuje i jak to ma wyglądać to kończyło się śmiechem, wrzaskiem itp. Dlatego już miałem dość i popierdoliłem wszystko w pizdu. Jest mi źle i smutno, ale chyba w głębi wiem, że jest dobra decyzja lecz bardzo bolesna bo z takim człowiekiem nie da się żyć. Ktoś może mi powiedzieć gdzie jest problem? p.s. Ostatnio przypadkowo się spotkaliśmy się na mieście po ponad miesięcznym braku kontaktu. Gadaliśmy ze sobą, a potem skończyło się seksem jakby nigdy nic (inicjatywa z jej strony, ja nawet tego pod uwagę nie brałem). Wiem, że nie powinienem, ale nie umiem jej odmówić.. Ona mi mówi, że chce by było jak dawniej, ale nie potrafi być taka jak kiedyś i że potrzebuje czasu.. O co w tym wszystkim chodzi? Pomoże mi ktoś uzyskać odpowiedź ?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.